Cierpliwie przyglądałem się temu festiwalowi emocjonalnej ignorancji. Do czasu, kiedy zapadły wiążące konkluzje, które maja dotyczyć wszystkich obywateli. Dłużej już nie mogę siedzieć cicho.
Tusk: Obowiązkowe alkomaty w każdym aucie i wyższe kary dla pijanych kierowców
Premier dodał też, że chce rozwiązać problem tzw. przypadkowych nietrzeźwych, czyli ludzi, którzy wsiadają za kierownicę, będąc przekonani, że już wytrzeźwieli. - Nasza wyobraźnia nie wykracza poza te kilka godzin, więc aby ograniczyć to zjawisko, chcemy wprowadzić obowiązek posiadania alkomatu. Oczywiście obowiązku korzystania nie będzie - podsumował Tusk.
Jak zapowiedział, zmiany w prawie planowane są na początek 2015 roku.
Prezes Rady Ministrów zapewnił jednak, że zmiany związane z obowiązkiem posiadania alkomatu będą wprowadzane stopniowo, aby uniknąć m.in. problemów z liczbą urządzeń dostępnych na rynku.
[za: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15234164,Tusk__Obowiazkowe_alkomaty_w_kazdym_aucie_i_wyzsze.html#MT ]
Chodzi o to, by ograniczyć liczbę tzw. przypadkowo nietrzeźwych. Np. takich, którzy pili poprzedniego dnia, wstali rano i myślą, że są trzeźwi. To prawdopodobnie najczęstsze przypadki. Obowiązek posiadania alkomatu spowoduje większą samokontrolę - tłumaczył Tusk.
[ za: http://piotr.salon24.pl/559626,alkomaty-oczywiscie-obowiazku-korzystania-nie-bedzie#logged ]
Cwany lis z tego rudzielca. Obowiązek posiadania oznacza, że mandacik można będzie dostać nie tylko za jazdę po użyciu alkoholu, ale także za brak alkomatu. Pod pozorem opieki nad stadem baranów, premier Tusk nakłada kolejne restrykcje, które przysłużą się fiskusowi. Wprowadzenie tych zmian dopiero od przyszłego roku podatkowego nie jest przypadkowe. To jednoznacznie demaskuje intencje Tuska. Kto wie może już od dłuższego czasu oczekiwano takiej tragedii, aby wykorzystać ją, jako wygodny pretekst dla przygotowywanych restrykcji?
Oczywiście taki alkomacik trzeba będzie nabyć na własny koszt i oddawać go, co jakiś czas do przeglądu i kalibracji. A za brak tego gówienka, którego wcale nie trzeba będzie używać, będzie karany mandatem. Mandat to dochód budżetu, który Po zwyczajowo uwzględnia w planie finansowym państwa, aby ludziom PO żyło się lepiej.
Taki przykładowo trójkąt ostrzegawczy w razie awarii obowiązkowo należy użyć, a więc jest to zrozumiałe, że trzeba go posiadać w pojeździe, ale alkomat? Należy mieć, ale nie trzeba używać! Na ch[autocenzura]j biednemu takie rozwiązanie - jak mawiają rozsądni ludzie.
Ciekawe, co jeszcze wymyślą skorumpowani złodzieje? Może osobisty policjant na tylnym siedzeniu, albo policjant razem z poborca podatkowym?
Co z notorycznie rozmawiającymi przez komórkę w czasie jazdy? Co z oślepiającymi światłami przeciwmgielnymi używanymi całą dobę bez względu na warunki atmosferyczne? Czy alkomaty będą kolejnym martwym przepisem? Przepisem, który będzie tylko egzekwowany podczas egzaminu na prawo jazdy?
Ekipa Tuska specjalizuje się w tego typu zmianach prawnych, które są tylko pozorne. Pozorne, jak wprowadzone przepisy o odpowiedzialności urzędniczej, na podstawie, których przez dwa lata nikogo, podkreślam nikogo nie ukarano. Albo przepisy o upadłości konsumenckiej, które dotyczyły kilku osób, które także na podstawie dotychczasowych przepisów mogły uwolnić się od odpowiedzialności za długi, gdyż nie powstały z ich winy.
Nic dziwnego, że przeciętny obywatel twierdzi później, że to prawnicy dla własnej korzyści wprowadzają te niezrozumiałe przepisy. Prawda jest taka, że to nie prawnicy są winni, lecz niewykształceni politycy, którzy są marionetkami oraz maszynkami do głosowania w rękach partyjnych przywódców. Pośrednio są winni wyborcy, którzy oddają głos na te marionetki.
Gdzie są liberałowie, którzy przed wyborami mają gębę pełną frazesów o wolności obywatelskiej? Gdzie jest profesor Zoll, który od wieków mawiał i wykładał swoim studentom, że nie wysokość kary a jej nieuchronność ma zasadniczy wpływ na przestrzeganie norm prawnych? Co zrobił, aby przerwać ten korowód absurdów i usprawnić wymiar sprawiedliwości? Teraz Zoll jest w mysiej dziurze i trzęsie portkami, aby tylko nie być zmuszonym do wyrażenia swoich ugruntowanych poglądów. Zniknął z oczu z obawy o stratę punktów i niższą ocenę przydatności wśród rządzących elit. O palpitację serca przyprawia go myśl, że musiałby przeciwstawić się reżimowym mediom i politykom partii „miłości” i „swobód obywatelskich”, której rudy lider kiedyś mówił o mądrych ludziach odpowiedzialnych, do których ma pełne zaufanie. Panie Zoll, co z pana modelowym, przykładem akademickim, zgodnie z którym podczas publicznego pokazu obcinania ręki za złodziejstwo, wśród licznie zgromadzonych gapiów także zdarzały się kradzieże, co oznaczało, że wysokość kary wcale nie odstrasza? Proszę powiedzieć, jakie inne poglądy pan jeszcze zmienił, aby utrzymać się na świeczniku tego cyrku – cyrku ludzi chorych na władzę i splendory?
Przypominam, że ostatnio niejaki Wimmer jeden z reżimowych dziennikarzy w GW opublikował tabelkę, w której podaje, że w porównaniu do 2007 roku, aż o 150 dni skróceniu uległ średni czas egzekucji komorniczych. Niebywały sukces pomyśli sobie leming, który nie wie, że w 2012 roku średni czas egzekucji komorniczych wynosił 683 dni. Przypominam, że 1 rok kalendarzowy = 365 dni (rok przestępny 366 dni). Przypominam także, że egzekucja to jedynie ostatni etap procesu.
Szkoda, że Wimmer nie zamieścił danych o tym jak wydłuża się przewlekłość postępowania. A oto one 2008 r. przewlekłość postępowania wynosiła 3.8 roku (1387 dni) a w 2013 4,2 roku (1533 dni). Bez procesu i wyroku nie ma egzekucji. Ile w związku z przewlekłością postępowania Polska przegrała spraw w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka? Jak wielkie z tego tytułu odszkodowania zapłaciło polskie społeczeństwo? Może o tych faktach powinien poinformować polskie społeczeństwo pan Wimmer?
Problemem nie jest egzekucja a przewlekłość postępowania! Kolejni nieudacznicy w ministerstwie sprawiedliwości, w rządzie Tuska przygotowują bezskutecznie kolejne "reformy", które de facto psują prawo i czynią farsę z wymiaru sprawiedliwości. Następuje ograniczenie podstawowych zasad procesowych, jak zasady obiektywizmu i badania dowodów z urzędu oraz zasady kontradyktoryjności. Wszystkie te sztuczki mają przyśpieszyć postępowania, ale jedyny skutek jest taki, że coraz jest mniej sprawiedliwych wyroków.
Aby nie być gołosłownym kilka danych i informacji dostępnych także w Wikipedii:
"Wśród wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wydawanych przeciwko Polsce wskutek skarg obywateli poszkodowanych przez polski wymiar sprawiedliwości dominuje nadal przewlekłość postępowań sądowych oraz sądowo-administracyjnych (375 wyroków) oraz przewlekłość aresztów tymczasowych (180 wyroków). Te dwie grupy stanowią łącznie 64% skarg składanych do ETPCz przez obywateli polskich. Według raportu MSZ o wykonaniu wyroków ETPCz w obu przypadkach do Trybunału nadal napływają skargi dotyczące tej tematyki, co świadczy o tym, że niezgodne z Konwencją Praw Człowieka praktyki nadal w polskim sądownictwie występują pomimo działań podejmowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości.
Przewlekłość
Głównym problemem wymiaru sprawiedliwości w Polsce jest jego niewydolność przejawiająca się w przewlekłości postępowań, przy czym jakość usług sądowniczych jest bardzo nierówna i znacząco odbiega od siebie w poszczególnych sądach. Przewlekłość, jako główny problem polskiego sądownictwa jest wskazywana w szeregu raportów organizacji rządowych i pozarządowych – Forum Obywatelskiego Rozwoju, Narodowy Bank Polski, Ease of Doing Business Index.
Przykłady:
a) odległe o 2-4 miesiące terminy rozpraw wyznaczane w sądach rejonowych w głównych miastach wojewódzkich.
b) według Ease of Doing Business Index czas dochodzenia należności umownych (składanie wniosków, postępowanie sądowe, egzekucja komornicza) w Polsce wynosi w Polsce 830 dni (zmniejszyło się z 1000 dni). Dla porównania czas ten wynosi 210 dni na Litwie i 331 we Francji.
c) czteroletnie opóźnienie w przekazaniu karty rejestracyjnej karnej Marcina Plichty przez sąd rejonowy w Gdańsku do Krajowego Rejestru Karnego
d) przekazywanie przez niektóre sądy informacji o zakazach stadionowych do policji w czasie nawet do 50 dni, podczas gdy zgodnie z prawem powinny one być przekazywane w ciągu 24 godzin.
e) siedemnastoletni okres oczekiwania na zwrot depozytu zajętego w 1995 roku w gdańskich kantorach Conti pod zarzutem prania pieniędzy; właściciel został uniewinniony, lecz do 2012 roku nie odzyskał zajętego depozytu, ponieważ połowa została skradziona przez pracownika sądu;
f) dwuletni okres oczekiwania dziecka w szpitalu psychiatrycznym na decyzję sądu opiekuńczego, przenoszącą je do placówki opiekuńczej lub rodziny zastępczej;
g) bezczynność oraz przepychanki kompetencyjne po stronie prokuratur i sądów skutkujące przedawnieniem zarzutów;
h) ponad dwudziestoletni okres badania sprawy Grzegorza Przemyka, podczas którego ostatecznie doszło do szeregu przedawnień, do których według ETPCz doszło z powodu przewlekłości i sprzecznych orzeczeń sądów.
Opóźnienia i przewlekłość występują zarówno po stronie sądów jak i prokuratury. Bezczynność ta jest często uznawana za bezprawną przez organy wyższej instancji.
Według Trybunału Konstytucyjnego postępowanie cywilne w Polsce jest "kosztowne i długotrwałe"[68]. W sądach cywilnych w 2010 roku był ok. 915 tys. spraw zaległych z przeszłych lat, a ponad 2,2 tys. spraw trwało ponad 8 lat (niektóre – od kilkunastu)[69]. W wielu głośnych procesach monitorowanych przez media prawomocne wyroki były wydawane po kilkunastu latach (Władysław Jamroży, Grzegorz Wieczerzak, Emil Wąsacz, menedżerowie Stoczni Szczecińskiej, syndyk Stoczni Gdańskiej).
Przewlekłość postępowań sądowych oraz nadmierne przedłużanie tymczasowego aresztowania zostały wskazane, jako istotne słabości polskiego wymiaru sprawiedliwości w raporcie na temat praw człowieka amerykańskiego Departamentu Stanu.
Według środowiska sędziowskiego główne przyczyny niewydolności sądów to bardzo szeroka kognicja oraz archaiczne, zbiurokratyzowane i nadmiernie rozbudowane procedury, które wymuszają na sędziach na przykład przesłuchiwanie kilkuset nic niewnoszących do sprawy świadków (takiego wymogu jednak nie ma w przepisach) czy też odczytywanie setek tomów akt, jeśli takie jest życzenie oskarżonego. Innym problemem są funkcjonujące na zasadzie prawa powielaczowego zarządzenia określające np. minimalną liczbę spraw na wokandzie w ciągu dnia – co skutkuje wyznaczaniem terminów rozpraw co kilka miesięcy i rozciąganiem nawet bardzo prostych spraw na wiele miesięcy lub lat. Zarządzanie przebiegiem postępowań sądowych przypomina gospodarkę nakazowo-rozdzielczą, opartą o wydawane ad hoc zarządzenia, często wzajemnie sprzeczne, i nie podlega żadnej systemowej optymalizacji procesowej.
Według Ministerstwa Sprawiedliwości problemem jest też kulturowe przyzwyczajenie do tradycyjnego obiegu dokumentów oraz biurokratyczne nawyki – przywiązanie do papierowej postaci dokumentów, pieczęci, odręcznych podpisów. Mimo, że często nie mają one oparcia w przepisach prawa to są stosowane, co negatywnie wpływa na szybkość obiegu dokumentów.
W badaniu CBOS z 2013 roku negatywnie swoje kontakty z wymiarem sprawiedliwości oceniało 48% badanych, przy czym najwięcej pretensji (51%) dotyczyło właśnie przewlekłości postępowań i opieszałości sądów. Następny w kolejności zarzut, jakim były niezadawalające rozstrzygnięcia wskazało zaledwie 14%. 72% deklaruje większe zaufanie do wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, tylko 14% bardziej ufa sądom polskim.
W 2013 roku FOR opublikował raport Sądy na wokandzie, w którym skupił się na przejrzystości działania i wydajności pracy sądów[78]. Z raportu wynika, że średni czas postępowania sądowego w Polsce wynosi 4,2 roku (w 2008 — 3,8) przy czym 8,6% spraw toczy się powyżej roku. W analizowanym okresie (2008-2012) miał miejsce stały wzrost ilości spraw napływających do sądów. Z wnioskami z raportu (który zawierał również ranking konkretnych sądów) polemizowało środowisko sędziowskie."
Leming głupi wszystko kupi. Kiedyś słyszał o jakiejś przewlekłości. No, ale skoro Wimmer i statystyki podają, że jest lepiej to znaczy, że Kaczor kłamie. Tak rozumuje przeciętny leming. Leming ukształtowany przez reżimowe media i Wimmera, który odpowiednio dobrał sobie dane pomijając inne - bardziej istotne.
Rozumiecie teraz drodzy czytelnicy, dlaczego mamy teraz tę widowiskową medialną maskaradę podobną do publicznego obcinania ręki złodziejowi. Granie na emocjach, uciekanie się do najniższych pobudek i argumentów - nie rozumowych, ale emocjonalnych. Otóż tego rodzaju maskarady służą ukryciu prawdziwej istoty problemu, jakim jest niewydolny wymiar sprawiedliwości. Służą także ukryciu bezradności rządu Tuska, który nie radzi sobie z tym problemem. Tusk i jego kolejni ministrowie sprawiedliwości, którzy zmieniają się najczęściej (jak przysłowiowe rękawiczki) są bezradni. Dlatego fundują nam kolejny emocjonalny pokaz dla ogłupiałych lemingów żadnych krwi. Pokaz, który nic nie zmieni poza tym, ze zostaną nałożone nowe obowiązki, nowe mandaty karne. Za wybryki nieodpowiedzialnych kierowców, całe społeczeństwo będzie ponosić dodatkowe i niepotrzebne koszty, bo rząd PO nie potrafi dokonać zmian w wymiarze sprawiedliwości, które zapewnią sprawne postępowania i jednocześnie szybsze wyroki. Rząd PO z Tuskiem na czele zreformować tego nie potrafi, lub nie chce, jak w przypadku Katarasińskiej – posłanki PO.
P.S.
Pod groźbą ukrycia notki musiałem z tytułu usunąć słowa rudy i cwaniak ("Cwany rudzielec wykorzystuje okazję, ale gdzie są mądrzy ludzie?"). Nie oglądam telewizji, więc nie wiem, czy premier już się przefarbował? Czy mówi już tylko i wyłącznie całą prawdę? Przeprosił za swoje kłamstwa?
Inne tematy w dziale Polityka