Wpis dedykuję Profesorowi Sadurskiemu
Czy ja piszę blog/a? Wydawało mi się, że blog to rodzaj dziennika, ale ja przecież nie piszę bloga/dziennika tylko politykuję. Dobrych kilka lat popolitykowałem na forach Gazety Wyborczej, przede wszystkim z michnikowszczyzną a teraz politykuję w S24.
Wpisałem do wyszukiwarki „co to jest blog” i otrzymałem odpowiedź. Mało precyzyjnie napisałem, że otrzymałem odpowiedź, gdyż na swoje pytanie otrzymałem 3 miliony 360 tysięcy odpowiedzi i dowiedziałem się, że tej/tych odpowiedzi udzielono mi w czasie 0,18 sek. Wydaje mi się, że jeżeli w zbliżonym czasie ktokolwiek w Polsce wpisze pytanie do wyszukiwarki google „co to jest blog” otrzyma te same odpowiedzi. I to jest dramat naszych czasów - każdy otrzyma takie same odpowiedzi.
- Blog IDG.pl - Blog to internetowy dziennik, umożliwiający prowadzenie zapisków na interesujący użytkownika temat.
- Blog - Wikipedia, wolna encyklopedia O ile osobiste blogi mają zazwyczaj jednego autora, o tyle w innych przypadkach blog ma często wielu autorów. Używane są też jako strony internetowe i ...
- miasta.gazeta.pl/plock/ - Co to jest blog - Prawdopodobnie to słowo wymyśliła i pierwszym sieciowym kronikarzem była - w 1996 r. - Amerykanka Carolyn Burke. Wiele wskazuje na to, że trzy lata później ...
- Co to jest BLOG? Pokazuje to, że blog staje się po prostu źródłem informacji i sposobem na przekazywanie nowosci i pomysłów internautom. Olbrzymia liczba firm i osób ma .. - Różne różności.... - by Michał Brewka
Blogi mają zaledwie 10 lat ? Umożliwiają prowadzenie zapisków na interesujący użytkownika temat. Uspokoiłem się, gdyż odnosiłem wrażenie że nie piszę bloga, a jednak …
Dawno temu czytano. Niektórzy książek nie czytali a pochłaniali je – np. będąc pacholęciem w czasie jednego trzydniowego przeziębienia można było w łóżku pochłonąć/wchłonąć co najmniej pięć książek. To było dość dawno temu, dzisiaj choruje się z komórką w jednej dłoni, ipodem w drugiej – chyba, że się ma dwa w jednym, przed komputerem wyposażonym w najrozmaitsze komunikatory, można nawet urządzić sobie reality show – i koledzy i koleżanki klasowe mogą chorować w czasie rzeczywistym razem z nami. Wiek XXI to nie jest wiek czytania, wiek XXI to jest wiek pisania. Wszyscy piszą. SMS, wszyscy piszą maile. Prawie wszyscy piszą blogi lub będą pisać blogi. Ale kto to będzie czytał ? Ja. Gdyż urodziłem się czytelnikiem, więc jestem urodzonym czytelnikiem.
Ale ponieważ dopiero dzisiaj dowiedziałem się czymże blog, więc jeszcze chwil kilka przeżyję w błędzie, czy też chwilę pobędę w błędzie. Otóż jestem potwornie staroświecki. Prawie nie piszę, ja prawie wyłącznie czytam. Wczoraj „obiecałem” napisanie „Naszych okupantów” – ale „naszych okupantów” napisałem przedwczoraj, ale nie miałem ochoty „wklejać do bloga”. Podobnie czeka u mnie w „szufladzie” „Ernest Skalski nie przypomina sobie Jerzego Bermana”. Czyżbym więc pisał do szuflady?
A więc …. wczoraj wczesnym wieczorem wziąłem do ręki „Błazna – wielkiego męża” Hena. Hen pisze fatalnie więc prawie natychmiast go odłożyłem. Kimże błazen ? Boyem. I czy pokolenie esemesowe wie kogo mam na myśli – pisząc Boy błaznem?
Czy wie skoro w trosce o staranne wykształcenie esemesowego pokolenia w mediach przetoczono broniącą Gombrowicza falę? Czy fala się toczy ? Wpisuję w google – „przetoczyła się fala” - 25 700 wpisów z toczącą się falą. Ale wątpliwość pozostała. Nie tak dawno napisałem o „utoczeniu żółci” i znalazł się kolega bloger, który zaczął mi tłumaczyć, że popełniłem błąd. Nie widział, że utoczyć, to również tyle co ulać – nie przekonał go. Odłożyłem błazna, wziąłem do ręki Miłosza – Rok Myśliwego – Boy występuje dwa razy – dwukrotnie Miłosz napisał – Montaigne, Próby – przekład Boya. Wybiegnę naprzód, gdy wieczór kończyłem po pierwszej w nocy na stronie 258 w I tomie dzienników Dzienników czytam: „Boy – niewiele własnego, ten tłumacz nawet w swoich oryginalnych pracach tłumaczył Francję na polski.” Dość błyskotliwe zdanie, ale czy prawdziwe ? Michnik gdy pisał swój esej z serii „polskiego rynsztoka” zatytułowany „Czy będziesz dostatecznym łajdakiem?” – spośród książek cytowanych, aż trzy przetłumaczył mu Tadeusz Żeleński – Boy.
Wklejam fragment swoich „Naszych okupantów”
"I kontynuuje cytując notatkę Chamforta „Prawie wszyscy ludzie żyją w niewoli z tego powodu, który spartiaci podawali jako powód niewoli Persów: że nie umieją wymówić sylaby »nie «. Umieć wypowiedzieć to słowo i umieć żyć samemu - to dwa jedyne sposoby zachowania swej wolności i odrębności”.
Kto przetłumaczył Michnikowi tę myśl Chamforta, by ją użył? ? Tadeusz Żeleński – Boy. Ludzie żyją w niewoli, gdyż nie potrafią wymówić sylaby „NIE”.
Następnie wziąłem do ręki Morawiec „Małe lustra albo długi cień PRL. Zaledwie 121 stron, a więc dobra godzina czytania. „Zapiski autoterapeutyczne” – i czytam „w pierwszym zdaniu „Funkcje dziennika bywają rozliczne.” I pisze o Dzienniku Mariana Brandysa – jednym z ukrytych bohaterów moich „Naszych okupantów”, i kończy „Może byłoby lepiej, gdyby ten tom Dzielnika pozostał w prywatnym archiwum autora” . Czytałem kilka lat temu ten Dziennik, czytałem pomiędzy zdaniami, gdyż jestem czytelnikiem pomiędzy zdaniami, i zapamiętałem kilka faktów – o Kuroniu, o stanie ducha laicy (czyli lewicy laickiej), a także – pisane na gorąco, w czasie rzeczywistym - że KOR wymyślił Macierewicz. Pożyteczną więc funkcję pełnią Dzienniki. Ale pod koniec Morawiec napisała/ pomieściła felieton – „Kronika Księcia Niezłomnego”. Książe Niezłomny stoi u mnie na honorowym miejscu – wprost przede mną – przede wszystkim wszystkie tomy Dziennika. I Morawiec pyta, czym są „Rozmowy w Dragonei? przeprowadzone przez Włodzimierza Boleckiego?
(Dygresja – kilka dni na spacerze nabyłem „Inną Krytykę” Boleckiego – polecam, prawie 600 stron czytania. Biorę do ręki, zaglądam do spisu treści – „Medialni kontrrewolucjoniści” brzmi zachęcająco – strona 485. „”A tam już idą na ostro – „bolszewizja”, „bolszewizacja”, „bolszewizm” , „prawicowi bolszewicy”(dygresja w dygresji – nie tak dawno obiecałem wpis o bolszewii zaprzyjaźnionemu blogerowi Nielubiegazety2 – obiecałem ). Słusznie, myślę sobie, ale co takiego konkretnie nam zagraża? I już chcę dzwonić do radia, żeby poprzeć, żeby powiedzieć, że ja też jestem przeciw, aż tu nagle słyszę, że pani redaktor cytuje to pełne grozy sformułowanie: chcą nam wprowadzić … „rewolucję moralną” ? A rewolucja to gilotyna, kazamaty, bezprawie, nienawiść i tak dalej. Nie pytam, skąd ona to wie, bo przecież w młodości była prymuską w „marlenie” (Instytut Marksizmu i Leninizmu). „ (zachęciłem do Boleckiego? )
I czytam na koniec Morawiec „Ale Rozmowy w Dragonei są dla mnie przede wszystkim książką o zbrodniach i kłamstwie XX wieku. Kroniką spisana przez księcia Niezłomnego współczesnej literatury polskiej, zawsze wiernego pryncypiom podstawowym – prawdzie i empatii z cierpieniem.” A po drodze czytam: „główne ostrze sprzeciwu pisarza uderza w komunizm, postkomunizm i jego pozostałości. W tej sprawie Herling jest bezwzględny. Nie bawi się w kosmetykę „garderoby dusz” intelektualistów, inżynierów dusz – zna na wylot. Z uporem od lat! powtarza, że Miłoszowy „ketman” był lubiany, bo tak łatwo rozgrzeszał, drapował w tragiczne togi, odważał na miligramy wątpliwości rzeczy banalne i zwyczajne - strach, konformizm, brak oblicza, materializm. Osądzając intelektualistów polskich, tak łatwo przerzucających się od jednej wiary do innej, ….. „
Dygresja: Wydawało mi się, (odniosłem wrażenie), że „pryszczaty” Konwicki (nasz okupant) słysząc dwa dni temu, gdy był wielce honorowany na Zamku Królewskim „sumienie społeczeństwa” był zażenowany, przynajmniej powinien być bardzo zażenowany.
Odłożyłem Morawiec i sięgnąłem po Herlinga, „Rozmowy w Dragonei”. Przeczytałem tylko jedną rozmowę – rozmowę XXV – „Dziennik pisany nocą”.
Biorę do ręki Rozmowę .., doliczam się ośmiu zakładek indeksujących, na dwóch jest wykrzyknik. I czytam „Pamiętam, że kiedyś Agnieszka Holland wzięła w obronę biednego Kazimierza Brandysa przed wypowiedziami Zbyszka Herberta argumentując, że to jest stary człowiek, który stoi już nad grobem, i po prostu niesmaczny jest widok, gdy go się atakuje. No, na miłość boską, to są po prostu rzeczy zupełnie śmieszne. Nikt za to nie chce posyłać do więzienia, ale są pewne teksty, które wolno oceniać tak a nie inaczej. Ja na przykład nie chciałbym ich oceniać, bo to jest takie obrzydlistwo, że staram się tego nie czytać” Dla mnie obrzydliwe jest już ich czytanie. „
Skoro pojawił się Kazimierz Brandys, to muszę poczynić uwagę na marginesie - gdy będę pisał kolejny odcinek „Naszych okupantów” sięgnę po Dzienniki właśnie Kazimierza, stojące na półce obok Mariana. Kazimierz znacznie bardziej użyczał swego pióra i intelektu Bierutowi niż Marian.
A propos obrzydlistw – kolejna dygresja - utkwiły mi słowa Herberta z Arcanów/Arcan – nie jestem humanistą więc ciągle potykam się o różnorakie wątpliwości – „ Głupi wiersz o Stalinie nie wyrządził takiego spustoszenia jak owe ksiązki „do polskiego” czy „do historii” . Chętnie sam bym rąbnął coś na odlew, ale nie opuszczam 4 ścian, a to wymaga dokumentacji, szperania w tym śmietniku etc.” - przed chwilą miałem wątpliwości Arcanów czy Acana, i czytam w pierwszym zdaniu listu Zbigniewa Herberta do redakcji „Arcanów” -„ dziękuję serdecznie za pamięć i dobre słowo oraz łaskawie przysłany numer pisma „Acana” to brzmi szlachetniej i tajemniczo …. „ więc odnajduję drugą zakładkę indeksującą i czytam u Herlinga „Zdumiewające, że poza książkami … (padają nazwiska Czapski, Bobkowski, Orłoś, Tyrmand, Odojewski, Janusz Krasiński (polecam jego „czworoksiąg – Na stracenie, Twarzą do ściany, Niemoc, Przed agonią” wydany przez Acana) .. nie powstała żadna większa książka na temat komunizmu. „
Kolejna zakładka – Herling cytuje słowa „człowieka wybitnego i prawego” (według Michnika) słowa wypowiedziane przez tego który przeprowadzał wielką czystkę w polonistyce polskiej w latach stalinowskiej, Stefana Żółkiewskiego – pierwszego redaktora naczelnego Polityki - , który to Żółkiewski rzucił w Neapolu wydaną w Paryżu antologię opowiadać sowieckich pisarzy „We własnych oczach” na stół i krzyczy „Czego wy się tym wszystkim zajmujecie? Tam po prostu trzeba rzucić bombę i wszystko zniszczyć” – i pisze Herling, „dosłownie tak powiedział … myślę, że nie krzywdzę pamięci o nim.” Bombą w Giedrojcia.
Ale to wszystko były dygresje – polecam Rozmowy w Dragonei Boleckiego z Herlingiem – szczególnie rozmowę dwudziestą piątą – i przechodzę do rzeczy.
Odnajduję słowa Herlinga – bez zakładki – „To co mówisz, przypomina mi sarkastyczne uwagi Gombrowicza o pisarzach krajowych w pierwszym tomie jego „Dziennika” … Gdyby marksizm osiedlił się w Polsce samorzutnie, stopniowo, przezwyciężając opory … ale został na kraj nałożony, jak się nakłada klatkę na odurzone ptaki, jak się nakłada ubranie na człowieka nagiego. Z chwilą gdy znaleźli się w klatce, wszelka polska dyskusja z rewolucją stała się niemożliwa”
Cóż uczyniłem ? Cóż musiałem uczynić? Sięgnąłem po Gombrowicza. I przeczytałem tom siódmy Dzieł, czyli tom pierwszy Dzienników. Kto zna ten kawał o hrabim który przybywa do pałacu i pyta służącego Jana czy coś się wydarzyło podczas jego nieobecności otrzymuje odpowiedź – nic takiego, ino Burek zdechł. Tak samo jest z moim wpisem dzisiejszym J)
Prawie kończę ten wpis „blogera” – pierwszy tak osobisty, ale przecież oczywiście sięgnąłem jeszcze po pierwszy tom dzienników Gombrowicza. I biorę go do ręki – około 30 zakładek, i przy Sienkiewiczu i Boyu i Słonimskim (jeden z powojennych okupantów) i czytam „To nieprawda, że wszyscy są równi i że każdy może omawiać każdego” – to pisze przy Simone Weil, która według Gombrowicza dostała się w tryby mniej wyrobionych umysłów. Kolejna zakładka – „Widzę, że ja z p. Goetlem nigdy nie będę mógł się porozumieć – gdyż jemu idzie o Polskę, a mnie o Polaków.” , dalej ..
„List od nie znanego mi p. H. z Londynu. Zapytuje mnie: czy zdaniem moim, nie jest antysemitą godnym napiętnowania pewien dyplomata polski, który w swoim Dzienniku wyraził się o pewnym Żydzie parszywiec” – odpowiedź u Gombrowicza, strona 126. – Gombrowicz bardzo pochlebnie o Żydach, ale przyznaje, że czasem wymknie mu się słówko parch – jakiś czas temu bloger salonowy Stach oburzał się na kogoś, gdy ten w polemice „naznaczył” kogoś parchem.
Na stronie 179 zakładka indeksująca – u N. zeszło się kilku literatów argentyńskich i jeden z nich odczytał opowiadanie o młodym robotniku który w Stalinie widział Chrystusa. Gombrowicz notuje – „Nie zabrałem głosu”. Michnik, bo mnie się prawie wszystko kojarzy z Michnikiem, swoje „Wyznania nawróconego dysydenta” zamknął pogłowiem księdza Bonieckiego, a więc osoby bardziej kompetentnej od argentyńskiego pisarza w sprawach duchowych, który to Boniecki Jezusa dostrzega właśnie w Michniku – oczywiście Michnika również mam na półce, ku zgorszeniu czytających – ja prawicowy oszołom mam wszystko co kiedykolwiek Michnik napisał i wydał w formie książkowej. Piszę wyjątkowo w edytorze tekstu – strona czwarta – więc kończę ten autentyczny osobisty wpis blogerski - omijam zakładkę z trzema wykrzyknikami (o pisarstwie krowim przeżuwaniem wczorajszego pokarmu) , o Sienkiewiczu s. 239 – „Już pisałem o Sienkiewiczu. Sienkiewicz to marzenie, na jakie pozwalamy sobie przed zaśnięciem … lub sen … „ … „Ale jest on najbardziej chyba realnym faktem naszego życia literackiego. Żaden naszych pisarzy nie był ani w połowie tak rzeczywisty jak Sienkiewicz.”
Więc piszę o wczorajszym wieczorze i około pierwszej w nocy dotarłem do s. 325 Dziennika Gombrowicza, do słów cytowanych przez Herlinga, w jego dwugłosowej wersji Dziennika, gdyż Elżbieta Morawiec w „Kronice Księcia Niezłomnego” tak nazwała „Rozmowę w Dragonei” – dwugłosowy dzieninki. „Proust więcej znalazł w swoim ciasteczku, w swojej służącej i w swoich hrabiach, niż oni w dymiących przez lata całe krematoriach. I nic dziwnego, że w końcu ten dym gryzący stał się im kadzidłem dla nowej dyktatury (…) Nastąpiło oswojenie piekła i wprzęgnięcie go w konstruktywną pracę polityczną”
Te trzy kropki nie są moje - oznaczają prawdopodobnie zapis cenzorski. Mój Gombrowicz jest wydany w roku 1986 – ym. Zaglądam do Merlina – Dzieników Gombrowicz nie mają. Wpisuję w wyszukiwarkę – „Gombrowicz dzienniki cena „– i jest na pierwszej pozycji. Wydawnictwo Literackie – i informacja „obecne wydanie przynosi prawdziwie pomocne indeksy osób i postaci fikcyjnych oraz indeks rzeczowo-tematyczny”. Zamawiam. Dla pewności dzwonię do Wydawnictwa i przemiła Pani informuje mnie i jednocześnie przeprasza, wymienia moje imię i nazwisko (mamy XXI wiek) że właśnie odczytała moje zamówienie (jak widać piszę w czasie rzeczywistym 9.15 – prawdziwy wpis blogerski) , że wczoraj sprzedano ostatni egzemplarz, ale będzie dodruk w ciągu miesiąca. Może nawet dwóch tygodni – coś takiego!!! Gombrowicz dodrukowany, nakład wczoraj się rozszedł – Giertych ma swoje zasługi jak widać. Któż przebrnie przez Dzienniki Gombrowicza ? Ale, będę musiał czekać miesiąc cały, a bardzo mnie interesują te trzy kropki – według mnie cenzorskie kropki. Czy ktoś ma inne wydanie Dzienników – lata 1953 – 1956 – strona 326 – u mnie szósta kartka od końca, przed uzupełnieniem ??? Wielka prośba.
Miałem dzisiaj rano wkleić „Naszych okupantów – reflektorem w mrok”, ale jak widać i czytać jestem reakcjonistą … i dzisiaj piszę o blogu i dziennikach i…
Pierwsze zdanie Naszych okupantów – chociaż pewnie jak będę czytał przed wklejeniem się zmieni: „Kultura jest taką specjalną dziedziną życia narodu, która, podobnie jak wiara, jest gwarancją przejścia przez najgorsze nawet doświadczenia.” - Barbara Polak, IPN
Drugie zdanie - „W praktyce każdy pokazywany film był wydarzeniem, ponieważ przyzwoici Polacy w czasie okupacji nie chodzili do kina.” - Jerzy Eisler
Pytam i odpowiadam: W czasie jakiej okupacji? Niemieckiej okupacji – odpowiedzmy. A sowiecka okupacja? Czy we Lwowie chodziło się do kina ? Jak zachowywali się przyzwoici Polacy pod sowiecką okupacją?
Wieczorem wyjeżdżam na kilka dni, oczywiście salon24 będę miał cały czas z sobą, ostatecznie mamy XXI wiek, ale nie będę miał półek z książkami …. więc prawie nie będę pisał. I Berman Skalskiego musi poczekać, i boyowi okupanci. Gdyż, gdy piszę, że stalinowski słowa oprawca Żółkiewski był według Michnika „człowiekiem wybitnym i prawym, zaplątanym w aparat komunistyczny” (s.115- to ten sam Żółkiewski, o którym pisałem powyżej, który chciał redakcję pisma z Maisons-Laffitte wysadzić bombą) , to natychmiast mogę sprawdzić, czy napisał to we „Wściekłości i wrzasku” – a Michnik od wielu lat jest non stop wściekły, i nieustannie utacza żółci zalegającej mu w trzewiach, czy napisał to w swoich Wyznaniach dysydenta (to akurat napisał w wyznaniach)
I na koniec dlaczego dedykuję ten autentyczny wpis blogerski, - w swoim do dzisiaj błędnym przeświadczeniu czym jest blog – więc dlaczego dedykuję Profesorowi Sadurskiemu, gdyż wczoraj wieczorem przeczytałem Gombrowicza, ale również Morawiec.
Przeglądam Morawiec, by wiernie zacytować co pisze - w „Odwadze rozumu piszącego” o wzorowym wydaniu książek Gombrowiczu – „w Variach zabrakło tylko może indeksu osób”, jest „Długi cień PRL-u”. Pierwsze zdanie – „Ta książka we wszystkich swoich aspektach jest smutnym dowodem na to, jakie spustoszenie poczynił (i czyni nadal) w humanistyce polskiej komunizm” (na całe szczęśćcie nie jestem humanistą i nie miałem do czynienia ze przesadną ilością humanistów). Omawia książkę Słabka – również u mnie gdzieś stoi na półce w drugim szeregu – „Oskarżać czy zrozumieć. Intelektualistów obraz własny 1944 – 1989” . To dziełko powstało w odpowiedzi na książki Trznadla, przede wszystkim Hańbę domową, ale również „Polskiego hamleta”, „Kolaborantów” … i mam, Morawiec pisze: „Wydawnictwo zaprezentowało autora na okładce jako profesora historii w PAN. To jest fakt społeczny. Jak się to ma do autoportretu, który sam profesor Słabek tworzy w swojej książce, jaki jest dystans między społeczną rolą (luminarz nauki) a rzeczywista funkcją profesora Słabka? W moim przekonaniu, rzeczywista funkcja propagandysty żeruje tu jawnie na roli, a i autorytecie „luminarza nauki.”
I te słowa chciałem zadedykować Profesorowi Sadurskiemu, który często bywa uroczym polemistą, jednocześnie pisze o sobie, ze spełnia w s24 misję, ale nasz salonowy misjonarz propagandysta powinien nie zapominać o swojej roli społecznej.
PS. Morawiec pisze II RP Gomułki i II RP Słabka niczym się nie różnią. A gdy się czyta dzieniki Miłosza, to się różnią ? Rok myśliwego ?
PS. 2. starczy ….ale wklejam tekst i widzę u samej góry Ernest Skalski, więc zacytuję Skalskiego - co też do mnie ten dziennikarski luminarz napisał:
„To, że pan wówczas nie żył i nie może pamiętać, to nie pana wina. Nie jest nawet pana winą, że pan nie wie jak było naprawdę i nie stara się dowiedzieć.” - ale Skalski Bermana sobie nie przypomina
Inne tematy w dziale Polityka