Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
58
BLOG

15 lat mojego życia w Internecie

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Rozmaitości Obserwuj notkę 6

Ludzie używają takie kanciate słowa jakby pochodzili od Polonusów ze Stanów Zjednoczonych, a język polski zdają się chwytać delikatnie jakby wisienki za ich ogonki. Tak, mówią i piszą takim niezgrabnym polskim, wcale, nic a nic się tym nie przejmując. Taki atak polskiej Polonii na Internet. Zalew rodzimych emigrantów. Powychodzili z szaf. Zupełnie jak niektórzy geje. Tworzą pokraczne, kiczowate portale, internetowe czasopisma na polskiej prowincji.

Ostatnio jechałem autobusem nocnym w Warszawie. Wpakowała się grupa osób, trzy kobiety i ze czterech facetów, gejów. Plotkowali ze sobą, jeden z nich nosił wielką nie torebkę, ale Torbę, zupełnie jak kobieta która trzyma w niej wszelkie śmiecie, a gdy o coś poprosisz, to nie może znaleźć. Byli raczej szczęśliwi. Ot, okazuje się że można wyjść z szafy. Ciekawe tylko, czy wszędzie geje są tacy szczęśliwi? Słyszałem że w Nowej Soli ich prześladowano, podobno mazano jakieś hasła na ścianach dom w którym mieszkali.
 
Aj, pamiętam początki Internetu. Kiedyś sieć naprawdę była liberalna. Mam Internet chyba od 1994 roku. Jejku, to już 15 lat. Kiedyś Internet był domeną uczelni wyższych, to one go dystrybuowały do podmiotów komercyjnych. Do gimnazjum chodziłem w Niemczech, pamiętam że już około 1996 roku uczyliśmy się tworzyć strony www. Potem sam ich trochę stworzyłem, nawet sporo. Przeliczając to na strony papierowe, to co najmniej kilka tysięcy.
 
Ta wielka eksplozja polskiego Internetu, jaką mamy obecnie- to dzieło ostatnich kilku lat. Kiedyś gdy odwiedzałem, nie pamiętam już dobrze nazwy, dyskusje.pl czy dyskusje.net, to dominował liberalizm światopoglądowy. Internet otworzył się nagle dla wszystkich środowisk, zabrakło tego mechanizmu w którym ludzie coś wolno budują, a nowi uczestnicy poznają coś co powstało dotychczas. To była trochę eksplozja. Tych nowych nazywano złośliwie „dziećmi Neostrady”, jak usłyszałem od wielkiego tłustego i spoconego Pana w okularach- zapewne jakiegoś zeźlonego informatyka.
 
Dziś sam ginę w technologii. Gubię się w biznesie internetowym z którego poniekąd żyję. Świat idzie tak szybko do przodu, a my mamy tak mało czasu. Starcza z trudem na pracę, rodzinę, znajomych, zakupy, naukę, treningi. Świat tak nagle przyśpieszył. Kiedyś byliśmy jednym z kilkuset forumowiczów, teraz społeczności internetowe mają po 2-3 miliony członków. Każdy ma setki znajomych na danym portalu. Ja jestem na portalu A, a teraz wszyscy przenoszą się na portal B.
 
Uciekam z Internetu. Przeglądam maile, załatwiam biznesy. Publikuję teksty. Ale nie mogę zmusić się do pisania jeszcze maili do przyjaciół. Nie słucham już nawet muzyki przez Internet. Sieć zaczęła nagle mnie jakoś przytłaczać. Co trzeba zrobić, by w tym anonimowym tłumie być sobą? Stronę z filmami o sobie, ze zdjęciami, jak na portalu społecznościowym? Gdzie, i czy w ogóle jest jeszcze miejsce na prywatność? Czy trzeba się obnażyć uczuciowo?
 
Staliśmy się bardzo szybko niewolnikami sieci. Produkuje ona jakiś wielki matrix, w którym idzie o władzę nad sumieniami ludzi, nad ich duszami. Panuje wszelka dowolność- obok siebie są fani niesmacznych rodzajów seksu, i zwolennicy inkwizycji. Wszystko co stworzono, wymyślono. Przez sieć można zorganizować sobie życie, pracować, poznawać ludzi, kupować, sprzedawać. Niektórym trudno jednak zachować umiar. Polacy są dopiero na początku swego e-życia. Dopiero uczymy się żyć w nowej, wirtualnej rzeczywistości, którą przynosi nam XXI wiek.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Rozmaitości