Retiarius Retiarius
397
BLOG

Nie ufam Grekom, nawet gdy przynoszą "dwudniowe" dary ...

Retiarius Retiarius Polityka Obserwuj notkę 5

Politycy PO mają kolejny dar dla wyborców – dwudniowe wybory. Skoro tak usilnie forsują jego wręczenie musi być dla nich cenny. Chyba, że za korzystne dla siebie uważają już samo mówienie o tym darze – zawsze to lepsze niż np. podsumowywanie kończącej się już pełnej kadencji rządów PO i premiera Donalda Tuska.

Ale złapmy się na ten lep … .  Propozycję warto postrzegać w kontekście dotychczasowej polityki PO wobec opozycji. Odebranie politycznym rywalom części dofinansowania, oraz skuteczne pozbawienie ich możliwości korzystania z niektórych ważnych metod prowadzenia kampanii wyborczej, pokazują jedno -  premier Donald Tusk ma świadomość, że jego rządy zostaną ocenione przez wyborców negatywnie.  Dalsze straszenie PiS-em  przestaje już chyba działać, a po blisko 4 latach rządów PO nie ma się czym pochwalić.  Za to powodów do krytyki nie brakuje – brak pluralizmu w mediach to jedna z przyczyn tak długiego trwania tego rządu.  
Ale chęć wygrania kolejnych wyborów jest bardzo silna. Jakie korzyści mogą dać PO dwudniowe wybory? Być może politycy PO uważają „swoich” wyborców za mniej zdyscyplinowanych (bardziej leniwych) i stąd ten zamiar dania im dodatkowego dnia.  Może liczą na powtórkę z roku 2007 kiedy to stosunkowo wysoka frekwencja im właśnie  przyniosła zwycięstwo.  Ale nie lekceważyłbym nawet faktu skrócenia kampanii o jeden dzień – przy ograniczonych możliwościach działania opozycji (czyt.: PiS-u) i to nie jest bez znaczenia.  
Ale jest kwestia istotniejsza. Przykład wałbrzyski i inne afery z udziałem polityków PO pokazują wyraźnie jacy ludzie w niemałym stopniu nadają kształt tej partii – brak zasad etycznych i myślenia w kategoriach racji stanu nie wydają się być  w tym środowisku odstępstwem od normy.  Stąd zastrzeżenia dotyczące możliwych manipulacji związanych z ewentualnymi dwudniowymi wyborami uważam za kluczowe.  Może to cynizm, ale jestem przekonany, że może się zdarzyć iż politycy PO np. poznają wyniki sondażowe ewentualnych sobotnich wyborów, a wówczas zaprzyjaźnione media będą mogły pozwolić sobie na kroki, które z czasem prokuratura umorzy w majestacie prawa, a które pozwolą albo utrzymać trend albo go zmienić.  
Ale w całej tej sprawie warto wspomnieć jeszcze o dwóch kwestiach. O ile się nie mylę są kraje w których udział w wyborach jest obowiązkowy. Zależy nam na frekwencji, wprowadźmy stosowne regulacje (jak trzeba zmieńmy konstytucję)  i kształtujmy środkami prawnymi pożądane postawy. Ale problem tkwi w owym słówku „frekwencja”. Politykom PO zależy na „frekwencji” – przyjdź, zagłosuj (na nas rzecz jasna) i zapomnij, tak jak my zapomnimy o tobie na 4 lata. Otóż problem (a uznajemy, że jest to problem) niskiej frekwencji w wyborach omawia się już (dawniej poruszano ten temat solidniej) bez analizy przyczyn tego zjawiska. W efekcie propozycje zaradzenia są tak prymitywne (może głosujmy cały tydzień?!).
Polska w jakiej żyjemy po roku 1989 nie jest krajem, w którym aspirujący do przewodzenia narodowi politycy, tak postkomunistyczni jak i  częściowo postsolidarnościowi (? - przykład ministra Boniego każe postawić znak zapytania), byliby zainteresowani obywatelem świadomym swojego systemu wartości i swoich wyborów. Przeciwnie. To gdzie jesteśmy widać gołym okiem, a zilustrować i objaśnić przyczyny można  przykładem ustępującego "doktora" i ministra obrony w Niemczech  –  „nasz” system przez dwie kadencje kształtował prezydent „magister” Aleksander Kwaśniewski.
Nie ufam politykom PO, nawet gdy przynoszą dwudniowe wybory.
Retiarius
O mnie Retiarius

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka