Tomasz Rakowski Tomasz Rakowski
1454
BLOG

„Wielka księga cenzury PRL” i „Wielka księga cipek”. Której nie kupisz w Empiku?

Tomasz Rakowski Tomasz Rakowski Polityka Obserwuj notkę 9

Kilka dni temu dostałem wiadomość od osoby mieszkającej w Sopocie. Powodem kontaktu była publikacja mojej propozycji czynnego zareagowania na proceder łączenia Świąt Bożego Narodzenia z osobami satanisty Nergala i aborcjonistki Czubaszek w salonach Empik. Nadawca, ośmielony moją relacją, postanowił podzielić się ze mną swoją historią, która rozegrała się w jednym z trójmiejskich punktów rzeczonej sieci na początku grudnia 2014 roku. Kontekst sytuacji każe postawić sobie pytanie o to, w jakiej rzeczywistości żyjemy.

Autor krótkiej publikacji już na jej wstępie tłumaczy, że argumentowanie, jakoby pracownicy tej lub jakiejkolwiek innej firmy nie powinni być przez klientów „maglowani” i konfrontowani z ciężkimi pytaniami „bo pracują przecież za 1.500 zł i z trudem wiążą koniec z końcem” jest de facto „myśleniem niewolniczym”, które zakłada, że „nic od nas nie zależy, a sprzeciw albo zwrócenie uwagi przedstawicielowi sieci, a nim jest przecież sprzedawca są bezcelowe”. Trudno się z tym nie zgodzić, choć jestem przekonany o tym, że dla wielu czytelników najwygodniejsza postawa to: „nie podoba mi się, to tam nie kupuję”. Nie dostrzegają oni tego, że sprzeciw, nawet tak cichy i jednostkowy, z jakim mamy do czynienia w nadesłanej relacji ma bezpośredni wpływ na drugiego człowieka, może skłonić go do refleksji i do zastanowienia się nad zagadnieniami, których dotyczy. A jakiż efekt daje sprzeciw nagłośniony, w formie zorganizowanej akcji? Wielokrotnie większy, często zmuszający włodarzy danego przedsiębiorstwa, czy organizacji do zmiany oprotestowywanego postępowania.

A zatem do rzeczy. Jak autor zauważa we wstępie, na polskim rynku wydawniczym po prawie 40 latach od pierwszego wydania londyńskiego pojawiła się „Wielka księga cenzury PRL w dokumentach” autorstwa Tomasza Strzyżewskiego, byłego pracownika Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk (prl-owski urząd ds. cenzury), który w 1975 roku zbiegł z kraju razem 700 stronami własnoręcznie przepisanych dokumentów cenzorskich. Okres oczekiwania na nowe wydanie jest znamienny, szczególnie wobec tak hucznie świętowanej 25-tej rocznicy „odzyskania wolności”. Pozycja „jest niezmiernie wartościowa, bo ukazuje z jak wielką precyzją poddawano obróbce umysły rodaków w PRL” – podkreśla autor. Dostrzega również fakt, że dzięki lekturze źródłowych dokumentów możemy uświadomić sobie rolę słowa w kształtowaniu świadomości.

„Postanowiłem nabyć książkę w sklepie Empik, znajdującym się w centrum handlowym, do którego się wybierałem. Aby sprawdzić dostępność „Wielkiej księgi cenzury” w tym konkretnym salonie, wpisałem tytuł pozycji do wyszukiwarki na stronie internetowej sklepu. Niestety szukana książka nie została odnaleziona. Ku mojemu zaskoczeniu wyszukiwarka wskazała zaraz w pierwszej linii rezultatów następujące pozycje: „Wielka księga cipek” i „Wielka księga siusiaków”, które lewicowe środowiska związane z LGBT promują, jako książki do wychowania seksualnego dla dzieci w wieku 6-9 lat.” – rozpoczyna swoją opowieść sopocianin, który zdecydował się zareagować na opisaną sytuację.

„Postanowiłem wykorzystać zaistniałą sytuację dla małego eksperymentu. Chciałem przekonać się, jak dorośli sprzedawcy w Empiku zareagują na pozycje z treściami seksualnymi zalecanymi przez lewicowców przy aprobacie MEN dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym. I jednocześnie zwrócić uwagę na jawny paradoks: brak dostępności książki ważnej i dostępność pozycji szkodliwych dla prawidłowego rozwoju dzieci.

W centrum handlowym, z załadowanym zakupami wózkiem podjechałem do wejścia do księgarni. Zrobiłem to celowo, aby wymóc na sprzedawcach komunikację ze mną na głos przez cały sklep. Pora była późna, ok. godziny do zamknięcia, dzięki temu ruch był niewielki i mogłem nawiązać kontakt głosowy bez przeszkód zewnętrznych.

Stojąc przed wejściem, uprzejmie zapytałem sprzedawczynię, czy sprawdzi dla mnie dostępność książki podczas gdy ja nie będę wchodził do środka z racji posiadania obładowanego wózka z zakupami. Pracownica sklepu zgodziła się.

- Co mam sprawdzić? – zapytała.

- Czy mają państwo bardzo ważną książkę –„Wielką księgę cenzury”? Celowo skróciłem tytuł, aby otworzyć sobie pole do dalszych pytań.

Sprzedawczyni wstukała tytuł do komputera.

- Nie, niestety nie mamy w ofercie – odpowiedziała po chwili.

- A może jakąś inną z tej serii?

Przyjąłem, że sprzedawczyni nie zna książki o którą pytam i liczyłem na to, że słowo cenzura skojarzy z książkami z narządami rozrodczymi w tytule, których tytuł również zaczyna się od słów -„wielka księga”.

W tym momencie pracownica salonu niepewnie spojrzała na stojącą obok koleżankę i odpowiedziała:

- Tak chyba mamy…

- A jakie? - dopytywałem

Wyraźnie zmieszana zapytała:

- Mam powiedzieć głośno?

- No oczywiście, z ruchu warg z tej odległości raczej nie odczytam- zażartowałem.

Sprzedawczyni szukała wzrokiem pomocy po sklepie, ale bezskutecznie.

- Ale ja się wstydzę - w końcu wydukała.

- Ja tu czegoś nie rozumiem. Pytam panią o książki, będące w sprzedaży w sieci Empik, a pani wstydzi się podać tytuł?

- Bo tu są dzieci… – odpowiada i wskazuje około piętnastoletnią dziewczynę przechadzającą się po sklepie.

- Ale te pozycje, których nawet tytułów wstydzi się pani wypowiedzieć są dla dzieci! I to małych dzieci. To co dopiero musi być w samej treści – dodałem.

Okazało się, że żadnej z tych genderowych pozycji nie było na miejscu – mogłem je sobie zamówić. To niestety sprawiło, że nie mogłem przejść do omawiania zawartości tych publikacji i badania reakcji osoby dorosłej na treści skierowane do dzieci.

- Czyli „Wielkiej księgi cenzury PRL w dokumentach” – podałem tym razem pełny tytuł- nie macie. Najważniejszej publikacji odsłaniającej komunistyczny aparat kontroli umysłu o historycznej roli osłabiającej komunizm światowy – nie macie. A książki, przeznaczone do demoralizacji dzieci, których tytułów wstydzi się dorosła osoba wypowiedzieć na głos macie? Tak? Nie dziwi to pani? Uważa pani, że wszystko jest w porządku w firmie Empik, w której pani pracuje?

Na twarzy sprzedawczyni malowały się na zmianę zmieszanie i irytacja pewnie również na siebie, gdyż zrozumiała, że książki z organami płciowymi w tytule nie należą do tej samej serii, co książka o którą pytałem na wstępie. Mam absolutną świadomość tego, że to nie ta młoda dziewczyna odpowiada za dobór książek do oferty sklepu. Ale czy ten stan rzeczy powinien mi odbierać prawo do tego, by skonfrontować ją z rzeczywistością, którą dostrzegam w firmie, w której ona pracuje? Nie sądzę! Każdy normalny człowiek, widząc książkę zatytułowaną „Wielka księga cipek” umieszczoną w dziale dla dzieci ma obowiązek zareagowania.

Cóż, oprócz akcji z doborem osób do promocji zakupów świątecznych, osobnika promującego satanizm i starej kobieciny szczycącej się aborcją, Empik przygotował również coś dla najmłodszych czytelników. Jestem zdania, że ta sieć bez zmiany nastawienia wobec czytelników, nie powinna liczyć na zakupy w niej świadomych rodaków.” – kończy swoją relację autor.

 

Jakże gorzka to niewola, gdy naród traci poczucie tego, że jest zniewolony. Bez odwagi powiedzenia „nie!”, bez próby przełamania własnych oporów do zaprotestowania, do wejścia w dialog z drugim człowiekiem po to, aby wyciągnąć na światło dzienne patologie, którymi jesteśmy karmieni nigdy nie zrzucimy z siebie kajdan tego zniewolenia. Czasem wystarczy głos sprzeciwu, trzeźwego osądu jednego dziecka, by inni wokół nas mieli odwagę dostrzec nagość króla. Żeby walczyć o normalność, o wolność trzeba sobie najpierw uświadomić własne położenie. Czy III RP rzeczywiście jest państwem, które wyrwało się z kajdan komunizmu? Państwem prawa, wolności słowa, demokracji? Co o naszym położeniu może nam powiedzieć fakt niesprzedawania przez jedną z największych sieci księgarń w Polsce książki, która demaskuje zaawansowane mechanizmy cenzury w PRL? Albo to, że w 2007 roku, gdy dwuletnie prace nad ponownym wydaniem tej pozycji były na ukończeniu Narodowe Centrum Kultury - niedoszły wydawca, zakończył przygotowania komunikatem, iż „[…] wykonanie zamówienia może istotnie zagrozić interesowi publicznemu z uwagi na wrażliwą społecznie tematykę publikacji” i ostatecznie publikację wstrzymał?

Cenzura trwa. A społeczeństwo jest brutalnie prymityzowane śmiejącymi się z okładki cipkami i siusiakami. Czas się obudzić.

Od 2006 roku prowadzi własny biznes w branży IT. Zaangażowany w działalność społeczną i publicystyczną od 10/04.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka