Impreza pod tytułem Reggaeland 2009 interesuje mnie jedynie w części „muzyki klubowej”. Koncerty reggae na dużej scenie to jakoś nie dla mnie, to zamulanie, takie powolne, za powolne. Jungle, mash-up, raggacore, raggajungle. Ewentualnie dubstep. Trochę pobaunsowałem. Wyspać się nie szło- poszedłem spać o 3 rano po poprzedniej niedospanej nocy, a już o 5-tej jakiś spragniony imprez kumpel nas wszystkich obudził. Impra jest generalnie całodobowa ze „zwiechą” około 8 rano.
Następny dzień festiwalu zakończyłem wcześnie, poszedłem spać pośrodku koncertu Buju Bantona, głównej gwiazdy festiwalu, którego występ był po prostu nieciekawy w porównaniu z jego świetnym występem na niemieckim Summerjam’ie w Kolonii tydzień wcześniej. Nie wiem, czy to kwestia polskiej publiczności która niezbyt dobrze zmotywowała artystów (nawet nie było bis-u)? A może generalnie polskiej atmosfery? Buju taki koncert dał na Summerjam’ie że byłem przeświadczony co do świetnego zainwestowania kilkuset euro jakie pochłonęła mi wycieczka do Kolonii. Jakoś pokazał się nie tylko ze strony muzycznej, ale także jako obdarzony niezwykle ciętą ripostą facet. Byłem pod wrażeniem nie tylko Buju- muzyka, ale także Buju- kolesia. A tu? Był tylko Buju-muzyk. Nie nawiązano żadnego kontaktu z publiką, chyba dla niego dużo bardziej egzotyczną niż ta niemiecka, dziś już przecież kolorowa rasowo i bardziej rozochocona nawet. Rozczarowani poszliśmy spać, nie czekając nawet końca nudnawego występu.
Od jakiegoś czasu jeżdżę na festiwale, wcześnie chodząc spać, próbując jeść zdrowe rzeczy, i ogólnie żyć zdrowo. Organizatorzy Slotartu wiele, a w zasadzie większość wydarzeń kulturalnych zaplanowali o 0.30 w nocy i później. Nabycie zdrowej żywności jest praktycznie niemożliwe, sprzedaje się w zasadzie tylko napoje Coca-Coli (np. Reggaeland) i nie można kupić nawet soku. O żywności wegetariańskiej czy wegańskiej w wielu przypadkach można zapomnieć. Pasztety sojowe znikają ze sklepów w okamgnieniu, mimo że zapobiegliwi sprzedawcy robią gigantyczne zapasy choćby w takich dziurach jak Lubiąż, a spożywają je nawet klasyczne dresy z namiotu obok (Płock). W ogóle kupienie dobrej jakościowo żywności, ciemnego chleba i dodatków to wydatek ok. 40- 50 PLN na dzień. A ile jest na takich festiwalach osób biednych, niemających nawet na chleb? A ilu z biedy nie przyjeżdża? Nie pytajcie…
Zresztą, wyjazd na festiwal w Europie potrafi kosztować tyle co tygodniowe wczasy w 5-ciogwiazdkowym hotelu w północnej Afryce. Z dolotem. Tyle że tu śpimy w namiotach, kąpiemy się w chłodnym zalewie pod Kolonią, słuchamy muzyki, spotykamy znajomych i w większości palimy dżointy (legalne w niemal całej Europie Zachodniej, gdzie wolno zwykle posiadać niewielkie ilości „na własny użytek” i je konsumować). Znane festiwale reggae to właśnie ów Summerjam w Kolonii (nielubiany ze względu na grasujących po niestrzeżonym gigantycznym polu kilkudziesięciu tysięcy namiotów złodziei – fani zostawiają w swych namiotach odtwarzacze CD, wszelki drogi sprzęt elektroniczny, najwyraźniej nie spodziewając się najścia Babilończyków). Oraz kilkudniowy festiwal Rototom w północnych Włoszech czy Sundance w Holandii, w tym roku skasowany. Pod koniec wakacji (30-31 sierpnia 2009) jest 2-milionowy dwudniowy korowód „Notting Hill Carnival” w Londynie.
Owszem, są też polskie festiwale (jak np. Ostróda (14-16 sierpnia) czy Bielawa, ale daleko im do atmosfery i jakości typowych reggaefestiwali europejskich, gdzie osobę lekko pijaną zobaczymy raz na 100 tysięcy osób. Polacy używają raczej typowo-polskich używek choć to powoli się zmienia. Ale zmienia się też polskie reggae. Obecnie wydaje się po 20- 30 płyt polskich wykonawców w tej kategorii, kiedyś było to kilka razy mniej. Rosną w siłę nowe trendy, przynajmniej w światku reggae muzyka raggajungle przestaje być marginesem, choć do mainstreamu w tym światku jeszcze jej daleko. Mimo to generalnie widać koniec mody na ten typ muzyki i tą kulturę. Są jeszcze jakieś zajarane tą sceną i kulturą nastolatki, choć jest ich z roku na rok coraz mniej. Festiwale notują rekordowe liczby widzów, ale w środowisku mówi się o końcu kolejnej wielkiej epoki rozwoju tej sceny w Polsce.
Inne tematy w dziale Kultura