Eurodeputowany, polityk PiS, jak sam się przedstawia , Ryszard Czarnecki, zna się na rzeczy.
Jako członek i bywalec wszystkich chyba ugrupowań politycznych po 1989 roku za wyjątkiem Platformy Obywatelskiej zdradza nam „kulisy rozwiązania małopolskiej PO”
Czarnecki mówi, że wie, zamiast wiedzieć co mówi..
Czarnecki nie wie nic o żadnej z partii, których przewodniczących zawsze z należytym szacunkiem zwykł być całować w rękę ze stosownym przyklękiem – więc o tym nam nie mówi.
Mówi za to o małopolskiej P.O.
Kulisów wprawdzie na scenie Czarneckiego nie widać, ale może dlatego, że małopolska PO nie została rozwiązana. Ustanowiono jedynie komisarza.
A sytuacja dojrzewała od dawna do takiej właśnie decyzji.
Chcecie opowieści prawdziwej o kulisach „rozwiązania” małopolskiej PO?
To nie czytajcie Czarneckiego – czytajcie RRK.
Wprowadziłam moich Czytelników w kulisy sprawy w tekście o kolesiu z krakowskiej PO.
W każdej partii są tacy kolesie. I kolesie kolesi. To zjawisko naturalne i ludzkie. Zwłaszcza w dużych partiach, takich jak PO. Szczególnie w PO, gdzie różnorodność ideologiczna, swoboda w podejmowaniu działań przywiodły do PO u początku jej istnienia, kiedy jeszcze nie była partią polityczną a ruchem obywatelskim – różne ugrupowania, jak to się mówi:kanapowe. Weszło także duże ugrupowanie, jakim było Stronnictwo Konserwatywno – Ludowe z jego Przewodniczącym Janem Rokitą. Decyzja o wstąpieniu do PO została na Rokicie wymuszona wynikiem wcześniej rozpisanego w SKL referendum.
Pamiętam, że niewielu z nas, w Krakowie, miało na to ochotę.
Zniechęcała nas osoba Andrzeja Olechowskiego i kilka nazwisk z Unii Wolności., których poglądy polityczne były dość rozbieżne z naszymi.
A poza tym, dobrze nam było we własnym gronie.
Nasze spotkania „na Jana”, czyli przy ul. św. Jana miały zupełnie wyjątkową aurę. Przypominały bardziej spotkania rodzinne niż zebrania partyjne. Mimo, ze niektórzy z nas pełnili funkcje typowe dla każdej partii – nie czuło się hierarchii,, nikt się nie wywyższał, nie skupiał wokół siebie własnego „zaplecza” politycznego, nie było nawet zalążków frakcji, zjawiska znanego w historii, dotyczącego wszystkich ugrupowań politycznych.
Rokita także nie podchodził do decyzji członków SKL entuzjastycznie - jednak podporządkował się jej, wiedząc, że tym samym, jego dziecko, jakim był SKL , nie w sensie bytu politycznego ale właśnie w sensie wspaniałych ludzi, jakich zgromadziło – idzie w niebyt polityczny i oddaje swój olbrzymi potencjał czemuś , o czym nie wiadomo było , w jakim kierunku się rozwinie.
Plan był prosty – jeśli uda nam się zdominować naszymi poglądami przynajmniej krakowską PO, mamy szansę nie stracić własnej tożsamości i utrzymać łączące nas więzy.
I to się udało. Ale zanim się udało podzieliliśmy się. Artur Balazs pozostał w SKL, w jego kadłubowej formie, ale zważywszy na to, że zawsze był otoczony wianuszkiem własnych akolitów, i wolał grę z politycznego cienia, więc liczebność własnej partii nie miała dla niego większego znaczenia. Istnienie jego partii z nim, jako przewodniczącym, potrzebne mu było jedynie jako legitymacja do działań politycznych. Poza tym Balazs nie był z Krakowa – więc specjalnie nas to nie interesowało.
Interesował nas Kraków. Niewielu z nas, raptem kilkoro osób poszło inną drogą.
My z Rokitą do PO. Oni z Ryszardem Terleckim do PiS.
Pozostała wszakże dawna serdeczność i zaufanie do wzajemnej uczciwości.
Nawet wtedy gdy w niedługi czas potem, niektórzy opuszczali PiS i wracali do nas, albo wybierali zupełnie inną drogę życia z dala od polityki.
Także wtedy, gdy zorientowaliśmy się, że chociaż stanowimy większość krakowskiej PO – mamy silną opozycję, którą tworzyli dawni członkowie UW.
Zbliżające się wybory parlamentarne spolaryzowały środowisko krakowskiej PO, z jednej strony wynosząc Rokitę do roli niekwestionowanego lidera, z drugiej wyłaniając mocną frakcję, nazwijmy ją :frakcją posła Tomasza Szczypińskiego. Oczywiście była też grupa, która nie angażowała się po żadnej ze stron, starając się realizować wspólny już program i ustalenia, ktorą zasilili także wybrani później inni posłowie z Krakowa..
Jednak niewątpliwie ówczesny świat krakowskiej PO kręcił się wokół charyzmatycznego Jana Rokity i niezwykle aktywnego i pracowitego Tomasza Szczypińskiego
Mam nadzieję, że ten wstęp dostatecznie dobrze prezentuje różnorodność postaw, poglądów, by tak nieładnie rzec: jakości członków Platformy Obywatelskiej sprzed wyborów roku 2001.
Nic zatem dziwnego, że rosnąca w silę i znaczenie PO zaczęła się rozrastać, przyciągając ludzi zainteresowanych spełnieniem się w działalności czasem nie tyle w polityce ile poprzez politykę.
Ale o tym w następnym odcinku mojej opowieści o kulisach krakowskiej PO.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka