Pawel Ulbrych Pawel Ulbrych
353
BLOG

Dźaj hind!

Pawel Ulbrych Pawel Ulbrych Krykiet Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

 

Indie wygrały ze Sri Lanką i po 28 latach znów zostały mistrzem świata w krykiecie. Finałowy pojedynek był pasjonującym widowiskiem; trzymał w napięciu do samego końca; był to ostatni mecz wspaniałego zawodnika Muttii Muralitharana, który pozostaje rekordzistą pod względem liczby wykluczonych zawodników.

           

Na początek przepraszam jednak tych, którzy czekali na rozszerzoną notkę o półfinale Indie – Pakistan oraz zapowiedź meczu finałowego; niestety zepsuł się komputer. Na szczęście już jest i nieniejszym składam krótką relację z meczu finałowego.

 

Spotkanie odbyło się w Bombaju, na wypełnionym po brzegi stadionie Wankhede; w rodzinnym mieście Saćina Tendulkara. Losowanie wygrali Lankijczycy, którzy postanowili jako pierwsi zdobywać punkty. Oczywiście nie powtórzyła się sytuacja z meczu ćwierćfinałowego z Anglikami; Indusi nie pozwalali rywalom na zbyt wiele i dopiero w 4 ostatnich overach w ich szeregi wkradło się bardzo duże rozprężenie; dość powiedzieć, że z tych 4 ostatnich serii aż 3 rywale kończyli z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Fatalnie w tej części zagrał najlepszy dotychczas indyjski bowler, Zahir Khan, który w seriach 48. i 50. oddał 17 i 18 punktów. W sumie Sri Lanka zdobyła ich 274, a bohaterem tej części był Mahela Dźajawardene – zdobywca 103 punktów.

 Dotychczas ilekroć w finale mistrzostw świata zawodnik zdobywał co najmniej 100 punktów, jego drużyna sięgała po mistrzowski tytuł (1975 – Clive Lloyd, Indie Zachodnie; 1979 – Sir Viv Richards, Indie Zachodnie; 1996 – Aravinda de Silva, Sri Lanka; 2003 – Ricky Ponting, Australia; 2007 – Adam Gilchrist, Australia).

 

Indie zaczęły swoją część niezbyt szczęśliwie; już w 2. piłce z boiska musiał zejść Wirender Sehwag; niewiele dłużej pozostał na nim Saćin Tendulkar, który zarówno w tym meczu, jak i półfinale z Pakistanem nie tylko wybijał piłki, ale też rzucał je. Tym razem wielki mistrz zdobył zaledwie 18 punktów i musiał zejść po 1. piłce 7. serii. Wielka szkoda, bo gdyby zdobył co najmniej 100 punktów, byłaby to jego setna „setka” w karierze w meczach jednodniowych. O Saćinie było na Salonie24 już jakiś czas temu; po mistrzostwach uaktualnię tamten wpis.

 

Po zejściu Tendulkara na pitchu rządzili Gautam Gambhir i Wirat Kohli i pierwszy z nich, który jak dotad nic szczególnego na tych mistrzostwach nie prezentował, zagrał najlepiej zdobywając 97 punktów. Kohli zszedł w 22. serii; Gambir wytrwał do początku 42., ale co najważniejsze był ostatnim wykluczonym w szeregach indyjskiego zespołu. Kapitan reprezentacji Indii, Mahendra Singh Dhoni, który zmienił Kohlego też zagrał, jak na lidera przystało i zdobył 91 punktów.

 

Na 24 piłki pozostałe do rzucenia (4 serie) Indiom brakowało 27 punktów; wystarczyło więc zdobywać punkt za piłkę i liczyć na to, że „po drodze” trafi się „czwórka”, może „szóstka”, a przynajmniej dwa razy uda się przebiec między bramkami; może jakaś nieprawidłowo rzucona piłka, za co także otrzymuje się punkt? Indie nie czekały jednak; kolejne dwa overy i aż 22 punkty zdobywają w nich Indusi. Zaskakująco słaby zwłaszcza ten drugi over, w którym rzucał Lasith Malinga (kolejny znakomity, lankijski bowler).

 

Gdy więc do końca pozostawało 12 piłek Indie potrzebowały już do zwycięstwa tylko 5 punktów. Losy meczu były rozstrzygnięte; w drugiej piłce, a rzucał Nuwan Kulasekara, Juwradź Singh posłał piłkę za 6.

 

Indie przekroczyły dorobek Sri Lanki i po raz drugi w historii (poprzednio Anglia 1983 r.) sięgnęły po mistrzostwo świata w krykiecie.

 

Finał w Bombaju był pożegnalnym meczem Muralitharana, który w meczu o złoto nie miał żadnego wykluczenia na koncie, ale do niego należy rekord wszechczasów zarówno jeśli chodzi o mecze jednodniowe (534 wykluczonych przeciwników), jak i testowe (800) i chyba długo jeszcze tym rekordzistą pozostanie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport