Ostatnie wystąpienia premiera Donalda Tuska oraz wczorajsze wypowiedzi posłów Halickiego i Olszewskiego zdają się potwierdzać tezę, że politycy PO odrzucili podstawowy kanon demokracji – akceptację zasady, że rządzący mogą utracić władzę na drodze legalnych procedur.
Poziom załgania widoczny w wypowiedziach premiera tłumaczyć można dwojako, albo utratą instynktu samozachowawczego, albo gotowością do podjęcia każdego działania jakie zostanie uznane za niezbędne do utrzymania władzy. Absurdalne z punktu widzenia standardów demokratycznych wypowiedzi posłów PO - otwarte żądanie by prokuratura prześladowała krytyków władzy – zdają się być swoistym wyzwaniem rzuconym oponentom: „żadnych marzeń Panowie” – rządzimy jak chcemy, a wam nic do tego.
Niektórzy tłumaczą te zachowania strachem: „narracja się posypała” i nadchodzi „koniec ery Tuska”. Czy jednak uprawnione jest twierdzenie, że „zwycięstwo już bliskie”? Nawet jeśli bardzo pragnie się ziszczenia tej przepowiedni, to warto wskazać na pewne zagrożenia.
Premier Jan Olszewski, opowiedział w jednym z wywiadów prasowych o tym, jak po powrocie śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego z pamiętnej wyprawy do Gruzji, na myśl przyszło mu stwierdzenie „Oni mu tego nie zapomną”. Niestety, z perspektywy późniejszych wydarzeń można użyć tego określenia, Premier Olszewski nie podzielił się swoją refleksją z Prezydentem. Można zapytać czy w otoczeniu Prezydenta Lecha Kaczyńskiego byli ludzie myślący o jego bezpieczeństwie takimi właśnie kategoriami. Pytanie to stawiam tylko po to, by odnosząc je do aktualnych wydarzeń i towarzyszącej im nadziei na odsunięcie od władzy PO, postawić inne: czy są analitycy zastanawiający się nad tym do jakich zachowań skłonne i zdolne będą Niemcy i Rosja by utrzymać w Polsce status quo? Może kogoś oburzyć takie stawianie sprawy – jak to, przecież nikt nie będzie decydował o suwerennych wyborach Polaków!. Pozwolę sobie tylko zwrócić uwagę na polityczne następstwa zamachu w Madrycie, i przypomnieć - sięgając do chętnie porównywanej ze współczesnością epoki saskiej – że i wówczas wielu sądziło, iż żyją w samorządnej Rzeczypospolitej. Pozostając przy tej ostatniej analogii można zapytać tak: zakładając, że po okresie bezrządu i upadku państwa nadchodzi odrodzenie (swoista Konstytucja 3 Maja), jak zachowają się wobec tej sytuacji Berlin i Moskwa?
Czy jednak historia się powtarza? Może racje ma Pan Antoni Macierewicz. Jeśli przyjąć, że ludzie Putina dokonali zamachu w Smoleńsku, to – mając na uwadze straty jakie poniósł obóz niepodległościowy – można mówić, jakkolwiek brutalnie to zabrzmi, o ciosie „prewencyjnym”, znacznie utrudniającym odrodzenie suwerennej Polski. Za szczerą można uznać przypomnianą ostatnio wypowiedź jednej z postaci rosyjskiego obozu władzy, o „traumatycznym” przeżyciu jakim dla Polski miała być nie smoleńska tragedia a … dwuletnia dominacja Prawa i Sprawiedliwości. Z rosyjskiej perspektywy na pewno.
Warto pamiętać o tej "zagranicznej" perspektywie rzutującej na to co nas czeka w najbliższej przyszłości.
Inne tematy w dziale Polityka