Można rozpaczliwe próby zwalczania Janusza Palikota przez ludzi PiS traktować humorystycznie, zwłaszcza, gdy klin klinem usiłuje wybijać Marek Migalski.
Ale sprawa, w gruncie rzeczy, wcale humorystyczna nie jest.
Kryje się za nią to, czego najbardziej obawia się środowisko pisowskie – łatwość z jaką do elektoratu dociera Janusz Palikot. Przekazywanie w happeningowej formie budzącej swoistą sensację informacji, często kuluarowych tajemnic poliszynela – jest źródłem wiedzy w pewnym sensie niejawnej. Takiej, której z różnych względów unikają inni nasi przedstawiciele w ciałach przedstawicielskich. A jeśli nawet ją przekazują – to przekaz ów obciążony jest kulturową poprawnością i schematycznie grzeczny – co w powodzi krzykliwej retoryki pisowskich przywódców zanika i do świadomości społecznej słabo się przebija.
Przykładem owej słabej przenikalności do szerokiego elektoratu może być poseł Chlebowski, którego racje, wyważone i bez owego palikotowego esprit giną zakrzykiwane agresywną demagogią Gosiewskiego, Kuchcińskiego, Brudzińskiego, kłamstwami Kurskiego czy samego J.Kaczyńskiego.
Wyznanie Marka Migalskiego na temat konieczności bycia politykiem wyrazistym, pozbawionym obłości (!), barwnym i nie starającym się zadowolić każdego wskazują, że wizerunek, jaki narzucił PiS Jarosław Kaczyński był starannie przemyślany od początku.
Zakładał Kaczyński, że w świecie poprawności politycznej i dość mdłych zastanych obyczajów na styku poseł, senator – wyborca, brutalna retoryka, agresja wsparte kłamstwem i sensacją przebiją się do szerokiego elektoratu. Co więcej dadzą elektoratowi poczucie swoistego wtajemniczania go w sprawy innym niedostępne, a więc traktowania z powagą i docenieniem.
J.Kaczyński zakładał słusznie. I miał tego efekty. Pozytywne efekty 2005 roku.
Tyle, że znane w psychologii i filozofii prawidła, iż agresja wywołuje agresję a akcja z reguły rodzi kontrakcję spowodowały, że znalazł się człowiek, który przeanalizował ową wyrazistość pisowską i przefiltrowaną przez bardziej wykształcony intelekt świadomie i celowo zastosował w praktyce.
Rezygnując z kłamstwa ale nie sensacji, rezygnując z agresji ale nie z dosadności użył narzędzi J.Kaczyńskiego uzyskując dokładnie ten sam efekt, co J.Kaczyński.
Te drobne różnice, te rezygnacje z narzędzi J.Kaczyńskiego uznanych przez Palikota za dyskredytujące, w zamian oparcie się na prawdzie, spowodowały w PiS panikę i trwającą do dziś wolę zniszczenia wroga, który wytrącił im z rąk ich ukochane zabawki. I okazał się od nich bardziej skuteczny.
Ma rację młody bloger, który nie wierzy, że Palikot nie jest potrzebny Tuskowi, jak sugeruje następca Migalskiego na rynku „niezależności” w komentowaniu polityki – były dziennikarz „Na przełaj” Eryk Mistewicz.
Co prawda, w twierdzeniu „inaczej już dawno by go wyrzucił” więcej jest indoktrynacji pisowskim sposobem myślenia, wynikłym z doświadczeń PiS, w których wyrzucenia myślących odmiennie od szefa są normą - jednak kryje się w nim wsparcie myśli, że Palikot Platformie i Tuskowi jest potrzebny.
I to jest prawda.
Jest potrzebny, bo potrafi to czego większość platformersów nie potrafi.
Nie boi się samoośmieszenia. Nie boi się konfrontacji. Nie boi się ataków. Nie boi się haków ani kłamstw na swój temat. Nie boi się Kaczyńskich ani tym bardziej Brudzińskich, Kurskich czy Migalskich.
Jest w tym, paradoksalnie, szalenie podobny do Jarosława Kaczyńskiego.
Tyle, że lepiej wykształcony i inteligentniejszy o mentalności nieskażonej PRL, otwartej na trendy światowe – więc jest mu łatwiej unikać używania argumentów niewiarygodnych. A zastąpienie formy „wystąpień wodza do poddanych” stosowanej przez Kaczyńskiego zabawowym happeningiem ludowym – zachęca do słuchania tego, co ma do powiedzenia.
Palikot spełnia dokładnie kryteria jakim należy być w polityce, które sobie wspólnie ustalili Joanna Senyszyn i Marek Migalski podczas wspólnego lotu do Polski, opisane następnie przez Migalskiego.
Janusza Palikota PiS nie jest w stanie zwalczyć, bo musiołby do tego użyć argumentów, których efektem byłoby uderzenie w samego Jarosława Kaczyńskiego, co z oczywistych przyczyn nie jest możliwe, przynajmniej na obecnym etapie statutowej zależności ludzi PiS od swojego szefa.
Omijanie Palikota zapewne jest metodą lepszą dla PiS, bo nie pokazuje kompromitujących słabości harcowników wysyłanych na plac boju przeciw Palikotowi. Jednak pogłębia odczucie społeczne słabości PiS wobec Palikota.
Nie ma sposobu na Palikota.
Nie dziwi więc ów palikotowy ból głowy w PiS.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka