W czasach mojego dzieciństwa w Wigilię Bożego Narodzenia prezenty przynosił Aniołek.
Święty Mikołaj po swojej wizycie 6 grudnia pozostawiał poza licznymi darami w postaci słodyczy, cudem zdobywanych raz w roku pomarańczy, praktycznych części odzieży, zabawek, kredek i książek, książek, książek ... niedosyt i oczekiwanie czym to nas jeszcze obdarzy w Wigilijną Noc posłaniec Dobrej Nowiny – mały, pulchny, z rozpostartymi skrzydełkami, jeden z tych, którzy zwieńczali ołtarz w Katedrze, lub poruszali piszczałkami przy oliwskich organach.
Rankiem pod wielką choinką, ubieraną pieczołowicie przed Wieczerzą, pięknie opakowane leżały paczki, paczuszki i pakuneczki z wypisanymi dziwnie przypominającym pismo Mamy imionami wszystkich domowników. Aniołek bywał szczególnie sprytny, bo choćby się wykręcało od pójścia na Pasterkę jedynie dlatego by przyłapać małego roznosiciela szczęścia na układaniu pod choinką tych szczególnie wymarzonych podarków, których nie przyniósł święty Mikołaj – nigdy to się nie udawało. Gwarny, pełen otrzepywania futer i płaszczy, przytupywania przed progiem by nie wnosić na butach śniegu na wypastowane podłogi, powrót rodziny z Pasterki, przerywał nasze czuwanie i gromadził z powrotem przy stole. Rozgrzewając się gorącym barszczem na grzybowym wywarze, wymieniano uwagi, wrażenia. Toczące się rozmowy usypiały nas i w ramionach dorosłych unoszeni do łóżek zasypialiśmy po dniu pełnym wrażeń i brzmiących w uszach kolęd z niezachwianą pewnością, że nazajutrz obudzi nas Babcia zdziwionym pytaniem: To jeszcze nie widzieliście co wam przyniósł Aniołek?
Dziś sama zadaję sobie babcine pytanie: Co też przyniesie mi Aniołek w tę czarowną Noc?
Wędruję po wyziębionym Salonie 24, pełnym skrywanych niechęci, rozpalanych żagwi i pochodni, które sieją zły i zimny blask. W tym salonie nie stoi wielka choinka, pachnąca igliwiem i lasem, pyszniąca się ręcznie robionymi ozdobami z bibułki i słomki, złoconymi orzechami, malutkimi jabłuszkami, krochmalowymi, długimi cukierkami w opakowaniach z wystrzępionymi brzegami, czekoladkami i cukierkami specjalnie wieszanymi w zasięgu ręki małych szabrowników, z obowiązkową gwiazdą tuż pod najcenniejszą ozdobą: błyszczącym szpicem, spowita w łańcuchy z kolorowego papieru i anielskie włosy, z lampkami, które zastąpiły niebezpieczne świeczki i zimnymi ogniami, których blask zwielokrotniały przepiękne bombki – szklane cudowności zbierane latami przez pokolenia i cudem ocalałe z niedawnej pożogi, przewiezione w bydlęcym wagonie z miejsca rodzinnego na to „repatriacyjne” wygnanie – patrzę ze smutkiem na oczekujących na Dobrą Nowinę, których serca przepojone są mrozem, chociaż dzisiejsze zimy nie są tak mroźne jak te, w które czekałam co mi przyniesie Aniołek.
Co nam wszystkim przyniesie?
Czy potrafimy spotkać się pod wielką, wirtualna choinką, siąść pospołu i nie unikając słów prawdziwych, mocnych, dosadnych – rozmawiać?
Tak jak rozmawiano w moim domu, pełnym sąsiadów, znajomych, przyjaciół – w czasach przecież nie łatwiejszych niż dziś.
Piszę te słowa patrząc na skromną, niedużą choineczkę, która jest tylko namiastką tamtego nastroju, tamtej podniosłości, tamtych wrażeń, tamtego oczekiwania.
Nie ma już we mnie tego radosnego chaosu, nie ma licznej gromady utrudzonych wspólnymi przygotowaniami do Świąt moich Bliskich. Gdzieś daleko poza mną pozostali dawni uczestnicy sporów i rozmów przy świątecznym, suto zastawionym stole.
Nie słyszę już tamtego gwaru, tamtych głosów. Na podarkach od Aniołka nie będzie już imion wypisanych pismem dziwnie podobnym do pisma Mamy.
W zrutynizowanym świecie medialno - merkantylnych wydarzeń , wędrując po Salonie 24 widzę samotność, zniechęcenie, gniew, żal, złość, zagubienie, czasem rozpacz.
I nawet narodziny Bożego Dzieciątka nie rozgrzewają nas nadzieją tak, jak kiedyś rozgrzewały serca tych, którzy oczekiwali na powrót z ubeckich kazamat swoich bliskich, którzy tracili pracę, bali się o przyszłość własną i swoich rodzin – a jednak ufali, że te Święta odmienią ich życie na lepsze.
Jest nas tu w Salonie 24 tak wiele.
W tym jednym miejscu przeznaczonym do naszej niekończącej się rozmowy.
Postawmy w Salonie 24 ogromną, pięknie przystrojoną, bogatą, pełną dobrego blasku i ciepła – naszą choinkę.
I niech Aniołek przyniesie nam wszystkim najpiękniejszy dar - dar rozmowy i zrozumienia.
Wesołych i dobrych Świąt Bożego Narodzenia Salonie 24!

Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka