Specjalista medycyny sądowej i anestezjologii dr n. med. Grażyna Przybylska Wendt, specjalnie dla redakcji portalu wPolityce.pl opracowała raport pokazujący, jakie czynności powinno się wykonywać w przypadku zgonów oraz na miejscu katastrof. Z analizy doktor Przybylskiej Wendt wynika, że działania medyków sądowych w tych przypadkach są niezwykle ważne w śledztwie dotyczącym przyczyn śmierci. W swoim opracowaniu odnosi się również do wiadomości dotyczących katastrofy smoleńskiej. Wskazuje, że „na podstawie lakonicznych i niekiedy sprzecznych danych dostępnych w mediach można przyjąć, że tuż po katastrofie wielu podstawowych, niezbędnych dla śledztwa czynności nie dokonano.
1. Przekazywane w mediach obrazy od chwili katastrofy świadczą o tym, że teren po niej nie został należycie zabezpieczony (tj. odizolowany od osób postronnych),
2. Nigdzie nie pokazano, aby bezpośrednio po katastrofie - jeszcze 10 kwietnia - dokonywano jakichkolwiek, bodaj pobieżnych oględzin lekarskich zwłok i stanu ich odzieży na miejscu zdarzenia, zwłaszcza pod kątem ułożenia ciał, zakresu ich uszkodzenia oraz zabrudzeń odzieży,
3. Nie podano danych odnośnie najczęściej powtarzających się obrażeń u poszczególnych osób i usytuowania tychże obrażeń na ciałach w zestawieniu z ich pozycją wobec wraku,
4. Polscy medycy sądowi jacy znaleźli się w Moskwie następnego dnia po katastrofie, nie byli dopuszczeni do żadnych czynności, byli jedynie obserwatorami.
W swym opracowaniu dr n.med. Grażyna Przybylska Wendt pisze także:
„Z doniesień w mediach wynika, że transport trumien przybył stosunkowo niedługo po katastrofie, a pozbierane pośpiesznie zwłoki były do nich wkładane chaotycznie celem przewiezienia ich do Moskwy, do Zakładu Medycyny Sądowej, najprawdopodobniej bez specjalistycznych, wstępnych oględzin. Gdyby dokonywano niezbędnych w takiej sytuacji oględzin i sporządzano stosowny i niezbędny dla dalszego dochodzenia materiał fotograficzny i dokumentację techniczną, czynności te musiały by trwać kilka do kilkunastu godzin. Tymczasem przybyłej polskiej ekipie powiedziano w niedzielę 11 kwietnia, że sekcje są już wykonane. Z praktycznego punktu widzenia wykonanie tylu i takich sekcji było po prostu technicznie niemożliwe. I to niezależnie od ilości lekarzy mających wykonać te sekcje.
Lakoniczność, niepełność i ogólnikowość protokołów sekcyjnych, a także ogólnikowo postawione rozpoznanie co do przyczyny zgonu - daje podstawę do podważenia rzetelności całego postępowania śledczego.
Dane przekazywane w polskich mediach, w zestawieniu z doświadczeniami z innych spraw (między innymi katastrof lotniczych w innych krajach) świadczą o tym, że śledztwo po katastrofie smoleńskiej zostało zminimalizowane, potraktowane byle jak, po macoszemu. Nawet na pierwszy rzut oka widać, że wiele śladów, mogących naprowadzić na prawidłowy kierunek oceny katastrofy, zostało zbagatelizowanych, nie dostrzeżonych, zniszczonych, pominiętych. Czy celowo czy przez totalną niekompetencję ekipy? To jest pytanie otwarte. Skoro zaniedbania widzą postronni ludzie, widzą specjaliści z poszczególnych dziedzin, dlaczego zespół powołany do zajmowania się tą sprawą - niby profesjonalny - tego wszystkiego nie widział? I o zgrozo - nie widzi nadal? „
Swoje opracowanie dotyczące czynności w Smoleńsku uzupełnia zbiorem pytań, które pozostają na razie bez odpowiedzi, oraz wskazuje, że "to nie tylko jej zdanie, ale i innych specjalistów, którzy mają wieloletnie doświadczenie w kontaktach z wymiarem sprawiedliwości".
Inne tematy w dziale Polityka