Nie, to nie pomyłka.
Nie chodzi bowiem o Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego a o jego brata Jarosława., rezydenta Urzędu Prezydenta i Pałacu Prezydenckiego.
Rezydenta by tak rzec: pełną gębą, w niczym nie przypominającego dawnych rezydentów dworków szlacheckich , którzy swoją cichą pracą za łaskawy chleb przyczyniali dóbr swoim dobroczyńcom.
Rezydentura Jarosława Kaczyńskiego jest w istocie sprawowaniem urzędu, jaki formalnie przypadł w udziale Lechowi. Jest sprawowaniem władzy per procura. Z nieograniczonym korzystaniem z przywilejów urzędowi prezydenta przypisanych.
Jakiś czas temu przyłapano Jarosława na korzystaniu cichcem z prezydenckiej willi w Klarysewie. Sprawie ukręcono łeb, płacąc za pobyt pieniędzmi z kasy partyjnej PiS, a pretekstem do wysupłania z tejże kasy , płaconej przecież przez nas partiom politycznym, pieniędzy publicznych, , było „zapodanie” do wiadomości, że prezes PiS w tym Klarysewie myśli. Myśli nad nową strategią dla nas, dla Polski. Tak, jakby nie mógł myśleć w swoim mieszkaniu lub zacisznych gabinetach w siedzibie PiS pozyskanej drogą uwłaszczenia się wraz z komunistyczną nomenklaturą na majątku narodowym.
Prezydent dysponuje sporą ilością takich rezydencji i nie wiemy w ilu przed ową wpadką myślał Jarosław Kaczyński, zmuszając swoją obecnością cały sztab ludzi do obsługi swojego myślenia. Śniadanka, obiadki, kolacyjki a i pewnie coś po drodze na ząbek. Sprzątanie, pranie, czyściutka pościel zmieniana każdego dnia, ciepła woda, świeże kwiaty, obstawa.
Wiemy, że korzysta z rezydencji na Helu – także podczas nieobecności brata.
Wiemy od naocznego świadka, że w Pałacu Prezydenckim – pełni honory domu i rej wodzi , podejmując prezydenckich gości w imieniu śpiącego, lub niedostatecznie dysponowanego brata.
Wiemy, że przedłużał swój pobyt w rezydencji Premiera RP, bez wstydu tkwiąc w miejscu, w którym już dawno winien zamieszkać nowy premier.
Wiemy, ze wypraszał u wicepremiera Schetyny, zniżając się do wykrętnych tłumaczeń przedłużanie korzystania z limuzyn rządowych i obstawy BOR, które z pewnością robiły duże wrażenie gdy zajeżdżał do Kozich Wólek czy innego Pipidowa na spotkania z wyborcami, którym, jak „proszę, jakim ważny”, ale dobrotliwy batiuszka prezentował ową „strategię dla Polski”, w słowach prostych a przystępnych: „To wszystko wina tego rządu PO i Tuska, bo chcą naszą Polskę sprzedać”, a w tyle głowy miał i ma nadal ten sam krzyk wyartykułowany w wywiadzie dla „Wprost” czy „Newsweeka”i wielkimi literami bijący z okładki: „CHCĘ MIEĆ WŁADZĘ”.
Z niewyjaśnionych przyczyn Jarosław Kaczyński za wyjątkiem króciutkiego, przypadkowego epizodu z lat 2006/2007 owej władzy bezpośrednio w swoich rękach nie miał. Zawsze wypychał swojego brata, lokując go na strategicznych stanowiskach i otaczając ludźmi, którzy zapewniali dostęp do rzeczy w polityce najważniejszej – do informacji. Informacji o ludziach, biznesach, powiązaniach.
Funkcje prezesa NIK, Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Naczelnego, a także Prezydenta Warszawy – to nieograniczony dostęp do archiwów i bieżących danych. Także do informacji niejawnej. Co, kto, kiedy, z kim?
Słabe punkty. Haki. Bezcenna wiedza gdy chce się wpływać na biznes, media i politykę.
Gdy chce się mieć władzę.
Nieudane epizody sterowania najpierw Lechem Wałęsą a następnie po odstawieniu Kaczyńskich przez Wałęsę, Janem Olszewskim i udany epizod sterowania Kazimierzem Marcinkiewiczem, potwierdzają ciągłość sprawowania władzy przez Jarosława Kaczyńskiego poprzez swoistą formę rezydentury.
Funkcja brata prezydenta jest ukoronowaniem tej rezydentury.
Władzy bez przysięgi na Konstytucję III RP i bez odpowiedzialności.
Bogusław Chrabota zastanawia się dlaczego wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego po obchodach rocznicy 1 września 1939 roku było tak drastycznie odmienne od wystąpienia Lecha Kaczyńskiego.
Chrabota słusznie wnioskuje, że celem było zatarcie podobieństw między wystąpieniami prezydenta i premiera.
Ponowne powiedzenie wyborcom z Koziej Wólki i Pipidowa - „ Proszę, to bezprzykładni zdrajcy, dogadują się z naszymi odwiecznymi wrogami, Polskę chcą sprzedać”
Oczywiście „wyborcy z Koziej Wólki i Pipidowa” - to nie konkretni mieszkańcy konkretnych miejscowości. To ta część elektoratu, jedyna, której głosy może pozyskiwać swoim krzykiem, retoryką nienawiści, kłamstwem i podsycaniem niedowartościowania – ludzie słabo wykształceni o malej świadomości, przeważnie starzy, zgorzkniali, pełni poczucia niezawinionej krzywdy, nieudanego życia i przerostu własnej wartości. To ci, którzy z pogardą mówią o Wałęsie – elektryk po zawodowce, z dumą wypinając pierś absolwentów technikum. Ci, którymi tak łatwo manipulować za okruch dowartościowania. Za powiedzenie: „Wy jesteście solą tej ziemi. Mądrzy. Patriotyczni. Nie dacie się oszukać złodziejom i zdrajcom”.
Reelekcja Lecha Kaczyńskiego jest nadrzędnym celem Jarosława.
Chrabota twierdzi, że dlatego jest to cel nadrzędny, bo dać może dobry wynik PiS w wyborach parlamentarnych.
Dobry wynik ucieszyłby, oczywiście Jarosława Kaczyńskiego – ale nie o PiS i sukces ugrupowania mu chodzi. Partia dla Kaczyńskiego jest narzędziem do realizacji swoich osobistych celów. Zły wynik wyborczy PiS nie zmartwi go specjalnie, jeśli brat zostanie ponownie prezydentem.
Bo wtedy ponownie Rezydent RP będzie mieć władzę.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka