Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
773
BLOG

W Polsce potrzebna jest rewolucja jak w Tunezji czy Egipcie

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 3

Dziś rano nad miastem K. była piękna zorza polarna. Niebo pokreśliły smugi aurory borealis, podobno nieczęste tak daleko ku południu Finlandii. Jadę pociągami Intercity przez skutą lodem Finlandię, by dotrzeć po portu statków do Estonii. Poprzez komórkę łączę się z Internetem i z nadzieją patrzę, czy coś się zmienia w Polsce. Niestety. A może po prostu w Polsce nadeszła pora na koleją wielką rewolucję? Tylko rewolucja obali reżim, który jest przede wszystkim- reżimem prawnym.

Co powinno się zmienić? Polska powinna nade wszystko mieć zmienioną konstytucję na demokratyczną, to jest taką która rzeczywiście oddaje władzę w ręce ludu. O co mi konkretnie chodzi? Aby lud dostał prawo władzy nad politykami- w konstytucji, mimo początkowych deklaracji tego dokumentu, to politycy mają władzę nad ludem. Ludność po prostu nie może zwołać referendum by na przykład zmienić ordynację wyborczą, albo zmienić system finansowania partii politycznych.

Albo zmienić sposób organizowania wyborów, by fałszowanie wyników było trudniejsze. Cóż to bowiem za problem podpisać się członkom komisji za nieobecnych wyborców? Gdy się słyszy że dwa największe ruchy polityczne kraju uzgadniają w jakimś okręgu że swoje głosy nawzajem liczą poprawnie, a resztę głosów oddanych na inne ruchy „minimalizują”, to stan ten jest dekoracją, a nie demokracją.

Polska jest reżimem. Widać to także w światowych rankingach demokratyzacji. Utknęliśmy, po prostu na lata utknęliśmy, w okolicach tuzów Ameryki Łacińskiej. Jesteśmy nawet prześcigani w demokratyzacji przez kraje w rodzaju Panamy, i nie jestem pewien czy nie także Jamajki (vide Democracy Index 2010).

Polska potrzebuje także pilnie zmienić system sprawowania rządów. Jesteśmy krajem rozległym terytorialnie, by zarządzać takimi krajami stworzono koncepcję federalizmu, przybliżając władze bliżej ludzi, także geograficznie. Każda część rozległego terytorialnie kraju ma osobny rząd, skarb, parlament. Władzom regionalnym podlega całe szkolnictwo włącznie z wyższą edukacją i układaniem programów nauczania, policja (poza policją federalną). To regionalne władze ustalają np. w niemieckim przypadku przepisy prawne na danym terenie, przy czym kompetencje rządu centralnego są ograniczane.

Wszystko po to by stworzyć wewnątrz jednego kraju konkurencję. Konkurencję o mieszkańców, o kapitał ludzki i finansowy. To działa do tego stopnia wydajnie że np. w Szwajcarii jedne kantony są zmuszone do kopiowania udanych innowacji innych kantonów, np. w dziedzinie oświetlenia ulic czy szkolnictwa, każda zwłoka bowiem sprawiłaby że stałyby się mniej konkurencyjne i straciłyby mieszkańców, którzy po prostu poprzeprowadzaliby się tam gdzie stosunek wielkości podatków do jakości usług publicznych jest najlepszy. W Polsce żadne władze nie myślą w ten sposób, bo władza jest monopolem. Monopole się rozbija.

Polska potrzebuje rewolucji, potrzebuje wielkiej siły społecznej która obali obecną konstytucję, narzuconą wcale nie przez referendum, decyzja obywateli, ale wdrożoną decyzją sądu złożonego z reprezentantów polityków.

System w Polsce jest pochodną takich dokumentów jak konstytucja. A ta jest, krótko mówiąc, spieprzona. Nie gwarantuje ani bezstronnych mediów publicznych, ani szeregu atrybutów demokratycznych społeczeństw. Pisząc te słowa, jestem w demokratycznych kraju. Pociąg, jak pisze na wyświetlaczu nad moim siedzeniem, pędzi właśnie 161 kilometrów na godzinę, a tory prowadzą przecież tylko do miasta mającego 160 tysięcy mieszkańców. W Polsce na podobnej linii koło miasta z którego pochodzę średnia prędkość kolei to 30- 40 km/h. Teraz mam zatkane uszy, bo pociąg wjechał do tunelu i ciśnienie bardzo gwałtownie wzrosło.

Miasta są czyste aż chce się patrzeć, choć to daleka północ. Brak jest zaniedbanych slumsów, chodników z połamanych płytek, samochodów parkujących na trotuarach. W miastach w których w Polsce byłby jeden teatr na krzyż, tutaj działa ich kilka- kilkanaście, wszystkie grają różne musicale, które są najbardziej rentowne (bo ludzie lubią utwory muzyczne w teatrach, i tak było np. już przed wojną na polskich Ziemiach Odzyskanych). Nawet zimą jest cała masa turystów w miastach gdzie po prostu nic nie ma, i mają najwyżej 200 lat. W takim Tampere jest co najmniej kilkanaście różnych muzeów, arboretum, delfinarium (tego akurat nie popieram), planetarium, i tym podobne cuda, nie wspominając sali gimnastycznej . W Turku, mieście wielkości Opola, jest tyle teatrów i muzeów że aż nie chce się wierzyć.

Wielką wadą wydaje się drętwe życie nocne, w Polsce „za dobrych lat” sprzed masowej emigracji po 2004 roku w miastach porównywalnej wielkości działo się po prostu znacznie więcej. Ale też- może ja nie wiem gdzie szukać imprez. Lokalna ludność którą trochę poznałem (lokalni tricksterzy), wcale nie jest imprezowa, choć na przykład w takim Turku jest nieporównywalnie więcej rastamanów niż w polskich miastach tej wielkości.

I to gdzie tak jest? Miejscami jest tak zimno że jak się spaceruje to zamarzają policzki jeśli nie ma się kominiarki. Dziś w Helsinkach jest minus 23 stopnie Celsjusza. Polskie rękawiczki w ogóle nie nadają się na te mrozy, wystarczy 5 minut spaceru z domu na dworzec i odmarzną nam ręce.

Ogromy statek przedziera się łamiąc lód przez czasem kompletnie zamarzniętą, a czasem parującą obficie ze wszelkich pęknięć między bryłami lodu, bezkreśnie białą taflę Bałtyku. Gigantyczne przeszklone patio na dziobie pozwala rozkoszować się białym bezkresem. Na drugim brzegu majaczy już Tallin.
 

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka