Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska
74
BLOG

Kto zwariował? Przekroczone granice śmieszności.

Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska Polityka Obserwuj notkę 87
 

Minister upadłego, ale jeszcze urzędującego  rządu Jarosława Kaczyńskiego, Aleksander Szczygło mówi o Radosławie Sikorskim, byłym ministrze tego rządu, który przystapił do Platformy Obywatelskiej, ugrupowania, które uznawane jest za wroga przez  Prawo i Sprawiedliwość, zwłaszcza po sromotnie przez PiS przegranych wyborach – „to zdrajca a jego zachowanie jest podłe”.

Trudno zrozumieć ministra Szczygło, którego wypowiedzi w ogóle są niezrozumiałe, mimo, że mówi po polsku.

Dlaczego „zdrajca”?  Bo „podłe zachowanie” to zapewne ostre słowa krytyki Sikorskiego pod adresem PiS: „ jeszcze jedna bitwa i dorżniemy watahę” – mogą usprawiedliwiać głębokie wzburzenie ministra Szczygło, jako członka owej dorzynanej watahy. Ale „zdrajca”? Kogo? Czego?

Zmiana barw partyjnych jest w demokracji rzeczą normalną i jest pospolitym zjawiskiem w światowym parlamentaryzmie. Tylko ktoś, kto kompletnie nie umie odnaleźć się w rzeczywistości demokratycznego państwa może negować wolną decyzję wolnego obywatela o przystąpieniu do dowolnego ugrupowania politycznego  nazywając go zdrajcą. A jeśli tak mówi urzędujący minister rządu, którego podstawowym zadaniem jest troska o demokrację – to mamy do czynienia ze zjawiskiem osobistej nieodpowiedzialności, wściekłości – a więc ze stanem umysłu, który przekroczył granice normalności.

 

Premier 38-milionowego państwa krytykuje suwerenną decyzję sądu, pozwala sobie przypisywać ją dostosowaniu się czy też podlizywaniu się sądu nowej władzy, mówiąc, że zaczyna się w Polsce „putinada”

Pomijam, że w kłopoty sądowe dziennikarza Tomasza Sakiewicza wpędził nie kto inny a sam premier czyniąc sobie z niego bezwolne narzędzie swojej gry teczkowej i rozprawiania się z nieprzychylnymi bądź nieposłusznymi sobie środowiskami, w co zresztą Tomasz Sakiewicz wszedł jak w masło, bez najmniejszych skrupułów moralnych. Istotne jest, że urzędujący premier, przedstawiciel władzy wykonawczej pozwala sobie na prymitywne ataki wobec niezawisłej władzy sądowniczej, przydając tym atakom wymiar walki o wolność słowa.

To absurdalne, zwłaszcza, ze sąd swoją decyzją wręcz domaga się od Sakiewicza tego wolnego słowa, a sam Sakiewicz unika możliwości skorzystania z tej swoistej trybuny jaką jest ława oskarżonych. Na dodatek daje dowód niesłychanego lekceważenia strony skarżącej, sądu i polskiego prawa, tłumacząc swoją nieobecność wręcz kuriozalnie: wyjazdem na czyjś ślub.

Obciążając za zaistniałą sytuację „nową władzę”, czyli PO – premier zapomina, że jeszcze sam jest władzą, a sprawa w sądzie ma swój początek nie tylko przed wyborami, ale przed jego osobistą decyzją o przedterminowych wyborach. Zaś asesorów, których wini za chęć przypodobania się tej nowej władzy mianował „ rzutem na taśmę”, w ostatniej chwili starając się utrzymać wpływy polityczne  w sądach  główny pomagier premiera – minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Zapowiadając „putinadę” czyli w domyśle, rządy bezprawia Platformy Obywatelskiej, premier jakby nie wiedząc co mówi, obraża większość Polaków, którzy w wyborach odebrali mandat na sprawowanie władzy PiS, przekazując ją w ręce Donalda Tuska i PO.

Dodatkowym aspektem świadczącym o niezbyt dobrym stanie umysłu Jarosława Kaczyńskiego jest samo określenie ”putinada”. Obrażanie głowy sąsiedniego państwa, z którym Polska powinna starać się utrzymywać dobre stosunki, przez premiera Polski jest delikatnie mówiąc aktem idiotyzmu politycznego.

 

Prezydent Polski „źle przyjął porażkę PiS w wyborach” jak głosi oświadczenie jego kancelarii. Najpierw więc, po wyborach prezydent milczał, a raczej należy powiedzieć, że całkiem znikł, następnie zapowiedziano, że nie weźmie udziału w inauguracyjnym posiedzeniu Sejmu, potem, że weźmie, ale nie wygłosi przemówienia, a następnie, że przemówienie wygłosi w czasie inauguracji nowego senatu. Po drodze była cała ta wielka heca z domaganiem się przeprosin od Donalda Tuska, która spowodowała masową akcję przepraszania prezydenta przez młodych ludzi, dających mu tym samym do zrozumienia, że przekroczył granice śmieszności. Popłynęła do pałacu  prezydenckiego lawina maili, kartek pocztowych.- na wielu stronach w internecie zbierano masowe „przeprosiny” –  których sens i przekaz był jednoznacznie określający stosunek młodego pokolenia do aktualnej głowy państwa. Jednak ani akcja „przeproś prezydenta”, ani kluczenie zdenerwowanego z paniką w oczach i plączącego słowa Michała Kamińskiego serwującego kolejne komunikaty o decyzjach prezydenta – nie są w swojej wymowie czymś tak zdumiewającym jak tych kilka słów: „prezydent źle przyjął porażkę PiS w wyborach”.Czyli co? Co oznacza, że Prezydent Polski, prezydent wszystkich obywateli, zobowiązany Konstytucją do BEZSTRONNOŚCI politycznej ŹLE przyjmuje werdykt demokratycznych wyborów, wolę większości narodu? Kimże jest więc człowiek sprawujący w Polsce najwyższy urząd? Członkiem jednej z partii? Prezydentem jednego i  to nie najbardziej popieranego przez naród , ugrupowania? Kibicem własnego brata i związanych z nim ludzi? Kim są dla niego jego rodacy i ich prawo do podejmowania suwerennych decyzji w wyborach powszechnych, w których on sam otrzymał od nich swój mandat – że przypisuje sobie prawo do „dobrego” lub „złego” odbierania ich werdyktu? I co to znaczy: „ŹLE przyjął” – czyli co? Rozchorował się, załamał się psychicznie – i to tak, że przez dwa tygodnie nie jest w stanie pokazać się Polakom? Przecież to jakieś horrendum! 

Czy po 21 października 2007 roku rządzący wciąż jeszcze Polską powariowali? 

Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska   Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/     "Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi". /Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/   &amp

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (87)

Inne tematy w dziale Polityka