Śliweczka, jabłuszko, wisienka – owszem. Ale kartofel z ogonkiem?
Och, nie, żebym nie wiedziała, obłość kartofla z resztkami przyschniętej ziemi – tak! Ale ogonek?
Ten trzymał się mocno trochę pokręcony dość długi i cieniutki butnie dając mi do zrozumienia, że sam się nie urwie. Jakby chciał zawstydzić mnie perspektywą mojej brutalnej interwencji z użyciem nożyka.
Taki zwyczajny, brudnawy, pełen brzydkich oczek kartofel. Taki, jakie obiera się bez jakiejś tam metafizyki – a tu proszę, tym ogonkiem wprowadza stan nadzwyczajny i w zwykłą czynność miesza refleksje. Różowa aleksandryna.
Bo to i Kolumb i korzonki i bulwy gruzłowate, których Anglicy jeść nie umieli i matka ziemia nasza polska i irlandzka i blade kwiatuszki kiedyś na dworze francuskim jako wykwintność niezwykła i szarozielone liście w długich rzędach bruzd polnych i żółto-czarna stonka zrzucana ongiś przez Amerykanów by naród socjalizm z trudem budujący głodem zamorzyć...
Ech...poszybowały myśli, nóż wypadł z ręki....
A młode kartofelki? Pyszności pełne świeżej, maślanej nadziei i koperkiem delikatnie prószonym wiosnę niosące.
Ale i stare, jesienne kartofle, starannie zsypane w kopce na zimę gwarantują znajomą, polską łagodność naszego dnia powszedniego.
Kartofla, jak chleba naszego powszedniego daj nam....
A ten jeden , jaki on tam łagodny!
Wypina się przede mną tym ogonkiem, jakby coś chciał mi powiedzieć. Coś o tym, że nie po to najlepsze geny z pokoleń ras i odmian szlachetnych w nim przetrwały i nie po to dorastał w matkę ziemię zakorzeniony, tym ogonkiem soki z niej wszystkie najwartościowsze wysysając, nie po to mocno w tej glebie trwał nie dając się wykopać za młodu i nie po to przetrwał susze i imperialistyczne naloty nać mu zżerające – by teraz dać się obrać ze skóry.
Wprawdzie miąższ pod nią ma piękny, żółtawy z czerwonoróżowym przebarwieniem a i smak doskonały z pól rodzimych obficie naturalnym nawozem zaopatrywanych – to nie po to te dobra w swoim niewielkiej bo niewielkiej, ale przecież zgrabnej, bulwie zgromadził pracowicie - bym mu do wnętrza zaglądała.
Napotkawszy moje spojrzenie perorował dalej – że owszem, dotarł do mojego domu, przed moje oczy, ale wykopany już jako dojrzały i w pełni ukształtowany , świadomie zgadzając się na uciążliwości czekającej go drogi, przerzucanie z wiader na fury a z fur na ciężarówki, zsypywany w dół i wyrzucany w gorę, pakowany w worki i kosze.
Że dzielił miejsca na straganach z czarną rzepą i burakami i czasem spadał, ale zawsze go podnoszono, otrzepywano i zawsze układano na szczycie usypanej z innych kartofli piramidy.
I to jest miejsce jemu przynależne.
Zapadał szybki, jesienny mrok.
Kartofel już nie mówił - krzyczał na mnie. Teraz już trudno było go zrozumieć – powtarzał to co mówił wcześniej, straszył konsekwencjami, jeśli potraktuję go, jak inne kartofle.
I jakby rósł w tym krzyku.
Było tam coś o motykach ostrych i rękach zachłannych, stopach depczących i grzbietach pochylonych, o miejscach lepszych i gorszych dla kartofli i bohaterstwie tych co się wykopać nie dali i straceńczej odwadze niewielu, którym udało się zachować ogonki...
Ogonki....
Ogonki?
Ogonki u śliweczek, jabłuszek, wisienek – owszem!
Ale u kartofla?
O nie, mój panie!
Mimo ogonka jesteś tylko zwyczajnym kartoflem.
I żadne metafizyki mnie nie zwiodą.
Obrane, opłukane, pokrojone w plastry, pełne smakowitej obietnicy – wyglądały swojsko i zwyczajnie. Kolacja w polskim domu. Pyszna!
Ogonek?
Zostawiłam na pamiątkę.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka