Pawel Ulbrych Pawel Ulbrych
251
BLOG

Do 7 razy sztuka?

Pawel Ulbrych Pawel Ulbrych Krykiet Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Nie jest to dużą niespodzianką, ale brawa za dzielną postawę. Nowa Zelandia nie sprostała Sri Lance i to zespół z wyspy, którą w niezmiernie odległych czasach rządził wielki a zarazem zły demon Rawana, awansował do wielkiego finału. Więcej nawiązań do wielkiego eposu starożytnych Indii, Ramajany, nie ma.

 

Pisałem już, że Nowozelandczycy stali przed bardzo trudnym zadaniem i faktycznie nie sprostali mu, ale chyba mało kto się spodziewał, że mimo wszystko będą w stanie tak mocno dać się faworyzowanym rywalom we znaki. Gdyby nie brak zimnej krwi w końcówce „swojej” części, czyli tej w której zdobywali punkty; mogłoby się skończyć zgoła inaczej.

 

Nowa Zelandia, która po raz 6. dotarła do półfinałów mistrzostw świata w krykiecie, po raz 6. w półfinale przegrała i po raz 6. musi zadowolić się brązowymi medalami. U nas się mawia, że do 3 razy sztuka; być może tam – do siedmiu razy.        

 

Nowozelandczycy wygrali losowanie i zdecydowali, że będą zdobywać punkty jako pierwsi. Szło im niemrawo. W 8. serii z boiska schodzi Brendon McCullum (o klanie McCullumów, z pominięciem ojca, który nie dostąpił zaszczytu gry w reprezentacji było przy okazji ćwierćfinału). Po upływie kolejnych 10 wykluczony zostaje zmiennik McCulluma, Jesse Ryder, który tak dobrze zagrał w ¼ finału przeciw Afryce Pd. (żaden z tej dwójki nie przekroczył 20 pkt). Wchodzi Ross Taylor, który w fazie grupowej był zdecydowanie najlepszym batsmanem Nowozelandczyków. W 21. serii wykluczony zostaje Martin Guptill, zmienia go Scott Styris i to on okazuje się kluczowym zawodnikiem tej części. Współpraca z Taylorem układała się całkiem poprawnie, choć żadnemu nie udało się przejąć inicjatywy.

 

W 1. piłce 40. serii Taylor schodzi z boiska i w tym momencie zaczęły się kłopoty Nowej Zelandii. Ważne było, by jego zmiennik bądź któryś z kolejnych zawodników pozostał na pitchu nieco dłużej wraz ze Styrisem. Niestety wykluczenia posypały się teraz niemal jedno za drugim; sam Styris zszedł po ostatniej piłce 47. serii i był już 7. wyautowanym zawodnikiem. W przedostatniej piłce 48. overu boisko musiał opuścić Andy McKay i był już 10. wykluczonym; koniec pierwszej części; Nowa Zelandia zdobyła 217 punktów; indywidualnie najwięcej Scott Styris – 57.

 

Kapitan Sri Lanki Kumar Sangakkara nie miał kłopotu z ustawieniem wyjściowej pary; na pitchu pojawiali się ci, którzy we dwójkę odesłali do domu Anglików: Tharanga i Dilśan. Tym razem sytuacja nie powtórzyła się; już w 8. serii (z dorobkiem 30 punktów) schodzi Tharanga, ale Dilśan pozostaje niemal do końca 33. overu, zdobywając najwięcej dla drużyny – 73 punkty. Zmiennik Tharangi, wspomniany Sangakkara i właśnie Tillakaratne Dilśan w walnym stopniu przyczynili się do 3. w historii awansu zespołu Sri Lanki do finału mistrzostw świata. Wypracowali przewagę, która w pewnym momencie zbliżała się do 30 punktów. Zanosiło się na to, że nie we dwóch, a w trzech Lankijczycy dopną celu, gdy w 33. serii wykluczony został Dilśan; w kolejnej zejść musi jego zmiennik Dźajawardene, a w 37. wyautowany został Sangakkara.

Nagle wszystko zaczęło się odwracać; Sri Lanka miała w tym momencie więcej wykluczeń od ich rywali; poza tym, w obawie przed kolejnymi autami nowi batsmani znacznie ostrożniej poczynali sobie na pitchu. W efekcie przewaga punktowa zaczęła bardzo szybko topnieć i oto po 43. serii, w której Lankijczycy nie zdobyli ani jednego punktu, po raz pierwszy to Nowa Zelandia miała przewagę! Taki stan utrzymał się do końca 46. overu, ale na tym etapie zespół z Antypodów miał już 6 wykluczeń, a kolejne sypały się szybko. Ekipa Sri Lanki zwarła szyki; żadnych wykluczeń, dwie serie za 8 i 10 punktów i w 5. piłce 48. serii, po „czwórce” Samarawiry przekroczyła granicę 217 punktów.

 

Szkoda, że Nowozelandczykom znów się nie udało, ale z drugiej strony nie ma chyba drugiego, tak równo startującego na mistrzostwach świata zespołu. Jeśli tylko rugbyści jesienią zdobędą medal mistrzostw świata, które odbędą się właśnie w Nowej Zelandii, będzie to świetny rok dla gier zespołowych w tym kraju.

 

Sri Lanka po raz drugi w historii wywalczy złoto bądź srebro, a czy w sobotę w Bombaju zmierzy się z Indiami czy Pakistanem, dowiemy się za niespełna 24 godziny. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport