Rapacz Rapacz
52
BLOG

Jak Tusk zostanie prezydentem (strategia optymalna?)

Rapacz Rapacz Polityka Obserwuj notkę 9
Donald Tusk ma wszelkie szanse, by zostać prezydentem w 2010 roku. Nawet jeśli jego popularność w społeczeństwie spadnie kilkakrotnie, może go wybrać Zgromadzenie Narodowe. Im więcej ostrych sporów kompetencyjnych premiera z prezydentem, tym perspektywa ta bliższa.Dla Tuska musiało być wstrząsem pojawienie się informacji jakim to dobrym kandydatem na prezydenta będzie za trzy lata Radek Sikorski. Nieważne jest tu kto, ale to, że w jego obozie politycznym jest poważnie brany pod uwagę ktoś inny niż sam Tusk. Wydaje się bowiem, że w przeciwieństwie do Jana Rokity (jak twierdzi) i Jarosława Kaczyńskiego (jak wszyscy twierdzą), którzy chcą rzeczywistej władzy, a nie urzędu, Tuska bardziej satysfakcjonowałoby stanowisko prezydenta niż realne władza premiera. Konieczność wzięcia premierowania oznacza znaczne pogorszenie sobie warunków startu w wyborach za 3 lata. Marcinkiewiczowi udało się uprawiać PR przez kilka miesięcy. Jak to robić przez 3 lata nie popadając w śmieszność?Nie zapominajmy o wrogu nr 1 Tuska, który jako senator niezależny może spokojnie rozpocząć za rok drogę ku prezydenturze. A jeśli nie on, to może ktoś inny.Przyjmując, że D. Tusk chce zostać prezydentem RP można wskazać trzy strategie. Pierwsza to po prostu wziąć prezydenturę jako premier – wspomniałem już jak jest ona niebezpieczna. Druga polega na doprowadzeniu do szybkich wyborów prezydenckich. Zakłada ona jednak jakąś fizyczną eliminację L. Kaczyńskiego, bo żadne impiczmenty nie dadzą tu rady. Trzecia, na pozór głupawa, ale politycznie rokująca, to starać się o sukcesję po Lechu Kaczyńskim, przy pewnej aprobacie Jarosława Kaczyńskiego. Wywoływane co chwila kryzysy rząd-prezydent ukazują to, o czym od dawna wszyscy wiedzą: zbyt silna pozycje prezydenta wybieranego w powszechnych wyborach, przy jednoczesnym wprowadzeniu ustroju wręcz kanclerskiego. Przy czym nie chodzi o uprawnienia, ale właśnie od mandat z woli narodu. Kohabitacja jest możliwa, ale nie ma żadnych zabezpieczeń ani w zapisach, ani w praktyce by wykluczyć nawet otwartą wojnę prezydenta z premierem. (Pytanie: czy prezydent może uniemożliwić rządzenie zwołując permanentną Radę Gabinetową?).Często wskazywanym wyjściem jest rezygnacja w powszechnych wyborów prezydenckich i wybór głowy państwa przez Zgromadzenie Narodowe. Nawet pozostawiając większość kompetencji, jakie w tej chwili ma prezydent, jego pozycja będzie zbyt słaba, by mógł kwestionować decyzje rządu. To oczywiście wymaga zmiany w Konstytucji, ale o radykalnych zmianach w ustawie zasadniczej mówią i PO, i PiS. Sądzę, że PiS jest w stanie zaakceptować wśród tych zmian także zmianę sposobu wybierania prezydenta, licząc, że jeśli pociągałoby to za sobą wybór Tuska. Rzeczywiste problemy tkwią raczej w uzgodnieniu reszty zmian.Nawet jeśli ceną zatwierdzenia tych zmian w Konstytucji byłoby rozwiązanie parlamentu i wybór prezydenta przez nowe Gromadzenie Narodowe, to i tak daje to Tuskowi największa szansę na wygraną. A zarazem pozwala uniknąć publicznego osądzenia jego rządów, gdyż wybór prezydenta przez ZN rządzi się innymi prawami.Natomiast dla Lecha Kaczyńskiego jest to wygodne pożegnanie się z urzędem, bo będąc wybranym przez naród, nie będzie się zniżał do ubiegania się o posadę “małego prezydenta”.Oczywiście to wszystko to prorokowanie zakładające, że jest jakiś punkt siodłowy w tej grze. Doskonale wiem jednak, że gracze imają się co rusz innych strategii.
Rapacz
O mnie Rapacz

...I Z DOBREGO DO KOŃCA.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka