Harcownik Harcownik
218
BLOG

Prawybory i prawdziwe wybory w PO – czyli triumf socjotechniki

Harcownik Harcownik Polityka Obserwuj notkę 0
        Zainspirował mnie tekst Mariusza Max Kolonko, który zadebiutował dzisiaj na Naszym salonie24. Nie mam tak kwiecistego stylu, za co z góry przepraszam. Żyjemy szybkim tempem dnia dzisiejszego, nie mając często czasu na refleksje. Warto czasem, dokonać oceny tego co zaszło-było, że tak się niepoprawnie wyrażę.
Pan Max Kolonko przedstawił sprawę Sikorskiego i prawyborów. Chciałbym ten temat nieco rozwinąć.
 
Pomysł na wybory prezydenckie partii rządzącej, czyli PO był prosty:
PO nie mogła już dłużej eksploatować walki z PiS jako głównego i przewodniego motywu wyborów, ponieważ PiS nie jest już u władzy od 3 lat. Nadal jednak całkowicie nie zrezygnowano ze straszenia wyborców wizją powrotu PiS do władzy jako swoistego Armageddonu. Jest to ciągle eksploatowany motyw, choć z mniejszym natężeniem.
 
Ponieważ zakładano, że będący w opozycji PiS będzie partią atakującą obecną władzę, trzeba było przeciwstawić hasło wyborcze, które symbolizowałoby rozwagę, umiar, stabilność i pobudza wizję perspektywy dobrobytu. Takim hasłem wybrano slogan „zgoda buduje”.
 
Jak wzmocnić efekt propagandowy tego hasła?
Jest to proste - idea prawyborów daje właśnie taką możliwość. Po pierwsze poprzez dobór odpowiedniego kontrkandydata dla faworyta, jakim był od początku namaszczony przez Tuska – Bronisław Komorowski. Cichy spokojny, naturalny sprzymierzeniec Tuska wobec wewnętrznej opozycji schetynowskiej. Wystarczyło więc wybrać Komorowskiemu odpowiedniego kontrkandydata, który nie posiada cech uwiarygodniających główne hasło wyborcze i stanowi jego przeciwieństwo. Na takiego kandydata idealnie nadawał się Radosław Sikorski. Polityk, który jest „w gorącej wodzie kąpany”, popełnia gafy (jak ta o dziadku Obamy, który zjadł misjonarza) i który ma wybujałe ambicje. Typowy Yuppie, który przyciągnąłby młodych, bo rozważnych tradycjonalistów miał przyciągać Komorowski.
Komorowski w nowej wersji „nie chcem, ale muszem” nie musiał już nic mówić. Zresztą konsekwentnie unikano merytorycznej debaty, ponieważ PO tak naprawdę nie może się pochwalić żadnymi merytorycznymi osiągnięciami. Obiecane cuda i reformy nie nastąpiły, a wręcz przeciwnie nastąpił katastroficzny wzrost długu publicznego i pogorszenie zdecydowanej większości istotnych wskaźników ekonomicznych. Naturalnie więc eksponowano inne przymioty, jak chociażby rzekoma demokratyzacja partii, przez zastosowanie prawyborów.
Dodatkowe plusy, to wystartowanie z kampanią wyborczą na długo przed jej oficjalnym ogłoszeniem, co pozwalało odwrócić uwagę od bieżących spraw politycznych i gospodarczych. A miał to być rząd fachowców o nowych standardach moralnych.
Ponadto kandydatura Sikorskiego, wymuszałaby w PiS naturalną potrzebę jego krytyki, który jak wszyscy pamiętamy, w kompromitujący sposób opuścił szeregi tej partii. Dorzynanie watach i inne wypowiedzi, nadal były i są w naszej pamięci, więc liczono na atak wobec Sikorskiego, co w naturalny sposób promowałoby Komorowskiego. Te przewidywania się sprawdziły.
Sikorski od początku, musiał zdawać sobie sprawę, że został wystawiony do ringu w roli przysłowiowego kelnera, który dostarcza tylko punktów. Wrodzona wybujała ambicja pozwalała jednak wierzyć Sikorskiemu, że może odnieść sukces. Oczywiście Tusk nie mógł na to pozwolić. Spektakl miał inne cele, dlatego Sikorski miał spętane ręce nakazem mówienia wyłącznie dobrze o kontrkandydacie. W dodatku obowiązywał zakaz poruszania spraw merytorycznych. Tylko naiwny może wierzyć w prawdziwy dyskurs, gdy nie można odnieść się do meritum a krytyka jest zakazana.
Zorganizowano nawet „debatę”, której scenariusz wzbudził powszechny uśmiech, przez swoją miałkość i farsę. Przygotowano uprzednio pytania, przygotowane były także odpowiedzi, które często odczytywano wprost z kartki spowodowały, że jedyne co przyciągało uwagę to nogi prowadzącej.
 
Jak było do przewidzenia, zwycięsko z prawyborów wyszedł Komorowski.
 
Sikorski stracił i to bardzo dużo. Musi teraz mocno odrabiać pańszczyznę partyjną, aby odbudować swoją poprzednią pozycję. Już to robi organizując wiece poparcia dla Komorowskiego, bez udziału tego ostatniego – jakie to upokarzające. Prorokuje, że niedługo nastąpi zmiana Sikorskiego stanowisku Ministra Spraw Zagranicznych i to za sprawą Komorowskiego. PO jednak obawia się trochę Sikorskiego, aby nie odkręcił takiego samego numeru jak PiS, dlatego jest w pewnym sensie zakładnikiem swoich chwytów. Zresztą Sikorski też nie ma już gdzie się przetransferować, więc robi dobrą minę do złej gry i nadal odrabia partyjną pańszczyznę, aby tylko utrzymać swoje stanowisko.
Dlaczego zmiana nastąpi za sprawą Komorowskiego? Nie dlatego, by osobiście za nią optował. Zmiana Sikorskiego nastąpi dlatego, że Komorowski wypadł w tych wyborach naprawdę słabo. Trzeba było dużej mobilizacji wszystkich zaprzyjaźnionych mediów, które odpowiednio dozują przetrawioną papkę informacyjną. Mimo wszystkich zabiegów, nie udało się jednak ukryć powierzchownej wiedzy Komorowskiego na wiele ważnych tematów oraz licznych wpadek, które popełniał niemal każdego dnia. To wszystko nakazuje zadać pytanie o to, jak słabym kandydatem był Sikorski? Skoro przegrał z Komorowskim, który w polityce porusza się, jak słoń w składzie porcelany i któremu niezbędny jest przykucnięty z boku sufler, podpowiadający jak ma odpowiadać na pytania ważne dla Polski. Żałosna była twarz Tuska, który niemal zamierał z przerażenia za każdym razem, gdy Komorowski pojawiał się na mównicy.
 
To wszystko mocno osłabiło pozycję Sikorskiego, pomimo nieczystej gry ze strony jego towarzyszy partyjnych w prawyborach. Przypuszczam, że nie powiedziano mu całej prawdy o prawyborach i potraktowano go instrumentalnie. Co w niczym go nie usprawiedliwia, bo sam sobie wybrał takie towarzystwo.
 
Dzisiejszy świat opiera się na prostych skojarzeniach, szybkim przekazie i treściach podawanych w sposób hasłowy, a więc jedynie na wiarę. Wielu ludzi jednak doznaje dysonansu poznawczego pomiędzy tym, co przedstawiają im politycy (za pomocą zaprzyjaźnionych mediów) a tym jak wygląda otaczająca ich rzeczywistość. Jesteśmy o krok, od przekroczenia masy krytycznej, gdzie zaufanie do PO zacznie drastycznie spadać. PO tak naprawdę nie może już nic zrobić i nawet przejęcie całej władzy nie wiele jej pomoże. PO nie jest zdolna do przeprowadzenia obiecanych reform. Przejęcie władzy w TVP jedynie może przedłużyć stan marazmu i stagnacji, ale nie zapobiegnie nieuchronnemu. Pijarowcy z PO również nie mogą odwracać w nieskończoność uwagi od prawdziwych I wciąż nierozwiązanych problemów życia codziennego. Nawet, udane sztuczki i nowe przedstawienia medialne, nie są w stanie zapobiec temu, co nazywa się brakiem wymiany elit i zamykaniem się w gronie wyjących staruszków. Młodzi przestają kupować produkt oferowany przez PO i przestają wiązać z nimi swoje nadzieje. Pierwszym symptomem tego jest reakcja tych najbardziej przedsiębiorczych i zaradnych - czyli polskiej emigracji zarobkowej. Z dystansu i w oparciu o standardy polityki europejskiej czy też amerykańskiej obiektywnie dostrzegają beznadziejność PO i fasadowość władzy jaką reprezentuje ta partia. Oni już wystawili czerwone kartki, a nawet penisy kandydatowi Komorowskiemu. Za chwile przyjdzie kolej na tych, co pozostali w Kraju i dłużej są poddani indoktrynacji.
Wielu samych członków PO wykazało brak zaangażowania (lekko mówiąc). Pierwszym ostrzeżeniem była niska frekwencja w samych prawyborach. Obecnie, we właściwych wyborach prezydenckich, trzeba było dowozić ich autokarami z całej Polski, z czego wyraźnie nie byli zadowoleni. Młodzi demokraci wyglądają jak nieletni fani Breatney Spears, którzy o polityce nie mają zielonego pojęcia, dla których to jedynie zabawa taka sama, jak w przysłowiowej piaskownicy. Po odpowiednim urobieniu za parę lat, mogą stanowić cenny materiał dla PO. Jest tylko jeden problem – zanim osiągną pełnoletniość PO zostanie zmarginalizowana politycznie do roli, jaką wcześniej, czy później, pełnią wszystkie partie populistyczne, dla których istotą rządzenia jest władza dla samej władzy i zachowanie status quo.
 
Pozostawiam Państwa z tymi przemyśleniami i mam nadzieję, że tak, jak ja chcecie prawdziwej polityki. Polityków, którzy zajmują się skutecznym rozwiązywaniem realnych problemów, którzy mają gotowe pomysły i konkretne rozwiązania, którzy głośno i szczerze przedstawiają swoje poglądy społeczeństwu, a w przypadku, gdy zmieniają poglądy, przyznają się do błędu i ponoszą za nie odpowiedzialność, lub przynajmniej za nie przepraszają.
 
 
Mój wybór będzie racjonalny. Głównym moim celem jest odsunięcie od władzy oszustów, którzy posługują się socjotechniką w relacjach społecznych.
Z innymi osobami, które poważnie traktują obywateli można prowadzić uczciwy dialog, nawet jeżeli znacznie różnimy się poglądami. Z nimi mogę się spierać co do konkretnych rozwiązań i nie szkoda mi niekiedy ustąpić pola.
Natomiast z ludźmi, którzy pragną realizować swoje cele metodami nieetycznymi, dopuszczając się często manipulacji nie ma żadnego sensu rozmawiać. To wyrachowani oszuści, którzy na pewno nie mają dobra wspólnego za cel nadrzędny. Udział w ich przedstawieniu jedynie uwiarygodnia te osoby i takiego błędu nie należy popełniać. Nie ma alternatywy głosowania na mniejsze zło, jak się niektórym wydaje - takie przedstawienie sprawy to klasyczna manipulacja.
 
 
 

--------------------------
 

Inżynieria społeczna, inżynieria socjalna, socjotechnika, (ang. Social engineering) w politologii, socjologii i marketingu to zespół technik służących osiągnięciu określonych celów poprzez manipulację społeczeństwem. Osoba posługująca się inżynierią społeczną sądzi, że cel do którego dąży jest ważniejszy niż prawda czy niezależność myślenia osób poddawanych manipulacji. Socjotechnika odwołuje się do emocji człowieka i stara się uśpić ludzki rozum. Często manipulator stara się przekonać odbiorcę jego przekazu do swoich idei nawet kosztem nieetycznego odrywania ich od rzeczywistości, bo sądzi on, że cel jego działalności uświęca takie środki.
Źródło: Wikipedia

 

Harcownik
O mnie Harcownik

Grafika z akcji #GermanDeathCamps. fot. Tomasz Przechlewski / CC 2.0 Akcja SEAWOLF - konkretny wymiar pamięci.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka