/Sosence/
Drabina pojawi się raz. Spełni swoją rolę i wprost z opowiadania przeniesie się do mojej garderoby, by stojąc oparta o ścianę, już zawsze, a przynajmniej tak długo, aż nie wydarzy się coś, co zmienić może obecny stan rzeczy, ilekroć tam wejdę i na nią spojrzę, wywołać w mojej lewej ręce trzepot maleńkiego serca i to niezwykłe uczucie, że się nie wyrywał, że się nie bał….
Przez klatkę schodową starej, rozległej willi przewala się w ciągu dnia i nocy wielu ludzi. Stale tu mieszkających i mieszkających chwilowo i niemieszkających, ale nocujących, i tylko wpadających z wizytą…
Naprzeciwko drzwi do wnętrza wysokiej, zdobnej w stiuki, gzymsy, plafony, wyłożonej częściowo już rozkradzionym marmurem klatki schodowej, są drugie drzwi (a właściwie trzecie, wliczając środkowe drzwi wahadłowe) wiodące na miniaturowe podwórko oddzielające oficynę. Nad jednymi i drugimi drzwiami są wysokie okna, kiedyś pięknie przeszklone rżniętym szkłem, z którego dzisiaj egzotyczny ślad pozostał w jednej cudem ocalałej kwaterze..
Aaa... on? On tak już od wczoraj … tłucze się o to okno…bo pewnie chce wylecieć…
Mały rudzik, jeszcze niepojaśniały, ciemno nakrapiany, trzepotał jak duża ćma na szybach zależnych od fantazji szklarzy przyjmujących zlecenia od państwowej administracji w minionych latach. Miał do wyboru tę starą z rżniętego szkła, drugą, zwyczajną, przezroczystą i trzecią, matową, zbrojoną cieniutkim drutem. Wszystkie umieszczone w nieotwierających się kwaterach. Każda oznaczała śmierć. Śmierć z wycieńczenia, głodu i pragnienia…
Nie, nie będę rozczulać was opisem sentymentalnych uniesień związanych z jednym małym ptakiem, którego los nie interesował nikogo. Poza jednym sąsiadem, bezradnym wobec wysokości okna i braku sprzętu, jakim dałoby się ptaka odłowić.
Nie będę znęcać się drobiazgowym przytaczaniem rozmów z ludźmi, którzy mogli….ale…
Nie wtrącę tu umoralniających przypowiastek o matkach z dziećmi wielokroć przechodzącymi obok i być może za kilkadziesiąt lat płaczącymi nad okazywaną im bezdusznością dorosłych już pociech..
Nie wspomnę nawet o awanturze z jednym chamem, któremu przeszkadzały w upalny dzień szeroko otwarte drzwi (a nuż spłoszony zechce, potrafi, wylecieć???) i którego dopiero moje naprawdę grube słowo pohamowało w popisach prostactwa.
To wszystko się działo.
Działo się też na zewnątrz. Zawiadomione pogotowie ornitologiczne potrzebowało czasu: do jutra.
Ale mały tego czasu nie miał
Coraz częściej przysiadał na zasnutych pajęczynami gzymsach i parapecie. I tylko w krótkich zrywach szarżując twarde szyby wydobywał z siebie całą energię, dłuższą chwilę po każdym takim wysiłku odpoczywając.
I to go uratowało.
Ta chwila zmęczonego przycupnięcia, miękki i lekki ręcznik, trzymetrowa drabina z mojej garderoby zniesiona przez męża i sprawność starszej pani.
W willi pełnej młodych ludzi, studentów, młodych małżeństw…
Nie odleciał od razu po otworzeniu przeze mnie dłoni.
Siedział cichutko, jakbym nadal zdejmowała mu skłębione sznureczki pajęczyny z delikatnych paluszków.
Ale w końcu odfrunął…
Ta drabina, dobrze, że ją mam..
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura