Taką informację otrzymał od rosyjskich prokuratorów Krzysztof Protasiuk brat mjr. Arkadiusza Protasiuka dowódcy Tu-154 M, który udał się do Moskwy w celu identyfikacji ciała brata. W wywiadzie udzielonym Naszemu Dziennikowi mówi, że nie miał możliwości zidentyfikowania brata a wszędzie panował chaos, dezorganizacja i zakłamanie.
„Od początku do końca karmiono nas kłamliwą wersją wydarzeń: że kabina pilotów wbiła się głęboko pod ziemię z uwagi na bagnisty teren i że potrzeba specjalistycznego sprzętu i kilku dni na jej wyciągnięcie. Rosjanie zachęcali nas, żebyśmy wrócili do domu i tam czekali na dalsze informacje. Jednak rzekome dalsze poszukiwania ciał załogi nie przeszkadzały prokuratorowi rosyjskiemu w przedłożeniu do podpisu, jak się później okazało, aktu zgonu mojego brata. Oczywiście odmówiłem.”
Krzysztof Protasiuk ocenił także pracę i postawę zarówno w Moskwie, jak i później, w kraju przedstawicieli polskiego rządu.
„Do dzisiaj bolą mnie jednak słowa Ewy Kopacz, która powiedziała, że jeśli ta tragedia miała się gdzieś wydarzyć, to dobrze, że wydarzyła się u Rosjan, a nie u nas, bo w Polsce – jak dodała – byłby jeszcze większy bałagan i chaos. Postawę towarzyszącego jej pana Tomasza Arabskiego najlepiej zobrazuje spuszczona głowa, wzrok wbity w ziemię i wymowne milczenie po moim zapytaniu, czy kiedykolwiek mamy szansę dowiedzieć się prawdy. Odnośnie zaś do postępowania premiera, to wolę się z grzeczności nie wypowiadać, bo byłyby to wyłącznie słowa niecenzuralne. Do dziś nie mogę uwierzyć, że to premier Polski, a nie minister spraw zagranicznych Rosji.”
Stwierdził także, iż z uwagi na metodyczne działania dezinformacyjne, utrudniające prawdziwe śledztwo trudno jest stwierdzić co się tak naprawdę stało na Siewiernym.
Inne tematy w dziale Polityka