Nie przesadzajmy z tym sukcesem PiS w zbieraniu podpisów.
Sam byłem świadkiem jak kolega w pracy przyniósł listę Kaczyńskiego i, chodząc od osoby do osoby, prosił o jej podpisanie. Kilka osób, które na pewno nie są zwolennikami PiS, uległo jego natrętnym prośbom w imię zachowania dobrokoleżeńskich stosunków i listę mu podpisało.
Zresztą, była to kopia sytuacji z dnia wcześniejszego, kiedy to inny kolega przyniósł listę Olechowskiego, którą podpisały te same osoby, które podpisały później listę Kaczyńskiego.
O prawdziwym sukcesie czy porażce będzie można mówić po wyborach, w których każdy obywatel ma tylko jeden głos, zatem będzie bardziej rozsądnie nim gospodarował.
Inne tematy w dziale Polityka