Pawel Ulbrych Pawel Ulbrych
299
BLOG

Nowa Zelandia w czołowej czwórce!

Pawel Ulbrych Pawel Ulbrych Krykiet Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

 

Zmęczeni podróżami Nowozelandczycy pokonali zespół Afryki Południowej i zostali trzecim półfinalistą mistrzostw świata w krykiecie. Swego rywala w meczu o finał poznają w sobotę, a wyłoni go konfrontacja Anglii ze Sri Lanką.

 

Pojedynek Nowozelandczyków z zespołem RPA odbył się w Bangladeszu, na przedmieściach stolicy tego kraju. Dhaki. Piszę o tym, bo rozczulałem się już tutaj nad podróżami zespołu z Antypodów. W Bombaju rozegrali dwa mecze, a potem przyszedł już czas na wizytę w Bangladeszu. Gdyby zmierzyć ile dotychczas km po Subkontynencie pokonali wszyscy ćwierćfinaliści (nie zrobiłem tego, ale tak to na oko wygląda) nikt chyba Nowej Zelandii nie wyprzedzi.

 

Najlepiej mieli Pakistańczycy (3 różne stadiony w Sri Lance i Mirpur – obrzeża Dhaki) oraz dwaj współgospodarze: Bangladesz (4 mecze w Dhace i 2 w Ćittagong) i Sri Lanka (3 mecze w Kolombo, po 1 na dwóch pozostałych stadionach na Cejlonie i Bombaj). Nawet Indie, trzeci współgospodarz tych mistrzostw, tak komfortowo nie miały (Dhaka, 2x Bangalur, Delhi, Nagpur, Madras, Ahmedabad i teraz jadą do Ćandigarhu).

Warto jeszcze przypomnieć, że Nowa Zelandia - choć w fazie grupowej poniosła 2 porażki - była jedynym zespołem, który pokonał Pakistan. Było o tym, a także o zasdach tutaj.

Wróćmy do meczu: Afryka Południowa rozgrywała tu drugie z rzędu spotkanie. W poprzednim rozniosła w pył Bangladesz. Wówczas zespół RPA wygrał losowanie, postanowił jako pierwszy zdobywać punkty i zdobył ich 284. Był to ważny punkt odniesienia, bo tak, jak boisko boisku nie równe, tak pitch pitchowi jeszcze bardziej. Różnie się na różnego rodzaju ziemi piłka odbija, różnie się po odbiciu zachowuje; są szybsze „klepiska” i wolniejsze.

 

W piątek losowanie wygrali Nowozelandczycy i wybrali batting czyli zdobywanie punktów. Słabiej niż w poprzednich meczach zagrał Ross Taylor, który zdobył 43 punkty, a cały zespół – 221; indywidualnie najlepszy był Jesse Ryder – 83 pkt. Wydawało się więc, że Pd. Afryka nie powinna mieć kłopotów nie tylko z przekroczeniem tej granicy, ale też z uczynieniem tego stosunkowo szybko.

 

Po przerwie jednak – wbrew oczekiwaniom – to nie wybijający RPA rządzili na pitchu, ale rzucający piłki w zespole z Antypodów. Znakomicie zagrali zaś ci, którzy w poprzednich meczach albo w ogóle nie błyszczeli – Nathan McCullum albo też błyszczeli, ale tylko troszeczkę – Jacob Oram. Pierwszy w dotychczasowych 6 meczach miał raptem 5 wykluczeń, w piątek wyłączył z gry 3 zawodników RPA, w tym drugiego najskuteczniejszego w zespole Hashima Amlę oraz Jean-Paula Duminy. Do tego z 10 serii czyli 60 rzucanych przezeń piłek rywale zdobyli tylko 24 punkty(!); fenomenalna skuteczność. Proszę policzyć, jeszcze 4 takich McCullumów i nawet gdyby nie udało się wyłączyć z gry wszystkich, to zdobyli by około 130 punktów.

 

Oram wyautował 4 zawodników (a jak sam po meczu powiedział najważniejsze było wykluczenia Jacquesa Kallisa), oddając nieco więcej punktów. Z drugiej strony Nowozelandczycy wcale nadzwyczajnie nie punktowali; do 32. serii ich rywale mieli znacznie lepszy dorobek. Przełom nastąpił w 32. serii – NZL po raz pierwszy mieli więcej punktów, a ponadto mieli w tym momencie tylko 2 wykluczenia, przy 5 rywali. W 42. overze 8 zawodnik RPA został wyłączony z gry, w 43. – kolejny, a w następnym mecz się skończył; zespołowi z Afryki zabrakło równo 50 punktów.

 

Rozstrzygnięcie meczu Nowej Zelandii z Afryką Południową uczy dwóch rzeczy – cierpliwości i wiary do końca.

 Są to 10. mistrzostwa świata, a reprezentacja Nowej Zelandii po raz 6. dotarła do czołowej czwórki. Jeszcze nigdy jednak nie wygrała w półfinale. W najgorszym wypadku ma już brązowy medal (szósty zresztą). Czy wreszcie pokusi się o coś z lepszego kruszcu? We wtorek Nowozelandczycy zagrają w stolicy Sri Lanki z Anglią bądź… Sri Lanką. W sobotę ostatni ćwierćfinał.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport