Czytam różne relacje, i jedno mnie dziwi. Brak jakiejś obiektywności. Oceny wciąż są dramatycznie różne (vide: Atak na Polskę na stronie GW oraz tekstu w Wikipedii).
Szczerze mówiąc, nie wiem komu wierzyć. Żyjemy w epoce w której kto ma media, ten ma władzę. Nad przeszłością, nad przyszłością. Taki wielki brat.
Jakie to dziwne, że mimo tego iż np. publiczne media są we władaniu dawnych wrogów komunizmu, dziś wciąż nie wiadomo jak tak naprawdę było. Być może brak nam szanowanych, niezależnych historyków, którzy mówią to co myślą, a nie to co chce dana władza.
Kończy się druga dekada od upadku komunizmu. Dawne postkomunistyczne elity wypadły w zasadzie z życia publicznego. Dziś nawet nie weszłyby do parlamentu, jak donoszą wyniki sondaży.
Wielu utrzymuje że "Gazeta Wyborcza" jest wciąż ostoją postkomunistycznych elit. Możliwe że to oskarżenie jest niebezpodstawne- ideologia tej gazety jest dla mnie bardzo niejasna. Jako jej czytelnik powiem że gazeta ta jako jedno z nielicznych mediów broni interesów niekatolickiej mniejszości (np. przed w zasadzie obowiązkową religią w szkołach- bo co zrobisz z 7-letnim smykiem, który jako jedyny miałby czekać godzinę na korytarzu podczas gdy reszta dzieci ma religię? Równość wyznań? Państwo świeckie?).
Siła dawnych postkomunistycznych elit bierze się z tego że jakoś-tam bronią one różnych mniejszości przed nadużyciami Państwa w którym większość tworzą katolicy. Chcący, jak czasami to widzę, nieco na siłę narzucić to wyznanie wszystkim innym, nieszanujący odmienności innych, zmuszając ich np. do publicznego deklarowania jej (inaczej nasze dziecko w szkole automatycznie trafia na religię katolicką).
Z komunizmu wpadliśmy w "katolickie zacietrzewienie". Te uważane za postkomunistyczne media są ostoją umiarkowania i tolerancji, bronią, kiepsko bo kiepsko, niekatolickie mniejszości przed państwem wyznaniowym.
Inne, uważane za konserwatywne lub prawicowe media nie widzą tego problemu, widocznie na temat praw mniejszości mają inne zdanie -chyba takie że te mniejszości powinny być katolickie. Odrzucają ich prawo do odmiennego wyznania i tyle. Nie dopuszczają różnych mniejszości do głosu, na ich stronach nie ma nawet moderowanych forów internetowych, gdzie taki głos możnaby wyrazić tak jak np. na forum "GW".
Pisząc to, nie mam zamiaru nikogo obrażać. Chcę jedynie unaocznić, dlaczego mimo upływu lat, w Polsce wciąż żywe są wpływy elit tamtego ustroju. Po prostu nie wszycy jesteśmy katolikami, bądź jesteśmy nimi w różnym stopniu zaawansowania. Wydaje mi się, że celem ruchów prawicowych jest jakaś krucjata katolicka, państwo wyznaniowe.
Bo nie jest nim tolerancja wyznaniowa i państwo świeckie, czyli takie wspólne, i ateistów, i katolików, i buddystów etc. Ideę państwa świeckiego zdemonizowano, ba, trudno powiedzieć by Polska była państwem świeckim. Możliwe nawet, że różnym mającym swe media krzykaczom ta idea, z racji ich słabego wykształcenia, nie jest wcale znana. Nie oznacza ona przecież, że obywatele mają stać się areligijni.
Minęło 26 lat od stanu wojennego, i wolność słowa w tym kraju mamy taką, że swoje uwagi na temat państwa świeckiego i dzieci innowierczych w szkołach mogę zamieścić na swoim blogu albo w jakiejś niskonakładowej gazetce, bo w niczym poczytnym szansy ukazać się nie mają. A różni konserwatyści krzywią się że mamy wciąż jakieś wielkie macki dawnego systemu. Ej, nie przesadzacie?
Inne tematy w dziale Polityka