Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska
57
BLOG

Tu jest wyjście

Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska Polityka Obserwuj notkę 26

Z niekłamaną przyjemnością obserwuję trwającą już dość długo konkurencyjną, zawoalowaną walkę między dwójką autorów rozlicznych stron autorskich, gęsto w sieci porozrzucanych.  Walkę o prymat, o rząd dusz. Dla uproszczenia nazwijmy ich Pierwszy i Drugi.

Z początku wydawało się, że pojawienie się Drugiego  ma na celu wspomożenie Pierwszego, już dobrze w necie zadomowionego.

Tak więc Drugi, kierując swoje teksty do identycznego odbiorcy - pisał je – pisał własnymi słowami, we wspólnym duchu z Pierwszym.

 

Wszystko zapowiadało sielankowy żywot – aż nagle, przy okazji kłopotów jednego ze zwolenników obu autorów z utrzymaniem się na forum, dodajmy, że dostatecznie wyrazistego, by skupiać licznych własnych czytelników – Pierwszy stanął w obronie, ale jakby trochę słabo broniąc -  a Drugi w ogóle nie zabrał głosu.

 

Ejże, jakże to tak? – pomyślałam.

Biją naszych, „a ty się nie zrywasz? Szabli nie chwytasz?”

Gdy sytuacja powtarzać się zaczęła – i dziwne zjawisko „pojedynczej” obrony, rzadkiego wspólnym głosem przemawiania – stało się widoczne jak na dłoni – obrazek sojuszu sił zjednoczonych Pierwszego i Drugiego ujawnił głębokie rysy.

Rysy znane na wolnym rynku pod nazwą: konkurencja.

 

Nawiasem mówiąc, należy dodać, że pojawienie się i Pierwszego i Drugiego – wyparło było „z rynku” dość szybko, innych dwóch, popularnych w tych samych kręgach autorów, których dla wygody nazwijmy Zero i Minus Zero – co nie od razu dało się zauważyć. Jednakże fakt jest faktem.

 

Przyglądając się pasjonującej, toczącej się cicho, cichusieńko rozgrywce – łatwo było zauważyć przełamywanie obopólnej niechęci jedynie w momentach potrzeby konsolidacji sił i równie szybkie powracanie w koleiny rozpaczliwego wysiłku w celu utrzymania własnego stanu posiadania.

 

A tu zaczynało się dziać dość śmiesznie.

Co wrażliwsi na słowo, ze stron Pierwszego zaczęli znikać, pojawiając się niemal wyłącznie na stronach Drugiego. Może dwie, może nawet trzy czy cztery postaci, widać mniej zorientowane obdzielały sobą nadal obu autorów – ale wyzierająca z ilości komentarzy i liczników odwiedzin prawda – pogrążała Pierwszego. Nie oznacza to wcale, że przybywało ich jakoś znacząco Drugiemu. Wręcz przeciwnie.

 

Sytuacja przypominała scenę z dowcipu:

Trzech sklepikarzy walcząc o klienta zawiesiło nad swoimi sklepikami umieszczonymi obok siebie - szyldy reklamowe: Ten z lewej umieścił napis: Tu jest najlepszy towar. Ten z prawej napisał: Tu jest najtaniej. A ten w środku zawiesił nad swoimi drzwiami : Tu jest wejście.

 

Tyle tylko, że tym razem ktoś nad bramą między „sklepikami” naszych autorów zawiesił napis” Tu jest wyjście. I sporo, całkiem sporo  klientów z tej propozycji skorzystało.

 

Nic tak nie rozgrzewa konkurencji jak odpływ kupujących z równoczesnym pojawianiem się potencjalnych Trzecich, Czwartych, Piątych – którzy dodatkowo klientelę mamią i kuszą, a to własną sławą, a to dobrym piórem, a to ostrością i bezkompromisowością

 

Toteż miło się obserwatorowi czyta, gdy fałszywie brzmiącym słowom żalu przy okazji pojawiających się tu i ówdzie pożegnań, towarzyszy niedająca się ukryć radość, że „kolejnego, jednego mamy  z głowy”. I odwrotnie – powrotom równie licznym co pożegnania, no, powiedzmy prawdę: niemal równie licznym – towarzyszy w fałszywie brzmiącej radości ponownego  powitania, pobrzmiewający w podtekście jęk zawodu.

I Pierwszy i Drugi z niepokojem patrzą na bramę z napisem : Tu jest wyjście – dostrzegając co i rusz chyłkiem przebiegające nią postaci, które znikają w mrokach.

Coraz bardziej nieprzychylnym okiem zerkają na siebie.

Już nie prawią sobie komplementów strojnych w liczne hasła i zawołania wzajemnie mobilizujące. Już nie odpowiadają zbiorowo w jednym tekście, swoim komentatorom, ale cierpliwie wystukują odpowiedź każdemu z osobna co by statystykę komentarzy podbudować. Już nie wspierają swoich wzajemnych akcji marketingowych, a o zgrozo, nawet je milczeniem swoim „w temacie” dezawuują.

Za to coraz bardziej ostre i „nośne” treści, nie bacząc na ich jakość w swoich sklepikach oferują – i przeliczają rachunek strat i zysków, który i dla postronnych jest widoczny.

I gdy tak patrzę na ową rozrywkę z powtórki – nawet nieco żal mi się  robi – obu, ale glównie Pierwszego. Tyle starań, tyle pracy – na marne. Cieniutko przędzie ostatnio, cieniutko. Im więcej miejsca sam zajmuje – tym mniej komentarzy i jakieś one takie same co zawsze.

 

Stawiam orzechy przeciw dolarom, że to jednak Pierwszy przetrwa dłużej, a Drugi zniknie za jakiś czas.  Dlaczego?

Ano dlatego, że i tu działa prawo kopernikańskie.

 

Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska   Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/     "Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi". /Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/   &amp

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Polityka