Były ambasador RP w Moskwie Jerzy Bahr zeznawał wczoraj w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Były dyplomata nie pamięta i nie mógł sobie przypomnieć, w jaki sposób rzeczy osobiste Tomasza Merty znalazły się w jego gabinecie w moskiewskiej ambasadzie.
Tłumaczenie Bahra sprowadzało się do tego, że po katastrofie urzędnicy ambasady mieli nadmiar obowiązków, pewne decyzje podejmowali natychmiast, ale o nich zapominali. - Mówił, że nie wyklucza, że istnieje nawet pismo z jego podpisem. Nie wiedział, że to jego sekretarka odebrała kopertę z obrączką od pewnego człowieka, który z kolei wziął ją od Rosjan - dodaje. - Pan ambasador wyraził ogromne zdumienie, że te rzeczy w ogóle się w jego gabinecie znalazły.
Jerzy Bahr nie pamiętał również tego, w jaki sposób rzeczy te trafiły do Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Polsce.
W przesłuchaniu Jerzego Bahra brała udział Magdalena Pietrzak-Merta oraz jej pełnomocnik mec. Bartosz Kownacki, którzy mieli możliwość zadawania pytań z czego skorzystali.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120622&typ=po&id=po03.txt
Inne tematy w dziale Polityka