Szokujące!
"Przerywam milczenie sprowokowana sprawą Maleszki. W tej historii, jak w soczewce, skupia się dwuznaczność kryteriów, jakimi kieruje się kierownictwo "Gazety Wyborczej". Z jednej strony "Gazeta" latami kryje, chroni i opłaca gangstera moralnego, jakim jest Maleszka, nazywając to "aktem miłosierdzia chrześcijańskiego" oraz stosowaniem kryteriów "socjalnych i humanitarnych". Określa ponadto samą siebie jako "ofiarę", a Maleszkę jako "tragiczną postać".
"Z drugiej strony to samo kierownictwo "Wyborczej" - pisze w "Rz" Kalabińska - pozbawiło pracy swojego wieloletniego korespondenta Jacka Kalabińskiego, gdy był śmiertelnie chory i Jego życie zbliżało się do końca. Wobec Jacka Kalabińskiego "GW" nie zdobyła się ani na "akt miłosierdzia chrześcijańskiego", ani na zastosowanie kryteriów "socjalnych i humanitarnych".
Barbara Kalabińska informuje też o telefonie Heleny Łuczywo, zastępcy Adama Michnika, do Jacka Kalabińskiego. "Rozmowa przebiegła następująco (co przepisuję z diariusza, bo pamięć jest ułomna):
Helena Łuczywo: Jak się czujesz?
Jacek Kalabiński: Lepiej. Właśnie szykuję się wrócić do pisania.
Helena Łuczywo: Nie musisz. Właśnie dyskutowaliśmy tu w redakcji i zdecydowaliśmy, że "Gazeta" nie może ponosić ryzyka trzymania nieubezpieczonego korespondenta.
Jacek Kalabiński: ??
Helena Łuczywo: Zaraz dostaniesz faksem zwolnienie. Widzisz, nie jesteśmy bezwzględnymi kapitalistami, tylko humanitarnymi demokratami, dlatego nie dzwoniliśmy do ciebie w lutym, kiedy gorzej się czułeś.
Komentarze