Mam do wyboru - o niezmiernie poważnym, na miarę zmian ustrojowych, expose premiera Donalda Tuska i troczącej się po nim debacie sejmowej napisać poważnie, lub niepoważnie.
Dylemat pojawia się w związku z tym, że samo expose, niosące Polakom perspektywę niezmiernie istotnych zmian wymaga tonu stosownego do tych zmian, czyli powagi.
Poświęcone reformie finansów publicznych expose było skupione przemyślane, precyzyjne i jasno wyłuszczające, na czym polegać będą reformy Natomiast wypowiedzi w imieniu klubów poselskich w debacie – w znakomitej większości to kabaret – a więc coś z pogranicza teatru absurdu.
Niemerytoryczny, niekompetentny wobec faktów zawartych w wystąpieniu premiera Tuska, na które był kompletnie nieprzygotowany eks-premier Jarosław Kaczyński wygłosił bełkotliwy zestaw pobożnych życzeń zakończonych jak zwykle „smoleńskiem”. Robił wrażenie starego, zagubionego w rzeczywistości, przepełnionego goryczą, zawiścią i starczą agresją człowieka, który nie rozumie niczego z tego, co się w polityce dzieje. Skupiony na rozpadającej się mu partii i konieczności utrzymania się na powierzchni politycznej – był tylko przygnębiającym reliktem odchodzącej formacji postkomunistycznej, jaką jest PiS.
Inny eks-premier Leszek Miller, ze swadą wiecznego macho, demonstrował nie tyle swój stosunek do propozycji nowego rządu – ile starał się stworzyć wrażenie, że pod jego przywództwem parlamentarnym klub SLD to grupa prężnych młodych duchem ludzi, gotowych w trosce o Polaków współpracować z rządem zawsze w tych sprawach, które stanowią tradycyjnie elementy programowe lewicy. Uderzający był fakt, że starszy od Kaczyńskiego Leszek Miller, robił wrażenie znacznie od Kaczyńskiego młodszego. Uderzające ale i dość zabawne w sytuacji, gdy SLD jest formacją polityczną wywodzącą się z tego samego PZPROwskiego korzenia i tak samo, jak PiS znika ze sceny politycznej.
Absurdalne w kontekście stwarzania różnic między lewicą „pobożną” Kaczyńskiego i lewicą „bezbożną” Millera jest zapowiedź Kaczyńskiego powołania, jak w czasach komuny biura interwencji (KOR) z Zofią Romaszewską na czele.
Tyle, że robi to bardziej wrażenie dania jakiejś synekurki państwu Romaszewskim, w sytuacji, gdy Polacy pozbawili Zbigniewa Romaszewskiego, jego ulubionej funkcji senatora RP, razem z limuzyną, dodatkowymi dochodami z tytułu wicemarszałkowania i innych. podnoszących poczucie własnej wartości przywilejów, które tak bardzo Romaszewski ukochał.
Będą więc państwo Romaszewscy do woli mogli podejmować interwencje w obronie „więźniów sumienia” współczesnej Polski, jak siedzący w areszcie za rozbój „Staruch” czy za handel narkotykami „Uszol” – przywódcy kibolskich bojówek, z którymi PiS zamierza tworzyć współczesny ruch oporu. Tak, tak… proszę się nie śmiać. Wystarczy, ze w sejmie się posłowie uśmiali serdecznie.
Wystąpienia dwóch nowych w sejmie klubów Janusza Palikota i Beaty Kempy – przewidywalne i sztampowe. Przy czym Palikot występując bardziej w roli biznesmena niż polityka – wygłosił płomienne, śliczne niepasujące do lewicowego profilu jego partii założenia polityki kapitalistycznej w czasach prosperity. Przyda się na przyszłość!
O Kempie nie warto wspominać, bo trzeba by było sięgać do rozważań o tym, jaki destrukcyjny wpływ miała komuna na rozwój intelektualny i moralny dzieci w rodzinach prowincjonalnych kacyków PZPRowskich.
Słowem oglądaliśmy spektakl, z którego wynikało, że mamy paskudny rząd koalicji PO-PSL, który chce skrzywdzić NARÓD i aż cztery kluby parlamentarne (dwa to jeden PiS i dwa to jedna lewica), których przywódcy mają pomysły na uczynienie z Polski krainy mlekiem i miodem płynącej – tylko jakoś te projekty Polakom się nie spodobały. Ale szefowie tych klubów niezrażeni przegraną w wyborach są gotowi podłożyć aktualnemu rządowi każdą świnię, byle tylko doszło do jakiejś katastrofy ukochanego przez nich państwa polskiego, która to katastrofa być może pozwoli im zwiększyć stan posiadania foteli sejmowych a może nawet i rządowych.
Tak więc tradycji i wymogom proceduralnym stało się zadość. Pogadali sobie …
Donald Tusk może zacząć spokojnie realizować swoje projekty.
Ma rząd młody, optymistyczny, pełen entuzjazmu i chęci do pracy. Ma rząd, którego ministrowie dowodzą, że Polska jest w trakcie zmiany pokoleniowej i przejmowania władzy przez świetnie wykształconych, kompetentnych, wchodzących do polityki ludzi.
Ma większość sejmową i senacką. Ma marszałków Sejmu i Senatu. Ma sprzyjającego reformom Prezydenta. I co najważniejsze, ma zaufanie społeczne.
Donald Tusk ma dzisiaj pełnię władzy.
I aż cztery lata na realizację założeń przedstawionych w dzisiejszym expose.
Powodzenia Panie Premierze.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka