Wybory definitywnie wykluczyły z polskiej sceny politycznej klasycznych postkomunistów. Przegrał i Miller, i Kwaśniewski. LiD wziął tyle, co SLD dwa lata temu i dwie trzecie tego, co wzięły wówczas partie go tworzące. Czy wygrał Olejniczak? Czy to raczej wynik osiągnięty na fali antykaczymu? Myślę, że raczej to drugie. LiD nie ma w tej chwili żadnej koncepcji na przyszłość poza komisjami w sprawie Blidy. Pozostaje mu niewola antykaczyzmu wyrażająca się w roli przystawki PO w czasie obalania wet prezydenta.
Kwaśniewskiemu marzyło się, że ostanie polskim Blairem, tak jak Lepperowi prezydentura. Przywódca LiD ma powody do zadowoleni, bo skończył lepiej niż szef „Samoobrony”. W tej chwili polska lewica jest bez przywódców, bez programu, z historią, która bardziej ciąży niż pomaga.
Ale im dalej będziemy oddalać się od dnia wyborów, tym większa będzie gromadka sierot po PO. Platforma nie jest w stanie spełnić oczekiwań olbrzymiej grupy swoich wyborów. PO sprzedaje dużej części swojego elektoratu swój wizerunek jako obraz partii liberalnej. Jeśli jednak pogrzebiemy pod marketingowymi opakowaniami, to znajdziemy tam jeśli już coś, to zwykłą chadecję. Być może i w jakimś stopniu liberalną /choć o wiele bardziej lumpenliberalną/ w kwestiach gospodarczych, ale bez przesady. Na pewno nie liberalną w sprawach światopoglądowych.
Dobry czas do przegrupowani na lewicy minął. W przeciwieństwie do Kaczyńskiego, któremu marzyła się silna lewica pożerająca PO Tusk będzie robił wszystko, by po lewej stronie nie wyrosła mu konkurencja. Ale paradoksalnie ten „zimny wychów” plus pozbycie się złudzeń, że „przyjdzie Olo i załatwi” jest olbrzymią szansą dla liberalnej lewicy. O ile powstanie.
Inne tematy w dziale Polityka