Jeśli się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B …. . Tak można podsumować komentarz „Kota z Cheshire” wpisany pod moją notką „Nie ufam Grekom …”. Oto jego treść:
„Nie widzę powodów by nie napisać wprost, że kluczem jest zagadnienie dostępu do urn w nocy pomiędzy dwiema turami wyborów i kontroli nad takowym. Nie mam złudzeń, że eksperci partii rządzącej już ten trudny problem rozwiązali.”
Te słowa nie dawały mi spokoju i zmusiły do zastanowienia się nad konsekwencjami założenia przyjętego przez ich Autora (a uprawnione będzie stwierdzenie, że nie on jeden podziela te obawy). Przyjmijmy zatem, że partia rządząca jest gotowa utrzymać się przy władzy nawet za cenę sfałszowania wyborów. W końcu politycy PO mówiąc o „dożynaniu watahy”, nie precyzowali metod jakimi będą dążyli do celu … .
Jak można sfałszować wybory? Można „dorzucić” głosy za osoby, które nie wezmą udziału w głosowaniu. Taka metoda rodzi kilka poważnych problemów. Do zastosowania raczej w końcowym okresie trwania wyborów lub już po „zamknięciu” urn – co bowiem, gdy zgłosi się osoba „odhaczona” jako ktoś kto już oddał głos? I ważny problem fałszowania podpisów – komu ręka nie zadrży? Metoda wysoce ryzykowna – do zrealizowania tylko przy założeniu, że cała komisja to „nasi” – ale bardzo efektywna. Można też, w trakcie liczenia, zrobić z głosów „niewłaściwych” głosy nieważne. To działanie mniej efektywne (osłabiamy rywala, acz pośrednio wzmacniamy też „swoich”) ale bardzo łatwe do zastosowania i trudne do wykrycia. Nie ulega wątpliwości, że ewentualne dwudniowe wybory mogą bardzo ułatwić i uczynić mniej ryzykownymi powyżej opisane metody – choć ta pierwsza będzie wymagała „współdziałania” na wyższym szczeblu (co z ilością kart przy ewentualnej ich podmianie ?), ta druga będzie bezproblemowa (jeśli pominąć złamanie „pieczęci” i bezprawne otwarcie urny).
Pomijam to co ewentualnie może wydarzyć się na kolejnych szczeblach działania PKW i na jej szczycie. Przyznam uczciwie, nie wiem jak przebiega proces podliczania głosów. Ale z mojej niewiedzy nie wynika niemożność dokonania oszustwa i poza lokalami wyborczymi.
Jakie wnioski? Można przyjąć, że dla PiS-u (to uproszczenie – dla osób zainteresowanych …) wybory nie mogą ograniczyć się do wytypowania kandydatów i przeprowadzenia udanej kampanii wyborczej. Nie bez znaczenia może być społeczna kontrola nad przebiegiem wyborów i kontrola ich wyników.
Zacznijmy od kontroli przebiegu wyborów. Pomijam kwestię kampanii wyborczej. Bez wątpienia warunkiem elementarnym jest zapewnienie przez PiS, udziału w pracach każdej okręgowej komisji wyborczej co najmniej jednej osoby „zaufania”. Jeśli uważamy, że występuje zjawisko prokurowania nieważnych głosów, można wystąpić o takie czysto „techniczne” rozwiązania dotyczące prac komisji, które to zjawisko wyeliminują (osoby liczące karty nie mogą mieć przy sobie niczego co służy do pisania, wyposażenie członków komisji w wieczne pióra lub w długopisy o kolorze innym aniżeli udostępnione wyborcom, itp.). Jeśli nawet nie uda się wprowadzić stosownych uregulowań to warto stworzyć klimat, w którym członkowie komisji zostaną zmuszeni do takich „transparentnych” zachowań. W przypadku ewentualnych dwudniowych wyborów powstanie dodatkowy problem zabezpieczenia i kontroli urny w nocy pomiędzy sobotą a niedzielą. Tu też trzeba będzie zadbać o takie zabezpieczenia by zminimalizować możliwość ewentualnych fałszerstw.
Co po głosowaniu? Nie wiem, czy PiS ma jakiekolwiek możliwości kontrolowania procesu liczenia głosów na kolejnych szczeblach wyborczej drabiny – jeśli tak, trzeba będzie wykorzystać je do maksimum. Ale przyjmę takie pesymistyczne założenie – nie da się zabezpieczyć przed ewentualnymi fałszerstwami w 100%. I tu istotnego znaczenia nabiera … kontrola wyniku wyborów. Nie wiem czy i komu stacje telewizyjne zlecą przeprowadzenie stosownych badań. Bez wątpienia PiS lub jakaś obywatelska inicjatywa powinny zlecić przeprowadzenie właściwego sondażu godnej zaufania instytucji. Co więcej, zakładając że członkowie komisji wymuszą właściwy przebieg głosowania – wyniki opublikowane w lokalach będą prawdziwe – trzeba będzie zebrać te wyniki z całego kraju i zestawić z efektem pracy PKW. Wymaga to chyba niezbyt wielkiej pracy organizacyjnej (członkowie komisji lub mężowie zaufania przekażą wyniki ze swoich lokali do „centrum”), ale trzeba będzie ją wykonać.
Zatem nie pozostaje nic innego jak wezwać siebie i pozostałych sympatyków Polski wolnej od rządów PO, PSL i SLD do udziału w pracach okręgowych komisji wyborczych i monitorowania przebiegu wyborów (żeby nie było, że dla „kasy” – można ją oddać na jakiś zbożny cel). Zaś PiS musi znaleźć ludzi i środki i podjąć stosowne działania, jeśli chce mieć pewność, że wynik wyborów oddaje rzeczywiste nastroje społeczne. Jeśli nawet nie uzyska się 100% skuteczności działań, to i tak sama świadomość ich podjęcia będzie miała charakter prewencyjny.
Jeśli się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B … .
Inne tematy w dziale Polityka