Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
37
BLOG

Nowy Rok świętowany w cieniu Królika & znajomych

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 0
Szliśmy przez Kraków. Słysząc imprezę na rynku i przedpotowowe zespoły pomyśłałem sobie że kiedyś w tym kraju komuniści pomyśleli że muszą oddać władzę. Oddali więc swoim znajomym i kumplom. A te zespoły na rynku to po prostu koledzy tych kolegów którzy przejęli kiedyś władzę. Bo nie są ani dobrzy ani jacyś błyskotliwi. I te media są tak samo: wybrane przez polityków. Może to są po prostu ich znajomi. I promują swoich znajomych. Może to wszystko to totalna jedna wielka sitwa.

Także dlatego nasz kraj wciąż po tylu latach nie wyprodukował żadnego offowego, nieco bardziej niezależnego filmu. Wszystko co się kręci w kinie, wygląda na dzieło znajomych królika. A ci życie znają chyba tylko ze szkolnych podręczników. Polskie kino chce uczyć i jest w tym nudne jak największy zjeb-moralizator. Od lat kino w tym kraju nie wyprodukowało nic współczesnego, chyba że ekranowe wersje seriali. Nawet katolickie i pokatolickie społeczeństwa dają radę: Hiszpanie mają od lat Almodovara, Irlandczycy „Śniadanie na Plutonie", a Polska wciąż czeka na wolne kino nieprzyciśnięte oficjalnym butem Królika & znajomych.

Nie znam się na kinie, za to zna się P. Jego znajomi opowiadali mi w trakcie spacerów po ulicach holenderskich miast, jak to P. złożył w imieniu swojej fundacji organizującej festiwal filmowy ponad 20 różnych wniosków o granty. Nie dostał absolutnie nic. Za to festiwal „Era Nowe Horyzonty" i tak sponsorowany przez firmę jak w nazwie, dostał lwią część funduszy. Wg opowieści znajomych P., także tu dochodzą macki znajomych Królika.

Ostatnio czytałem na jednym z forów o tym co się dzieje w jednym z państwowych przedsiębiorstw. Na stanowiska ogłaszane są konkursy, ale od kandydatów nie wymaga się znajomości wiedzy z dziedziny którą mają się zajmować, ale doświadczenia w pracy w tymże upaństwowionym sektorze (nawet jeśli doświadczenie można zdobyć poza tym sektorem to wymogi mają dość nieracjonalnie wyśrubowane). Kandydatów odpytuje się z przepisów na temat danego państwowego sektora, i wiedzy na temat np. szczegółowych zasad panujących wewnątrz tychże pańtwowych przedsiębiorstw.

Banda skurwieli broni się nieuczciwymi przepisami przed outsiderami, kompetentnymi ludźmi z zewnątrz którzy normalnie by ich wygryźli w nieustawianych konkursach. A tak wszystko jest lege artis. I tak chyba można podsumować większą część tego co dzieje się w tym kraju. Sądzę że spora część przepisów służy jedynie ochronie synekur, i to ten ograniczający postęp gorset prawny uczynił z tego kraju miejsce z którego się wyjeżdża.  Do tego dochodzą setki, ba, tysiące stołków które od lat dostępne są tylko dla Królika & consortes.

Dobrze że nawijacz M. jeszcze nie wyjechał z tego (k)raju. Wg mnie koleś to najlepszy głos mojego pokolenia (może poza G.). Zapodał straszną rzeźnie na parkiecie. W ogóle wypas impra, choć od razu można było rozpoznać tych którzy z domu wychodzą raz w roku. Ubrani w garnitury chodzili z wódką, podczas gdy ci normalni nie schodzili z parkietu. Przy barze kolejka na pół godziny stania. Obsługa nie wyrabia. Każdy z klientów płaci kilkadziesiąt złotych. Ja wziąłem 2 soki, litrowe w kartonie za 40 zł. Drogo, ale starczyły na godzinę impry. 

Na parkiecie rzeźnia. Bob One okazał się chyba najlepszym polskim nawijaczem raggajunglowym. I pocisnął ostry kawałek dla „panów w garniturach i pań w garsonkach". Jeszcze zapodano na żywo dużo mniej ostrą piosenkę o niedorozwiniętej głowie naszego prezydenta (czy też byłego premiera, nawijacze mówili że nie potrafą ich odróżnić, i na szczęście nie muszą).

http://boski.ziomus29.wrzuta.pl/audio/su8SzpicSK/junior_stress_-_02-_chyba_nie

M. teraz śmiga na desce w Zakopanem, my, zmęczeni i chyba biedniejsi niż on, pojechaliśmy do domu. PKP to koszmar, zresztą jedno z tych bagien zagarniętych przez sitwę krewnych & znajomych. Dziś zresztą wygląda to dziadowstwo nieporównanie gorzej niż za czasów końca komuny. Z Dębicy do Krakowa jechaliśmy w lodowatym wagonie I.szej klasy zamienionym na drugą. Było koszmarnie zimno, mi przemarzły nogi mimo że miałem snowboardowe skarpety. Siedzenia były ohydnie pocerowane mimo że jeszcze niedawno była to pierwsza klasa.

Z Krakowa do Warszawy niedouczona dębicka kasjerka podała nam pociąg o 6.11, którego oczywiście nie było. Po Sylwestrze czekaliśmy więc 2 godziny (na szczęście nie na totalnie brudnym pekapowskim dworcu z klejącą się podłogą i setką pachnących inaczej meneli) na kolejny pociąg o wyglądzie z głębokiej komuny. Typowa podróż PKP, firmą która spieprzy wszystko co może. Ile jeszcze lat tego PKP-u zaserwują nam krewni & znajomi Królika? Nie powinniśmy tęsknić że ludzie uciekają z tego kraju ba, moim zdaniem powinniśmy zachęcać ludzi do masowej emigracji. W innych krajach rewirów zajętych dla Królika i znajomych jest nieporównanie mniej, i nawet takiemu cudzoziemcowi bez wielkich pieniędzy jak ja udało się tam szybko osiągnąć dość wysokie stanowisko.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka