Wyniki ekspertyzy opracowanej w Krakowskim Instytucie nie potwierdzają tezy o współodpowiedzialności obywatela Chalickiego za smoleńską tragedie, ale też jej nie wykluczają. Czekajmy na końcowe ustalenia.
Zaraz, zaraz, przecież nikt takiej tezy nie stawiał! A dlaczego? Przecież to w jaki sposób pracowała Komisja Millera, i w jaki nadal pracuje prokuratura, upoważnia do stawiania każdej tezy. Zawsze będzie można powiedzieć: wyniki badania wraku lub nowe zeznania świadków na pewno potwierdzą nasze przypuszczenia. Absurdalne? Tak. Nie mniej jak to, z czym mieliśmy do czynienia do wczoraj, w sprawie informowania o tragedii. Czy jest przełom?
Jak przypuszczałem, przeprosin nie będzie. Nie będzie też, w obecnej sytuacji politycznej, przełomu w śledztwie i oficjalnego zdezawuowania ustaleń Komisji Millera. Jest za to linia obrony oparta na logice „nie potwierdza i nie zaprzecza”. Rzecz jasna rodzi się proste pytanie – z czego ma wynikać, konieczność zaprzeczania, wcześniej nie potwierdzonym ustaleniom? Ano, z propagandy. O „czterech podejściach do lądowania”, „słabym wyszkoleniu pilotów”, „łamaniu procedur” i wreszcie o „naciskach ze strony Generała Błasika” słyszeli prawie wszyscy. Przekonanie o tym, że pominięcie w pracach komisji badającej katastrofę lotniczą podstawowych dowodów (wrak), w sposób oczywisty dyskredytuje ogłoszone przez komisję wyniki, nie było głoszone ani tak powszechnie, ani tak zdecydowanie.
Rzecz jasna nie namawiam do „pogłębiania zamętu informacyjnego” wokół smoleńskiej tragedii. Stwierdzam tylko, że zainteresowani ukryciem prawdy, od początku robili bardzo dużo, by ten zamęt siać i pogłębiać. Druga strona, mając ograniczony dostęp do dowodów, robiła co w jej mocy by ustalić cokolwiek, zważając i na to by nie dać się zmanipulować, i co za tym idzie, zdyskredytować. Tak było do wczoraj.
Nie mówiłbym o przełomie. Ale mam nadzieję, że konferencja będzie jednak swoistą cezurą – szala wydaje się przechylać na stronę zwolenników rzeczywistego, a nie pozorowanego badania tragedii smoleńskiej. Bodaj po raz pierwszy, tak spektakularnie, czynniki oficjalne zmuszone zostały do wycofania się z wcześniejszych „ustaleń”, i do przyznania racji rzekomym zwolennikom „teorii spiskowych”. Oczywiście formuła „nie potwierdza i nie zaprzecza”, może zostać uznana za podtrzymywanie wcześniejszych „wyników badań” – myślę jednak, że ma ona charakter defensywny. Jest jak obrona pozycji, o której upadku jesteśmy przekonani. Oczywiście nie zamierzam popadać w triumfalizm. Oceniam tylko, że jedna strona straciła dotychczasową przewagę i pozbawiona została pewności siebie. I nie udało jej się, zepchnąć zwolenników dochodzenia do prawdy, do narożnika z napisem „ogarnięte smoleńską manią i błądzące we mgle oszołomy” (lub coś w tym stylu). Wielomiesięczna żmudna praca i bezprzykładne zaangażowanie wielu ludzi w utrwalanie pamięci o samej tragedii i ciągłe przypominanie o konieczności jej rzeczywistego wyjaśnienia dają owoce.
Ranny zwierz bywa bardzo niebezpieczny … . Czy możemy spodziewać się jakiegoś kontruderzenia? Nie sprawdziły się moje obawy, że przebieg konferencji wcale nie musi być zgodny z charakterem piątkowego „przecieku”. Czy zatem należy założyć, że i w strukturach oficjalnych (czyt. tak czy inaczej zależnych od władzy) są jeszcze ludzie zainteresowani wyjaśnieniem przyczyn smoleńskiej tragedii? Jeśli tak, to ich szeregi stale topnieją – a to zarzuty, a to emerytura. A może „ranny zwierz” to służby, dające rządzącym do zrozumienia, że błogostan nie musi trwać wiecznie? Nie mam złudzeń. Obrońcy „honoru rosyjskich kontrolerów” nie złożą łatwo broni. A bez zmian w układzie sił w Polsce, nie ma co marzyć o istotnym postępie w badaniach przyczyn katastrofy. Ale zwolennicy stanowiska: „znamy już przyczyny tragedii i skończmy z tematem, by zająć się ważniejszymi sprawami” w sposób symboliczny oddali wczoraj pole.
I to napawa optymizmem. Bo pokazuje, że nie da się wyrugować zasad moralnych z życia politycznego i społecznego. Co więcej, świadczy też o tym, że zasady moralne mogą niwelować przewagę, wynikającą z instytucjonalnej dominacji drugiej strony.
Inne tematy w dziale Polityka