To już nie są popisy arogancji i buty.
To żałosne popiskiwania.
I nie odnoszę tych słów tylko do Jolanty Szczypińskiej, która z właściwym pielęgniarkom współczuciem pociesza swojego pacjenta jak potrafi. Dotyczy to większości wystąpień notabli PiS. Ale dziś nie oni stanowią przedmiot mojego zainteresowania.
Od pielęgniarki nie wymaga się logiki i erudycji, ale ciepłego głosu , wdzięcznego wyglądu i umiejętności troszczenia się o powierzonego jej pacjenta. Toteż nie dziwi, że siostra Jola nie zauważyła, że nie ma kogo, poza swoimi najbliższymi znajomymi przepraszać za Lecha Wałęsę, bo „działaczy z Solidarności Podziemnej, kolegów i koleżanki” w partii siostry Joli już dawno nie ma. Jest jeden na okrasę – czyli senator Romaszewski, ponieważ bycie w PiS dawało mu jako jedynakowi okazję zostać wicemarszałkiem Senatu – co wiązało się z podwyższoną dietą i służbowym samochodem do dyspozycji – a na tym głównie panu senatorowi zależało i o to walczył jak lew.
Pacjent pocieszany przez siostrę Jolę – czyli Lech Kaczyński i tak z takiego pocieszania korzyści specjalnych nie odniesie, zwłaszcza, że prawdopodobnie takie pocieszanie słyszy na okrągło od bliższych mu „siostrzyczek”, sprawujących swoją powinność przez całą dobę „ w domu pacjenta”.
Niestosowność tego żałosnego apelu delikatnej siostry Joli polega na tym, że jeśli przyjąć za obraźliwe dla Lecha Kaczyńskigo słowa Lecha Wałęsy wzywające do usunięcia obecnego prezydenta z urzędu – to przecież brzmią one po męsku, mają wymiar polityczny i kierowane są do mężczyzny, który jest władny swoim zachowaniem zadać kłam oskarżeniom o nieudacznictwo, złe sprawowanie urzędu, czy uniemożliwiający prawidłowe funkcjonowanie stan zdrowia.
Słowa siostry Joli w odbiorze społecznym - czynią z Lecha Kaczyńskiego bezwolnego pacjenta, którego bronić musi słaba kobietka przejęta swoim miłosierdziem – ponieważ pacjent nie może bronić się sam i ona to wie.
To zachowanie siostry Joli - nieoczekiwanie potwierdzające, że „coś jest na rzeczy” – bardziej szkodzi niż pomaga Lechowi Kaczyńskiemu. Oczywiście, wszystkich, którzy oceniają i prezydenturę i minione dwa lata premierowania obu panów braci za szkodliwe dla Polski – wcale to nie martwi.
Lech Wałęsa jest poza zasięgiem miłosierdzia siostry Joli i jeśli potrzebne mu są pielęgniarki, to zajmujące się wyłącznie i profesjonalnie jego sercem a nie jego wypowiedziami.
Mimo ośmieszającego prezydenta apelu siostry Joli – nie sądzę by ktokolwiek zamierzał poważnie pomyśleć o usunięciu Lecha Kaczyńskiego z urzędu. Z prostego powodu – nic bardziej nie szkodzi PiS – niż osoba jego prezydenta. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zainwestuje w przyszłości w reelekcję i niewielu zdecyduje się poprzeć partię jego brata w wyborach parlamentarnych.
Oczywiście gdyby doszło do przyspieszonych wyborów prezydenckich to przy 3 % Polaków, którzy oceniają Lecha Kaczyńskiego, jako bardzo dobrego prezydenta, a 22% raczej za dobrego – mający 63% poparcia Donald Tusk – wygrałby te wybory „w abcugach”.
Ale jest też coś takiego jak długofalowy plan działań, mający doprowadzić partię do zamierzonych sukcesów. I przyspieszona prezydentura Tuska te plany mogłaby rozwalić.Głównie przez fakt, że musiałby zrezygnować z dwóch obecnie sprawowanych funkcji – na których sprawdza się doskonale i które przynoszą mu nieustające wysokie poparcie społeczne.
To funkcje premiera rządu i szefa partii. Donald Tusk dowiódł, że jako premier potrafi sterować pracami rządu, lawirować wobec niespójnych, zaskakująco nieodpowiedzialnych sygnałów z Pałacu Prezydenckiego, jak i reagować na zaczepki prezesa PiS w sposób, jakiego prezes PiS nie oczekuje i co wytrąca go z równowagi i powoduje, że popełnia błąd za błędem.
Jako szef Platformy Obywatelskiej – Tusk potrafił przeprowadzić swoją partię przez dwa lata nieustającego ataku PiS ( przepraszam, ale w odniesieniu do tej partii jej pełna nazwa brzmi jak głupi żart, zwłaszcza w kontekście rozpoczętych i trwających dochodzeń łamania prawa przez jej ministrów i prominentów – stąd używać będę popularnego skrótu). Doprowadził do miażdżącego przeciwników zwycięstwa wyborczego, sam uzyskując najlepszy wynik w historii polskiego parlamentaryzmu - ponad pół miliona oddanych na niego głosów. A rozłożenie pracy na czteroletnią kadencję ( lub niewiele skróconą z powodu konieczności przyspieszenia wyborów w związku z objęciem przez Polskę prezydencji w UE) – zakłada uzyskanie dobrej oceny Polaków i nie tylko wygranie wyborów prezydenckich ale i kolejnych wyborów parlamentarnych..
Obawiam się, że mimo iż PO nie jest partią wodzowską w niedemokratycznym stylu PiS – to jednak nowy premier i nowy szef partii wprowadziliby pewien rodzaj zamętu, poprzedzony wewnętrzną, normalną w takich sytuacjach, walką o sukcesję po Tusku. No i nie jest powiedziane, czy potrafiliby pozyskać sympatię Polaków w takim stopniu , jak sam Tusk.
W budowaniu tej sympatii niebagatelny udział mają bracia Kaczyńscy i ich agresywna, często zwyczajnie głupia i nieodpowiedzialna postawa wobec PO, którą Polacy zauważają i której już raz powiedzieli i nadal mówią: „tym panom już dziękujemy”.
Patrząc na korzyści Polski z dobrze prowadzonej polityki – należy utrzymać za wszelka cenę Lecha Kaczyńskiego na fotelu prezydenta do końca jego kadencji.
Wszyscy już wiedzą i w kraju i zagranicą, że ten osobliwy przypadek gdy urzędujący prezydent wykonuje zadania zlecone mu przez brata, prezesa upadającej partii, otoczonego ludźmi, których każde publiczne wystąpienie odejmuje punkty tej prezydenturze – nie odgrywa żadnej roli w polskiej polityce.
Przydaje jej tylko nieco humorystycznej rozrywki, czasem, w skrajnych przypadkach zachowań obu panów K. podnosząc nieco ludziom poziom adrenaliny i wywołując oczyszczający atmosferę wybuch emocji.
I szczery, serdeczny śmiech!
Proszę zatem - nie odwołujcie nam prezydenta.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka