Ach ta bieżączka – to zadymianie rzeczywistości, te trzydniowe aferki samoznikające, ustępujące miejsca następnym, a następne następnym, o których po tygodniu nawet opadłego kurzu nie uświadczysz
To taka forma rozsyłania „łańcuszka szczęścia”, zwanego też „łańcuszkiem świętego Antoniego” – tego od znajdowania rzeczy zagubionych. Wprawdzie na szczęście we wszelkich tego rodzajach przedsięwzięć mają szansę jedynie gracze początkowi i oni tylko mogą liczyć na znalezienie tego, co niekoniecznie zgubili – ale trwające po dziś próby uruchamiania owych łańcuszków świadczą, że naiwnych, dających się nabierać, w narodzie nie brakuje.
Prostej zasadzie: im więcej takich łańcuszków zapoczątkujesz – tym większe szanse masz na przyciągnięcie naiwniaków do swojej gry – hołduje nie od dziś Jarosław Kaczyński.
Pomaga mu i wspiera go mały, ale zwarty i gotowy batalionik apologetów, którzy ufając w genialność strategii wodza – nie bardzo rozumieją o co chodzi, ale i tak z góry przyznają mu rację.
A naiwni są obrabiani przez niekoniecznie ślepych i bezrozumnych, ale niewątpliwie „niezależnych” dziennikarzy, publicystów i blogerów.
A przecież mamy sytuację jasna i klarowną.
Wybory prezydenckie już za dwa lata.
Nikt , nawet najwierniejsi wyznawcy braci Kaczyńskich – nie ma złudzeń co do szans na reelekcję Lecha Kaczyńskiego. Polacy musieliby wykazać się niewiarygodna wręcz potrzebą efektów humorystycznych w polityce, gdyby oddali swój głos na najbardziej komicznego z naszych dotychczasowych prezydentów.
Również Jarosław Kaczyński, gdyby zechciał zastąpić brata w ubieganiu się o fotel prezydenta – szanse ma mniej więcej takie same, jak Andrzej Lepper, do którego nie tylko J.Kaczyński upodobnił się osobiście, ale którego taktyka o przetrwanie w polityce stała się jedynym dostępnym J.Kaczyńskiemu narzędziem.
Tyle tylko, że zamiast dróg J.Kaczyński blokuje prace sejmu i bojkotuje stacje telewizyjne a zamiast wysypywać zboże, zasypuje nas agentami, kretami, skargami na wszystkich i wszystko.
Z ambitnych planów pozyskania dla PiS młodych Polaków i polskiej inteligencji nic nie wyszło. Na dodatek partia Kaczyńskim się sypie i wzrasta w niej od dłuższego czasu fala niezadowolenia, nieco tylko ostatnio przytłumiona nadziejami członków na dobre miejsca na listach wyborczych do Parlamentu Europejskiego, które zależą wyłącznie od humoru prezesa.
Ciężko pracujący, jak sam Lepper - J.Kaczyński objeżdża Polskę powiatową i taką samą jak Leppera buńczuczną i kłamliwą propagandą stara się podtrzymać upadające morale swoich wyznawców i członków swojej rozsypującej się partii – kreśląc iście lepperową wizję świetlanej przyszłości i zastępując biskupów Kościoła Katolickiego, prowadzi swoją własną ewangelizację „ciemnego luda”.
Bo i też tylko to mu pozostało. Tylko na taki elektorat może liczyć. Nie, nie w wyborach prezydenckich – te już dziś przegrane. Chodzi o wybory parlamentarne, które będą w następnym roku po wyborach prezydenckich.
Dostanie się do Sejmu – to być albo nie być samego Jarosława Kaczyńskiego. Szansa uniknięcia licznych procesów, z których wiele już jest zaczętych i pozostają w fazie dziwnego „zamrożenia”, odsunięcia widma sprawdzania jego przeszłości i rozliczania zbyt drobiazgowego jego rządów.
To także obrona przed własnymi ludźmi, którzy tracą to, czym zostali obdarowani prze J.Kaczyńskiego – a że nikt nie lubi odzwyczajać się od fajnego i bogatego życia na lukratywnych stołkach – to i lawina pretensji za klęskę może pogrzebać J.Kaczyńskiego we własnym obozie.
No bo przecież między wyborami prezydenckimi a parlamentarnymi będzie sporo czasu, którego, jak wszystko wskazuje, nie da się wypełnić codzienną propagandą uprawianą za pośrednictwem „odzyskanych” mediów.
Odrzucenie weta prezydenta zależy od tego jakie „kwity” pokazał Bronisław Komorowski (te 70 wniosków dotyczących ludzi SLD, nieprzekazanych prokuraturze przez komisję Olszewskiego, po udanym odebraniu dokumentacji przez kontrwywiad jest obecnie w rękach rządu PO) – i jakie pokaże Napieralaskiemu Lech Kaczyński. Wynik glosowania nad ustawą medialną wskaże tego, kto miał „lepsze argumenty”.
Ale bez względu na wynik – PO sprawy mediów nie odpuści i zapewne wykorzysta różne sposoby ( np. zarząd komisaryczny) by pozbawić PiS swojej głównej tuby propagandowej i powstrzymać lawinę bredni i kalumnii pod adresem rządu w specjalnie preparowanych programach
Możemy więc przyjąć jako pewnik, że TVP i Polskie Radio – media o zasięgu docierającym wszędzie – przestaną być użyteczne dla braci Kaczyńskich.
A ponieważ elektoratu swojego Kaczyńscy zmuszeni są szukać w małych miejscowościach i na wsi – toteż potrzebują mediów docierających tamże i tamże znajdujących swoich odbiorców. Radio Maryja i telewizja Trwam – nadają się do tego idealnie.
Nie nadaje się TVN czy TVN 24 – bo te nie dość, że mają ograniczony zasięg – to niespecjalnie znajdują masowego odbiorcę wśród potencjalnego elektoratu Kaczyńskich. Dlatego idealnie nadają się na wroga. Takiego wskazanego palcem i...słowem, nie tyle dziś przez Kaczyńskiego, ile parę dni wcześniej przez o.Rydzyka, podczas spotkania Rodziny Radia Maryja na Jasnej Górze.
No i mamy nową-starą jakość w polityce.
Tu też Kaczyński postępuje jak postąpił przed swoim upadkiem Lepper – udając się w towarzystwie kamer do Częstochowy.
Porozumienie zawarte między o.Rydzykiem a J.Kaczyńskim wydaje się mieć szanse powodzenia o ile o.Rydzyk konsekwentnie zechce wesprzeć Kaczyńskich swoimi ludźmi. A to zależy od wielu bardzo złożonych spraw, w których haki, teczki i kwity odgrywają także niebagatelną rolę.
Jednak załóżmy najlepszy dla Kaczyńskich wariant – porozumienie z o. Rydzykiem okaże się trwałe. Suma zysków i strat została starannie przemyślana.
Jest przyjaciel : telewizja Trwam i Radio Maryja.
Jest wróg – TVN i TVN24.
Jest też pozbawiona programów informacyjnych, wyrzucająca prawie 200 osób na bruk franciszkańska telewizja Puls, żeby nie zakłócała obrazu i nie odciągała widzów spragnionych informacji z krynicy prawdy objawianej z Torunia za pośrednictwem głównego nadajnika umieszczanego w Rosji w czasie, gdy wyrzucano stamtąd polskich księży.
Ot i cala tajemnica owych szumnych wystąpień, bojkotów i buńczucznego potrząsania mocno wyszczerbioną 21.X. 2007 roku szabelką.
Nie mają sensu rozważania kto zyska a kto straci – bo nie o zysk tu idzie a jedynie o zmniejszenie nieuchronnej straty
Ale zapewne do czasu ostatecznego wyniku przyszłych wyborów – niejeden jeszcze „łaścuszek szczęścia” zostanie nam podesłany.
Podaj dalej...
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka