Retiarius Retiarius
422
BLOG

Auschwitz – strefa interesów. Ale dlaczego takich?

Retiarius Retiarius Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 16
Podczas konferencji poświęconej symbolice Auschwitz prelegentka pokazała dwa wymowne zdjęcia. Na pierwszym, z czasów gdy nie każdy miał aparat fotograficzny w komórce, widzimy starszą kobietę, która w pozie zadumy, żałoby, refleksji siedzi nieopodal bramy z napisem „Arbeit macht frei”. Na drugim, z epoki selfie, na tle tej samej bramy uwieczniony został w dziwnej pozie, podczas wymyślnego skoku, młody chłopak. Niestety, ta zmiana w podejściu do tragicznej przeszłości nie dotyczy tylko literatury czy filmu, którym poświęcone były wykłady. To odejście od zadumy i refleksji na rzecz aktywizmu i wykorzystywania tej symboliki dla doraźnych celów dotyczy także instytucji wykorzystujących w nazwie słowo Auschwitz.

Nie ulega wątpliwości, że Auschwitz funkcjonuje w świadomości społecznej jako symbol Holokaustu. Problem w tym, że już takie zawężenie jego rozumienia dowodzi jego oderwania od historii. A pogłębia to wrażenie sposób, w jaki ewoluuje na przestrzeni lat wykorzystywanie tego symbolu przez odwołujące się do niego instytucje.

Pokażę to na przykładzie kilku fundacji mających w nazwie słowo Auschwitz. W prowadzonym przez Ministerstwo rejestrze widnieje siedem takich fundacji. Pewne, z braku dostępu do informacji, pominę. Najstarsza, utworzona w 1990 roku, to Fundacja Pamięci Ofiar Auschwitz-Birkenau. Powołano ją, by wspierać finansowo PMA-B. Do roku 2020 Fundacja przekazała na cele statutowe (w tym konserwacja, działalność wydawnicza i edukacyjna) ok. 29 mln złotych. Fundacja wspiera też instytucje i osoby prywatne, których działalność związana jest w jakikolwiek sposób z utrwalaniem pamięci o ofiarach niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau. Posługiwanie się słowem Auschwitz w przypadku tej Fundacji, oceniane z punktu widzenia jej działalności,  nie budzi zastrzeżeń.  

Równie konkretnie określone są cele Fundacji Auschwitz-Birkenau. Utworzona w roku 2009 z inicjatywy Pana Władysława Bartoszewskiego gromadzi środki, które służą zachowaniu dla potomnych tego, co pozostało po niemieckim obozie koncentracyjnym i zagłady Auschwitz-Birkenau. Fundacja ta finansuje głównie prace konserwatorskie. Pewnie szkoda, że stosowne inicjatywy nie poszły w kierunku wywarcia przez społeczność międzynarodową presji na Niemczech, by wzięły one na siebie obowiązek pokrywania kosztów działań finansowanych przez Fundację. W zaistniałej sytuacji, w związku z tym, że Niemcy najmocniej zasilili fundusz Fundacji, nazywani są niekiedy „największym darczyńcą”, co z punktu widzenia wszystkich trzech wielkich niemieckich grzechów: ludobójstwa, bezkarności i braku zadośćuczynienia jest całkowicie nieuprawnionym określeniem. Sama nazwa fundacji nie może budzić żadnych zastrzeżeń.

Podobnie jest w ciekawym przypadku Fundacji  Pobliskie Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau. „Fundacja została powołana w 2013 roku w celu ratowania rzeczy, przedmiotów oraz artefaktów związanych z byłym niemieckim nazistowskim obozem koncentracyjnym i zagłady Auschwitz – Birkenau oraz z jego podobozami, będących obecnie w rękach osób prywatnych.” Zdanie to jest cytatem ze strony internetowej instytucji, która swoją genezą i działalnością chyba najbardziej zbliża się do definicji fundacji, ponieważ grono pasjonatów poświęca czas i energię (zapewne i swoje środki) dla realizacji godnego szacunku celu. Słowo Auschwitz w nazwie tej fundacji wydaje się być naturalne i zrozumiałe.        

Statuty i programy wymienionych wyżej fundacji pełne są pozytywnych i w miarę precyzyjnie określonych celów. Mowa o popularyzacji i upowszechnianiu wiedzy oraz o związanej z tym działalności edukacyjnej i wydawniczej. Widoczna jest troska o zachowanie materialnych świadectw historii Auschwitz i wynikająca zeń potrzeba gromadzenia na ten cel środków finansowych. Wszystko przeniknięte jest podkreśleniem wagi współpracy fundacji z innymi instytucjami oraz z przedstawicielami władz w celu realizowania tych pozytywnych zamierzeń.  

Zapowiedzią nowego podejścia do symboliki Auschwitz był postulat przeciwdziałania „wszelkiej przemocy, ideologiom nienawiści, antysemityzmu, rasizmu, ksenofobii”, który pojawił się w statucie Fundacji Instytut Auschwitz-Birkenau utworzonej w 2018 roku. Fundacja ta została rozwiązana (postawiona w stan likwidacji) w 2023 roku.

Prawdziwy przełom nastąpił w roku 2020 wraz z powołaniem do życia Fundacji Auschwitz Pledge. Na krótko przed kolejną rocznicą wyzwolenia obozu poinformował o tym jeden z założycieli, Pan Piotr Cywiński, dyrektor PMA-B. Termin nie wydaje się być przypadkowy. Bez wątpienia sprzyjał on nagłośnieniu tego przedsięwzięcia. Chyba nie bez powodu niektórzy dziennikarze uznali, że Fundację utworzyło … Muzeum, a nie grupa prywatnych osób.

I w celach tej inicjatywy mowa o „działalności w zakresie kultury, sztuki, ochrony dóbr kultury i dziedzictwa narodowego, w szczególności w obszarze Holokaustu”  oraz o „podnoszeniu i promowaniu wiedzy (…) w dziedzinie Holokaustu (…) i ofiar niemieckich nazistowskich obozów.” Ale po tych dwóch pierwszych punktach już trzeci to „promowanie (…) postaw sprzeciwu wobec zagrożeń ludobójstwa, antysemityzmu, ksenofobii, rasizmu oraz innych przejawów dyskryminacji i szerzenia nienawiści”. Dalej mamy zestaw ogólnych ideologicznych haseł (przypomina się Rewolucja Francuska: wolność, równość, braterstwo), który zamyka postulat „inicjowania i wspierania działań na rzecz społeczeństwa otwartego, różnorodnego i wielokulturowego”. Zatem już nie tylko pamiętanie i nauczanie o przeszłości, ale promowanie pewnego światopoglądu. Jak to wygląda w praktyce działania Fundacji? Na stronie Erase Indefference Challenge sygnowanej przez Fundację Auschwitz Pledge nikt już nie bawi się w przypominanie „ofiar niemieckich obozów”. Tu priorytety określone są jasno i precyzyjnie: „walka z obojętnością wobec przejawów dyskryminacji, w szczególności rasizmu, antysemityzmu, mizoginii, dyskryminacji migrantów i uchodźców oraz osób LGBTQIA+”.

Fundacja ta organizuje konkurs grantowy, w którym wyłaniane są co roku  „trzy innowacyjne projekty, które zdaniem międzynarodowej komisji konkursowej najlepiej przyczynią się do walki” z wymienionymi w poprzednim akapicie zjawiskami. W ubiegłym roku przyznano grant fundacji, która stworzyła ranking szkół przyjaznych osobom LGBT+.

Inna nagrodzona grantem instytucja to Canadian Women’s Foundation. Organizacja deklaruje działalność na rzecz „sprawiedliwości i równości płci”. Słownik języka polskiego definiuje płeć jako „zespół cech charakteryzujący organizmy osobników żeńskich i męskich”. Kanadyjska fundacja rozszerza to pojęcie na „osoby transpłciowe, genderqueer, niebinarne i 2SLGBTQI+.”

Można zapytać o związek symboliki Auschwitz z mizoginią, dyskryminacją migrantów i uchodźców oraz osób LGBTQIA+ i szerzeniem nienawiści. I tu nie sposób nie wrócić do historii popełnionego przez Niemców ludobójstwa, w tym do Zagłady Żydów. Bazując na faktach można uznać, że było one następstwem olbrzymich sukcesów w realizacji tradycyjnej  niemieckiej polityki „parcia na wschód” i podporządkowywania sobie narodów Europy Środkowej oraz dążenia do zdobycia dominującej pozycji w Europie. Niemcy napadły na Polskę we wrześniu 1939 roku i podjęły ryzyko wojny co najmniej europejskiej nie po to, by dokonać mordu na Żydach. Jeśli już, to na Polakach, by wyniszczyć naród, którego państwo było przeszkodą na drodze do obalenia, w sojuszu z Rosją, układu wersalskiego. To te nadzwyczajne sukcesy wojenne stworzyły Niemcom warunki do „rozwiązania kwestii żydowskiej” poprzez mord na Żydach. Los Żydów zamieszkujących Bułgarię, Danię a nawet Węgry pokazuje, że nie wyłącznie nienawiść i antysemityzm decydowały o konsekwencji w realizacji Zagłady. Względy natury politycznej nie były bez znaczenia.   

Przypominanie elementarnych faktów zdaje się mieć jednak dla niektórych zainteresowanych pewne wady. Po pierwsze upada mit o wyjątkowości historii Niemiec (zwanych „nazistowskimi”) w okresie III Rzeszy Niemieckiej. Ciągłość w polityce zagranicznej tego państwa w XX i XXI wieku wyznaczają trzy wydarzenia: układ w Rapallo, układ Ribbentrop-Mołotow oraz projekty Nord Stream I i II. Każde nastawione na dążenie do wzmocnienia pozycji Niemiec w Europie. Każde skierowane przeciwko Polsce i oparte na sojuszu z Rosją. Nie sposób nie dostrzec podobieństwa pomiędzy decyzją Hitlera o ataku na Polskę, poprzedzoną zawarciem sojuszu ze Stalinem,  a decyzją Putina o ataku na Ukrainę, poprzedzoną latami współpracy rosyjsko-niemieckiej, nastawionej min. na osłabienie sąsiadów tych państw.   

Po drugie, świadomość faktu, że przeważająca liczba ofiar Zagłady (ponad 5 000 000) została wymordowana w dobrze zaplanowany i zorganizowany sposób przez państwo niemieckie i jego obywateli utrudnia przerzucanie odpowiedzialności na państwa sojusznicze i tzw. kolaborantów, a zwłaszcza na ludność podbitych i okupowanych krajów (najczęściej w odniesieniu do Europy Środkowej), bez pomocy której Niemcy jakoby nie byliby w stanie wymordować tak dużej ilości Żydów.

Po trzecie, świadome pomijanie jednych faktów (ludobójstwo niemieckie na Polakach, czy np. mordowanie dzieci  nienarodzonych w obozach dla kobiet-pracownic przymusowych), a eksponowanie innych (rzekomy Holokaust homoseksualistów) dobrze współgra z dominującą we współczesnym świecie Zachodu ideologią lewicowo-liberalną.

W interesie niektórych lepiej zapomnieć o historii politycznej i prezentować w zamian antysemityzm oraz „mowę nienawiści” jako główną przyczynę Zagłady. Wygodniej, zamiast powoływać się na fakty i dane, odwoływać do emocji. Te ostatnie łatwiej nadają się do oskarżania już nie tylko Niemców o dokonywanie mordów na Żydach. Lepiej wreszcie, wbrew faktom, pomijać Polaków, ze wszech miar niewygodnych jako ofiary niemieckiego ludobójstwa. W modzie zaś, i nie sposób użyć innego słowa, staje się wymienianie w gronie ofiar „osób LGBT”. Zastępowanie, poddających się ocenie konkretnych zdarzeń i ludzkich postaw, ogólnymi i często niejasnymi sformułowaniami, takimi jak „szerzenie nienawiści”, „antysemityzm”, „ksenofobia”, czy „dyskryminacja” ma jeszcze jeden walor. Przestaje mieć znaczenie czyn, liczy się jego swobodna, narzucana przez środowiska lewicowo-liberalne interpretacja, wynikająca nie z tego co zrobiono, lecz z tego,  kto to zrobił i z oceny relacji czynu do postulowanej i realizowanej przez te środowiska „ideologii postępu”. Legalne (czyt.: „dobre”) jest to, co służy zmianom, nielegalne (czyt.: „złe”) to co je powstrzymuje. Znamy i z Polski przykłady tego nowoczesnego „pozytywizmu prawnego”. W niektórych sytuacjach nawet laik może przewidzieć kto, zgodnie z obowiązującym prawem, zostanie za dany czyn skazany, a kto uniewinniony.   

Mając powyższe na uwadze można przestać odwoływać się do historii i skupić na zwalczaniu złych zjawisk. Rzecz jasna w imieniu dobra i z zamiarem „stworzenia bardziej empatycznego, ludzkiego (Retiarius: a jaki był do tej pory?) i życzliwego świata, w którym każdy będzie bezpieczny, szanowany i ceniony”. Chrześcijanie wiedzą, że nie da się stworzyć na Ziemi „Królestwa Bożego”. Ale od czasu Oświecenia nie brak chętnych do zrealizowania ludzkich (i zawsze „naukowych”) wersji tego projektu. Pani Chantal Delsol napisała w „Nienawiści do świata”, co prawda w odniesieniu do rządów, że „W reżimach totalitarnych zabijano w imieniu Dobra; dziś w imieniu Dobra wyklucza się, ucisza i rujnuje reputację”. Bo  nie łudźmy się, że słowo „każdy” odnosi się (co jest zwyczajnie niemożliwe) do wszystkich. Bo przecież zawsze (w co wierzę) znajdzie się jeden sprawiedliwy, który np. nie zgodzi się, by numerowano go jako Rodzic 1 lub 2, zamiast nazwać Mamą lub Tatą.     

Jest zrozumiałe, że każda fundacja ma swobodę działania i wolno jej wydawać pieniądze na cele statutowe. Ale nie każda musi mieć w nazwie symboliczne słowo Auschwitz. Już sam wojowniczy charakter fundacji wzywającej do „walki” zdaje się kłócić z pokojowym przesłaniem symboliki  Auschwitz. Kłóci się z nim również ideologia gender, równie „naukowa” jak teorie rasowe z przełomu XIX i XX wieku, której szkodliwe konsekwencje szczególnie dla dzieci i młodzieży zaczęto już sobie uświadamiać w niektórych krajach Zachodu. Dziwić może, że Fundacja z Auschwitz w nazwie, nie tylko że nie wskazuje, opierając się choćby na znajomości historii, na zagrożenia, które niesie ta ideologia, ale nagradza grantami jej propagatorów. Jeśli tak się dzieje to znaczy, że symbolika Auschwitz zawarta w nazwie tej fundacji jest bezzasadnie instrumentalizowana i wykorzystywana na rzecz promocji tejże ideologii.

Co więcej. Może to naiwne rozumowanie, ale wydaje się, że symbolika Auschwitz powinna uczyć pokory i szacunku dla drugiego człowieka. Dobrze (za dobrze) wiemy, czym kończył się aktywizm tych, którzy wiedzieli, jak powinien wyglądać lepszy świat i wskazywali komu trzeba było dać odpór, realizując kolejną utopię - ludobójstwem w Wandei, gułagami, obozem Auschwitz i polami śmierci w Kambodży. Niestety, kolejne zastępy „oświeconych” fanatyków sądzą, że to im wreszcie się uda … .

Mając powyższe na uwadze sądzę, że Fundacja Auschwitz Pledge powinna zmienić nazwę. Liczę, że konto X Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau wezwie fundatorów do podjęcia tej niezbędnej decyzji.

Warto na zakończenie wspomnieć o jeszcze jednym. Tworzone współcześnie „fundacje” przeważnie nie mają wiele wspólnego z pierwotnym znaczeniem tego terminu. Według Słownika Języka Polskiego PWN fundacja to: «instytucja, której podstawą istnienia jest majątek przeznaczony przez jej założyciela na określony cel społeczny». „Fundatorzy” jednej z wymienionych w tekście fundacji przeznaczyli na realizację niemałej litanii ważnych zadań  … 1000.00 zł (słownie: jedentysiąc 00/100). Bez komentarza. Finansowanie fundacji to osobny temat. Skąd czerpie środki Fundacja Auschwitz Pledge? Jej partnerami są min. PNB Paribas (Partner Strategiczny) oraz Deloitte Legal. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie pewna zbieżność. Te same firmy są także (zgodnie z informacją widniejącą na stronie PMA-B) kluczowymi partnerami korporacyjnymi Fundacji Auschwitz-Birkenau, która z kolei jest … partnerem Fundacji Auschwitz Pledge. Nie wątpię, że od strony prawnej wszystko jest w najlepszym porządku. Ale czyż podstawowy wymiar symboliki Auschwitz to nie przekonanie, że prawo stanowione przez ludzi może być i bywa nieludzkie, a w zderzeniu z nim człowiekowi nie pozostaje nic innego, jak odwołać się do postawy Antygony?     

Retiarius
O mnie Retiarius

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura