Dostrzegającym w Trumpie Putinowskiego klakiera proponuję popatrzeć na zachowania amerykańskiego prezydenta w innych okolicznościach i poczytać o nadpobudliwości. Ale wojak to z niego faktycznie żaden. No, chyba że salonowy.
Spotkanie Trumpa z Putinem na Alasce pokazało, iż wojownicze i twarde deklaracje amerykańskiego prezydenta wobec przywódcy Rosji to było zwyczajne chojrakowanie - podobne do zapowiedzi marszałka polskiego sejmu Szymon Hołowni, który twierdził, że "wgnieciemy Putina w ziemię".
Donald Trump nie jest prezydentem świata ani papieżem czy filantropijnym działaczem - to fałszywe postrzeganie, jakie było nierzadkie kilkanaście - kilkadziesiąt lat temu. Trump to prezydent Stanów Zjednoczonych i troszczy się o swoich obywateli. A resztę spraw na świecie rozgrywa pod kątem tego priorytetu. Zresztą jakie realne kroki podejmuje w sprawie Strefy Gazy, gdzie ścierają się interesy dwóch nawzajem nienawistnych narodów semickich, są doskonałym dowodem. Trump nie będzie też Świętym Mikołajem dla Ukrainy. A niedawno Polacy prawie gremialnie odsądzali od czci i wiary papieża Franciszka, któremu (i to bezinteresownie) zależało na przywróceniu pokoju. Bo cierpienie ludzi naprawdę Franciszka bolało.
Owszem, Trump zakończył wariactwo politycznej poprawności w USA, natomiast to człowiek interesu i tylko tak - z tej perspektywie - działa również w Europie Środkowo-Wschodniej. Wszelkie skrajne nastawienia polskich polityków wobec Trumpa wydają się naiwne lub wręcz głupie.
Niezależnie, co będzie dalej, na Alasce to Putin pokazał swoją pozycję. I nie chodzi o czerwony dywan ani oklaski Trumpa na jego widok. Prezydent USA przy wielu okazjach jest strasznie ekstrawertywny i wyczynia rękoma różne gesty, którym niekoniecznie należy przypisywać duże znaczenie. Chociaż uznanie oklasków nieodwdzięczonych przez Putina za wasalstwo to chyba przesada, jednak Trump nie potrafił albo nie miał interesu realnie postawić się Putinowi.
Gdyby Trump był polskim politykiem i wykazywał wobec prezydenta Rosji chociażby tylko tyle politycznej kurtuazji co na Alasce, zyskałby miano "rosyjskiej onucy" - bo my bardzo lubimy skrajne etykiety. Stygmatyzując, żyje się łatwiej. Przez wiele miesięcy w Polsce nawet wyłącznie wspomnienie o możliwości współpracy ze wschodnim mocarstwem prowadziło do histerii bądź ostracyzmu społecznego. Czy teraz będzie stać komentatorów i polityków tzw. „pierwszego garnituru” na zbanowanie Trumpa? Potraficie być konsekwentni?
Chciałbym też usłyszeć stanowisko zarówno PiS jak i PO. Czy skoro Wielki Brat z Zachodu już uznaje możliwość współpracy z przywódcą wysyłającym cynicznie drony i samoloty, by zniszczyć sąsiedzki kraj, nasi decydenci zaczną zmieniać retorykę? Również obaj marszałkowie rotacyjni - ten z Polski 2050, który niebawem powinien fotel przekazać temu z Lewicy - mają nad czym myśleć, skoro Wielki Brat z Zachodu umie ugościć Wielkiego Brata ze Wschodu. To dopuszczalne w polityce, czy już łajdactwo?
Rafał Osiński
Sprawy społeczno-polityczne i kościelne, edukacja, ochrona zdrowia to bliskie tematy. Ale nie tylko.
Jestem uważnym obserwatorem i pomagam, abyśmy nie utopili się w naszej rzeczywistości.
Prowadzę kanały na You Tube oraz X:
@RafalOsinski-WnikliwyKanal
@RafalOsinski-psychoedukacja
https://twitter.com/RafalOsinski_
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka