Rzecznik komendanta Głównego Policji poinformował, że policja wyjaśnia sprawę ataku hakerów na stronę internetową kancelarii premiera RP. Stosowne postępowanie w sprawie min. „utrudniania dostępu” wszczęła również prokuratura.
Brak chwilowo stanowiska Rzecznika Rządu. A sprawa tylko z pozoru jest nieznacząca. Powstaje pytanie czy mylił się Pan Graś mówiąc o niesamowitym zainteresowaniu internautów stronami „państwowymi”, czy myli się policja i prokuratura dopatrując się w tej zwykłej ludzkiej ciekawości znamion przestępstwa. Jest jeszcze trzecie, najbardziej dziwne wytłumaczenie – policja i prokuratura działają świadomie i przystępują do ścigania kolejnej grupy obywateli (jak w tych życzeniach dla nowożeńca – dlaczego jemu ma być lepiej?!).
Dlaczego padło właśnie (raczej: teraz) na nich? Zakusy polityków PO na zbyt szeroką dostępność różnych „akt” w internecie nie są zjawiskiem nowym. Może po prostu „miarka się przebrała”, a i okoliczności towarzyszące – możliwość propagandowego wykorzystania „obrony praw autorskich” – skłaniały do działania. Zdaniem niektórych, sprawa „act”, chociaż naraziła rząd i jego „admina” na śmieszność, to przyniosła mu też pewną korzyść wygaszając chyba bardziej groźne zainteresowanie wynikami krakowskiej ekspertyzy i sytuacją w prokuraturze.
Ale wróćmy do Rzecznika Rządu. Jeśli prokuratura uzna, że doszło w wiadomej sprawie do złamania prawa, to pierwszą osobą, której należy przedstawić zarzuty jest Pan Graś. Zamiast złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa dezinformował stosowne instytucje puszczając do wszystkich „oko” i sugerując, że wszystko jest pod kontrolą. Tym samym dopuszczał do blokowania stron administracji państwowej ze wszystkimi tego negatywnymi konsekwencjami.
Oczywiście powstaje pytanie czy Pan Graś i inni politycy PO, mówiąc to co mówią, mają Polaków za „durniów”, czy sami nimi są. Każda odpowiedź jest dla nas fatalna.
Inne tematy w dziale Polityka