Wojna między o Tadeuszem Rydzykiem a Jarosławem Kaczyńskim, dla niepoznaki oznaczana przez Rydzyka (jeszcze bez wymieniania nazwiska Kaczyńskiegto, jako wroga) jako wojna z Tomaszem Sakiewiczem i jego pisowskim imperium medialnym – to zjawisko pasjonujące. Zarówno ze względów politycznych, jak i świadczące o potrzebie podporządkowania się kierunkom płynącym aktualnie z Watykanu.
Ale jeszcze bardziej pasjonujące jest obserwować, jak świadomość tej wojny dociera bardzo powoli do zwolenników PiS traktujących Kaczyńskiego jak zbawiciela prawdziwszego od Zbawiciela, co jak dotąd nie przeszkadzało o.Rydzykowi.- chociaż wyraźnie można było dostrzec, że skupianie w Klubach Gazety Polskiej środowiska radiomaryjnego służy oderwaniu go, bez wiedzy zainteresowanych spod wpływów toruńskich i w oszukańczym parakatolicyzmie oddaniu dusz, serc i umysłów tercetowi Kaczyński-Sakiewicz-Macierewicz.
Dopiero perspektywa trwałej utraty wpływów finansowych spowodowała odwrót o.Rydzyka od Kaczyńskiego i konieczność znalezienia własnej reprezentacji politycznej. Zbigniew Ziobro wydaje się być właśnie tym obiektem zainteresowania i nowego wsparcia o.Rydzyka. Wydaje się być, ale niekoniecznie będzie – ponieważ zależy to rezultatów politycznych, jakie Solidarna Polska może osiągnąć w najbliższej przyszłości. Niewykluczone jest tez powstanie całkiem nowego tworu o charakterze prawicowym, który stanie się orężem o.Rydzyka w walce o prymat w zdobywaniu pieniędzy. Ale to zdobywanie pieniędzy musi być oparte na podstawowej idei Radia Maryja, Telewizji TRWAM i gazet toruńskiego koncernu medialnego – czyli na katolicyzmie. Taka jest konieczność chwili dyktowana nie tylko sprawami polskimi, ale także sprawami watykańskimi. I tak być musi.
Musi, chociaż dotąd nie musiało.
Dotąd o.Rydzykowi nie przeszkadzało ani pochodzenie Bronisława Wildsteina, ani stalinowska przeszłość jego rodziców, ani też jego wysoka pozycja w masonerii.
Nie przeszkadzała mu tez usługowa wobec braci Kaczyńskich rola cyngla zastraszającego i niszczącego środowisko kościelne Sakiewicza. Spec od zadań specjalnych, korzystający z brudnych sposobów docierania do wybranych materiałów IPN – dzięki swojej pracownicy Katarzynie Hejke i szefowi IPN Januszowi Kurtyce, zdawał się mieć w tej mierze możliwości nieograniczone. Tak zniszczono podporę Radia Maryja abpa Wielgusa.
Dzisiaj wprawdzie można przypuszczać, ze istnieją prywatne archiwa akt skopiowanych – ale korzystanie z nich jest bez wsparcia formalnego IPN mocno utrudnione – bo trzeba by powiedzieć skąd się taką wiedzę bierze.
Nie przeszkadzał o.Rydzykowi fakt, ze skarbnikiem PiS jest Stanisław Kostrzewski specjalista od pieniędzy, wierny Jaruzelskiemu w stanie wojennym, w PZPR do samego jej końca, ani postaci tak jawnie „umoczone” w komunie jak Andrzej Kryże czy Wojciech Jasiński.
Nie przeszkadzało też o.Rydzykowi jawne bluźnierstwo ludzi PiS, głoszenie treści jawnie sprzecznych z katolicyzmem, tworzenie opartego na bredni i kłamstwie kultu smoleńskiego, język nienawiści, jakim posługuje się PiS, ani tworzenie zamętu w słabych intelektualnie i moralnie umysłach zarówno ludzi świeckich, jak i duchownych.
Tym co wstrząsnęło perspektywą współpracy opartej z jednej strony na prymitywnym szantażu a z drugiej na ewidentnych korzyściach finansowych i politycznych - stało się dopiero jawne wypieranie i zastępowanie mediów o.Rydzyka przez media Kaczyńskiego.
Dychotomia słów i czynów nie od razu pozwoliła zorientować się co jest grane. Bo o ile w warstwie słownej wszystko było wciąż cacy, wciąż się wzajemnie kochano, popierano, spijano sobie z dzióbków, i chadzano we wspólnych marszach w obronie TV TRWAM - to równolegle, katolicyzm ciążący Kaczyńskiemu, wychowanemu w komunistycznym domu i przygotowywanemu do komunistycznej kariery, stawał się na tyle atrakcyjny jako narzędzie walki politycznej, że wart był zawłaszczenia, jako podbudowa dogmatyczna religii smoleńskiej. A to z kolei jest podstawą marketingu „przedsiębiorstwa Smoleńsk” , którego towary sprzedawane na rynku Klubów Gazety Polskiej przynoszą niebagatelne zyski.
Stąd zapewne wzięła się błędna ocena postaci Macierewicza. Niewątpliwie postać pierwszoplanowa w tworzeniu produktów smoleńskich – od lat, dzięki wpychaniu go do właściwych resortów dostarczający Kaczyńskim wiedzy z tajnych teczek MSW ( przed powstaniem IPN) i WSI – został oceniony, jako konkurent Kaczyńskiego do roli szefa PiS. Podczas , gdy jest on jedynie takim samym jak Wildstein, człowiekiem postawionym „na właściwym odcinku” pracy partyjnej. Oczywiście przy generalnym założeniu Kaczyńskiego, ze partia – to ja!
Wybór młodego adwokata, a więc posłusznego mocarnemu klientowi – Rafała Rogalskiego skutkował przez trzy lata nie tylko stosowaniem swoistej reklamy smoleńskiej, opartej na wiedzy z akt spraw związanych z katastrofą smoleńską, do których Rogalski, jako pełnomocnik rodzin miał dostęp, ale stał się poważnym czynnikiem politycznym uwiarygodniającym Macierewicza, który, jako kierujący parlamentarnym zespołem zyskiwał wiedzę o pracach prokuratury i toczącym się śledztwie.
Nic więc zatem dziwnego w tym, ze opłacany był z funduszy partyjnych PiS – co dotąd kosztowało polskiego podatnika ćwierć miliona złotych. Tylko w odniesieniu do tego jednego adwokata. A przecież nie tylko adwokaci, ale wszystko, co się wiąże z bizantyjskim stylem życia Jarosława Kaczyńskiego nie jest opłacane tylko przez niego samego – lecz albo przez PiS albo przez powiązane z PiS spółki Kaczyńskiego z firmującymi je figurantami, jak chociażby „Srebrna”. (Na marginesie więc uwaga – czy CBA lub „tylko” Urząd Skarbowy nie powinny przejrzeć starannie rejestrów korzyści Kaczyńskiego?)
Jednak musiały zajść „nieprzewidziane okoliczności”, które doprowadziły do zerwania tak pięknie układającej się współpracy i mecenas Rogalski stał się „działem ciężkim” , z którego o.Rydzyk wystrzelił w kierunku PiS siejąc popłoch i ciężkie straty.
Obserwując sytuację w obozie elektoratu PiS, narastające dezorientacja, zdumienie, wątpliwości, pogubienie się co jest właściwe a co nie – równocześnie widzimy nasilające się działania obu stron, zmierzające rozpaczliwie do utrzymania wpływu, czytaj: dalszego ogłupiania i oszukiwania wyborców.
O.Rydzyk p-osługuje się amboną i swoimi mediami.
Kaczyńskiego Sakiewicz wozi jak worek kartofli po całej Polsce ( określenie Jadwigi Staniszkis) organizując mu głównie poprzez Kluby Gazety Polskiej spotkania w miejscowościach, których nazw nawet nie stara się zapamiętać.
Podstawowe na tym etapie trwającej wojny wydaje się być to, kogo elektorat PiS uzna za bardziej katolickiego – ojca Rydzyka czy „zbawiciela” Kaczyńskiego?