Moim zdaniem dobrze. Ktoś powie: urwał się chłop z choinki (nomen omen czas rozebrać drzewko) i głosi „oczywistą oczywistość”. Inni zaprzeczą: hola, hola, jakieś dowody na potwierdzenie tak radykalnej tezy? A na koniec ktoś uśmiechnie się: kolego! Bez uściślenia „dla kogo” pytanie jest bez sensu!
Politycy którzy odeszli z PiS-u i utworzyli PJM (to nie literówka, ponieważ skrót PJN przysługuje innej organizacji stąd owa umowna zmiana. „Polska Joanna Marek” to moja propozycja nowej nazwy) chcą być postrzegani jako nowocześniejsi od partii „matki”. Upraszczając: „bogoojczyźniany” i zapatrzony w przeszłość PiS kontra nowoczesne, pragmatyczne i skupione na realiach ugrupowanie. No to jak to jest z tą nowoczesnością, pragmatyzmem i skutecznością? Zrobiłem rzecz banalną: wpisałem w GOOGLE „PJN” (moja wersja jeszcze się nie upowszechniła) . I co? I nic. Nic tzn. brak linku do strony ugrupowania i to nawet nie na 1, 2 czy choćby 3 miejscu lecz na całej odsłonie. Można powiedzieć, że brak troski o pozycjonowanie strony www nie jest i nie powinien być kryterium oceny partii politycznej. Zgoda. Ale jest to jakaś informacja o partii i jej działaczach. Godne uwagi jest natomiast to, że na blogu Pana Migalskiego nadal istnieje link do strony … PiS-u. Czy to skromna forma ekspiacji za brak gotowości do „zejścia do bunkra” tj. do złożenia mandatu uzyskanego nie bez istotnego wsparcia PiS-u?
Ciekawe jest też jedno – PJM nie powstał jako reakcja na nieudolne rządy PO. Ugrupowanie tworzono na fali krytyki PiS-u jako słabej i nieskutecznej opozycji. I tak zostało. Obserwując dotychczasową działalność (czytaj: wystąpienia medialne) polityków PJM widać silną skłonność do bycia opozycją do opozycji. A przypominam – PJM (przynajmniej na razie) nie jest partią rządzącą! Trudno zatem oceniać to ugrupowanie inaczej jak z punktu widzenia jego aktywności opozycyjnej (nie mylić z destrukcyjną). Więc w co politycy PJM-u grają na szachownicy polskiej polityki? W wygryzienie PSL-u jako koalicjanta PO? Nie wiem. Może. Faktem jest jedno: krytycy PiS-u jako złej opozycji wcale nie stali się lepszą opozycją .
PJM istnieje od niedawna. Zgoda. Ale żyjemy w świecie w którym kilkuminutowe spóźnienie rodzi (u niektórych) silne frustracje i napięcia – pomijam kwestię czy to dobrze czy źle. Żyjemy w czasach w których szybkość działania ma istotne znaczenie. Czy PJM wykorzystał miniony czas by pokazać się jako siła polityczna mogąca być alternatywą dla PO i PiS-u? W mojej ocenie nie. Nie ma porywającej nowej jakości. A jak ktoś słusznie zauważył: nikt nie dostanie drugiej szansy by zrobić dobre pierwsze wrażenie. Dla niektórych zaś, myślę tu zwłaszcza o zwolennikach PiS-u, to pierwsze wrażenie przybrało kształt „noża wbitego w plecy” – niezbyt szczęśliwy bagaż na drogę.
Wydawało się, że po rozpadzie AWS-u i powstaniu nowych ugrupowań polska scena polityczna zaczęła się porządkować. Gdy, tak ja to widzę, polityka Jarosława Kaczyńskiego doprowadziła w wyborach 2007 r. do skutecznej marginalizacji SAMOOBRONY i LPR-u, na scenie zostało czterech stabilnych graczy (niestety – PiS został trafiony rykoszetem). Powstanie PJM-u przywraca wcześniejszy brak stabilizacji. I to nie dlatego, że powstało nowe ugrupowanie. Tylko z racji sposobu jego utworzenia – rozłam w istniejącej partii, a nie niezależna od istniejących ugrupowań inicjatywa. Oczywiście można powiedzieć, że stabilizacja nie musi być dobra – zmiany mogą być potrzebne i korzystne. Ale co to za zmiana, skoro politycy partii X stają się politykami partii Y? Ale z drugiej strony, niby dlaczego już aktywni politycy nie mogą tworzyć „nowych” ugrupowań? Mogą. Ale warto pytać i analizować - po co i jak to robią.
A może mimo wszystko PJM ma szanse na sukces? Może uda się zbudować silne struktury i zdobyć poparcie wyborców? Z pozyskaniem nowych działaczy nie będzie łatwo. Nielicznych z PiS-u pozyska się chyba drogą selekcji negatywnej. Skoro „siedzenie w bunkrze” u boku prezesa Jarosława Kaczyńskiego zaczyna za bardzo uwierać to może szukać szczęścia (możliwości realizowania zamierzeń oraz osobistych ambicji) gdzie indziej? Ale po okresie pewnej euforii emocje i wiara w skuteczność takiego myślenia chyba biorą w łeb. Co więcej PiS to jednak partia prymatu wartości nad korzyściami (tak ja to widzę) – stąd chyba niewielu skłonnych będzie pójść ramię w ramię ze „zdrajcami”. Na ludzi PO nie ma co liczyć – kto chciałby się przenieść z dworu do czworaków? A ci dotychczas bierni? Jak już napisałem „nie można drugi raz zrobić dobrego pierwszego wrażenia” zwłaszcza niosąc taki bagaż jaki zabrało się na starcie.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia (oprócz wielu innych – choćby PJM a media i PJM a finanse) – struktury ugrupowania (silne lub słabe) i jego medialna „pozycja” (dobra lub nie) to jedno a głos wyborcy to drugie. Czy Polacy skłonni będą oddać głos na „nową” partię? W moim przekonaniu nie. Polaryzacja jest zbyt silna, a „klin” jest zbyt słaby.
Oczywiście postawiona w tytule teza jest ryzykowna nawet z historycznego punktu widzenia. Choćby los braci Kaczyńskich pokazuje, że nikogo nie można skazywać na porażkę. Przez wiele lat gnębieni i skutecznie eliminowani z życia politycznego, sięgnęli w końcu po najwyższe godności i uzyskali realny wpływ na losy kraju. Ale słowo „nikogo” nie jest tu precyzyjne. W istocie chodzi o ludzi z charakterem …to ich nie można skazywać na porażkę (choć nie mają gwarancji sukcesu). Czy w PJM są osoby takiego pokroju? . Moim zdaniem nie.
I na koniec. Zdaniem niektórych o kształcie polskiego życia politycznego decydują nie tylko (ba, nie przede wszystkim) typowe dla demokracji mechanizmy - nie wykluczam zatem, że przed kolejną partią, ktoś spróbuje (nie jest wszechmocny) postawić pionki na polach przeznaczonych dla figur.
Można zapytać? Panie! Tyle czasu poświęcić pionkom! Po co? No cóż, nie zawsze hetman daje mata … .
Inne tematy w dziale Polityka