Według pomiarów biegłych powołanych przez wojskowych śledczych brzoza, o którą miał skrzydłem zahaczyć Tu-154M, jest złamana prawie 3 metry wyżej, niż napisano w raporcie komisji Millera - podaje rp.pl
Brzoza jest złamana na wysokości 7 metrów i 70 centymetrów - poinformował kpt. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej. W raportach rosyjskiego MAK i polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego napisano, że drzewo zostało złamane na wysokości około 5 metrów nad powierzchnią gruntu.
Wysokość, na której złamało się drzewo miała znaczenie w wyznaczeniu trajektorii lotu przedstawionej w raporcie Millera. Eksperci kierowanego przez Antoniego Macierewicza (PiS) Zespołu Parlamentarnego, który bada katastrofę, przedstawiają obliczenia, według których drzewo nie mogło złamać skrzydła. Ich zdaniem samolot leciał wyżej, a nawet gdyby doszło do kontaktu, to nie spowodowałby on oderwania końcówki skrzydła.
Kilka dni temu portal Niezależna.pl informował:
„Prokuratura wojskowa - powołując się na rosyjski protokół z miejsca katastrofy smoleńskiej - twierdzi, że słynna "pancerna brzoza" została złamana na wysokości 9 metrów. Tymczasem według MAK i komisji Millera uderzenie skrzydła w brzozę nastąpiło na wysokości ok. 5 m od ziemi.
Z ust przedstawicieli strony rządowej słyszymy od dłuższego czasu zapewnienia, że nie ma nowych faktów, które dawałyby podstawy do wznowienia prac lub powołania nowej komisji, która rozpoczęła by prace w oparciu o nowe fakty.
Inne tematy w dziale Polityka