rewident rewident
50
BLOG

Narodziny przywódcy

rewident rewident Polityka Obserwuj notkę 10

Wyniki

Prawo i Sprawiedliwość przegrało wybory do europarlamentu. Nie jest w tym momencie istotne, jak duża była frekwencja wyborcza, ile osób wybrało kiełbasę z grilla zamiast głosowania i ile razy PiS został niesprawiedliwie zaatakowany przez Gazetę Wyborczą. Po 500 dniach fatalnych rządów Platformy Obywatelskiej jej notowania wzrosły o 3% w stosunku do wyniku wyborczego w 2007 roku. Jest to porażka opozycji, która powinna nakarmić się nieudolnością władzy, a zamiast tego straciła prawie 5% swojego elektoratu z poprzednich wyborów.
Wyniki w miastach są dramatyczne. PO wygrywa wyraźnie w Tarnowie i Białymstoku, nokautuje PiS w Warszawie i Poznaniu. Partia Jarosława Kaczyńskiego istnieje w formie masowej praktycznie tylko dzięki poparciu ludzi z wykształceniem podstawowym, rolników i ludzi w wieku emerytalnym.
 
Sondaże
 
Jednym z kardynalnych błędów PiS było zaniechanie prowadzenia własnych badań poparcia wyborców. W efekcie elektorat był w sposób ciągły bombardowany sondażami, które dawały PiS minimalne poparcie, jak na przykład kompromitujący sondaż Wirtualnej Polski opublikowany trzy dni przed wyborami. Według niego partia Tuska wygrywa z PiS stosunkiem głosów 42 do 14!. Kolejnym przykładem był sondaż zrealizowany prze Gfk, szczegółowo przeanalizowany i omówiony przez naszego kolegę-blogera Jarosława Flisa, który dawał PO 50% poparcia i określał frekwencję w wyborach na ponad 60%. Co więcej, wynikało z niego, że w twierdzy PiS na Podkarpaciu tryumf odniesie Marian Krzaklewski, przywieziony w teczce do Rzeszowa przez specjalistów od reklamy i promocji proszków do prania. O tym, że PO miała wygrać w okręgu krakowskim już nawet nie warto wspominać. Jednak prawdziwe apogeum absurdu osiągnęła Gazeta Wyborcza prognozując 30-punktowe zwycięstwo PO i 56% poparcia dla partii rządzącej. Tego typu „błędy” sondażowe w normalnych demokratycznych krajach zakończyłyby się potężną awanturą.
Jedyna pracownia badawcza, która zachowywała w miarę obiektywne podejście do analiz preferencji opinii publicznej (PGB) zawiesiła swoją działalność, bo nikt nie zamawiał u niej sondaży. Spin doktorzy Prawa i Sprawiedliwości woleli wydawać niemałe środki na nonsensowne spoty i pseudo akcje reklamowe.
 
Wpływ kryzysu i ogólnej sytuacji ekonomicznej
 
Paradoksalnie kryzys bardzo pomógł Platformie Obywatelskiej. Błędy w zarządzaniu finansami publicznymi i gospodarczy bezwład można wytłumaczyć złą sytuacja na rynkach światowych. Polska zachowała dodatni wzrost gospodarczy, co na tle Europy Zachodniej jest wynikiem bardzo dobrym. Oczywiście wynika to z gwałtownej dewaluacji złotówki i radykalnego obniżenia kosztów płac polskich pracowników liczonych w euro. Nasze nienajgorsze wyniki gospodarcze zawdzięczamy temu, że rząd Prawa i Sprawiedliwości nie posłuchał ‘ekspertów’ w rodzaju Ryszarda Petru czy Sławomira Nowaka i nie wprowadził Polski do mechanizmu ERM-2, a więc nie związał złotówki z euro. Z tych oczywistości mało kto jednak zdaje sobie sprawę.
 
Poza tym, opłakany stan budżetu państwa jest ukrywany przed opinią publiczną przez media i ministra finansów. Już dziś wiadomo, że czeka nas radykalna podwyżka podatków i znaczne obniżenie standardów życia. Te fakty nie trafiły jednak do świadomości ludzi przed wyborami. Dlatego wpływ sytuacji ekonomicznej na wynik wyborczy PO można uznać w najgorszym wypadku za neutralny.
 
Warszawa – klęska Michała Kamińskiego
 
40% głosów w Warszawie otrzymała komisarz Unii Europejskiej Danuta Hubner. Jej rywal, wysoki urzędnik kancelarii prezydenta, otrzymał 4 razy mniejsze poparcie. Jest to wynik, który powinien skutkować odsunięciem Michała Kamińskiego na dalszy plan i pozbawieniem go możliwości wpływu na losy partii. Żałosny wynik „spin-doktora” PiS jest tym bardziej kompromitujący, że prowadził własną kampanie wyborczą za pieniądze partii. Michał Kamiński jest osobą odpychająca, nastawioną na karierę, bez charyzmy, typem taniego kombinatora, który na dodatek nie dba o swój wygląd zewnętrzny. Wielu wyborców PiS, w tym piszący te słowa, oddało głos na Arkadiusza Mularczyka, młodego posła należącego do grupy stronników Zbigniewa Ziobry. Mam nadzieję, że będzie to wyraźny sygnał dla kierownictwa partii, że w następnych wyborach pierwsze miejsce na liście PiS powinien zajmować ktoś inny.
 
Kraków – narodziny przywódcy
 
Zbigniew Ziobro już dziś może planować bardzo długą polityczną karierę. 330 tys głosów i idące pod prąd ogólnokrajowym tendencjom, miażdżące zwycięstwo nad kandydatką bardzo popularnej partii, to wielki sukces. Ziobro tym wynikiem pokazał, że jest dziś jedyną osobą w PiS, która jest w stanie mobilizować duże grupy ludzi do głosowania na swoją osobę. Były minister sprawiedliwości posiada polityczny sex-appeal i niezwykle silną pozycję w elektoracie prawicy.
 
Wynik Ziobry imponuje tym bardziej, że ten kandydat był obiektem szeroko zakrojonej kampanii opluwania, szkalowania i oczerniania prowadzonego przez konglomerat medialny Gazety Wyborczej, Polityki, Przeglądu, Trybuny, kilku stacji radiowych i portali internetowych. Do tego dołączyły się jeszcze organy państwa i prokuratora. Zbigniew Ziobro był oskarżany o „zabicie” laptopa, sex z atrakcyjną dziennikarką i przekazanie członkowi BBN informacji o śledztwie w sprawie mafii paliwowej. Aby „dorżnąć” Ziobrę powołano nawet kabaretową komisję sejmowa, która miała powiązać jego nazwisko z samobójcza śmiercią działaczki SLD.
 
Okazało się, że według znanego powiedzenia „co cię nie zabije, to cię wzmocni”, Ziobro wyszedł z całej afery silniejszy. Dziś, jest już właściwie murowanym przyszłym prezesem Prawa i Sprawiedliwości, kandydatem na Premiera i Prezydenta. A politrucy z Gazety Wyborczej mogą tylko bezsilnie zaciskać pięści.
 
Media
 
Zwolennicy PiS bardzo często obarczają media winą za złe wyniki wyborcze partii. Jak dowodzi jednak przykład Ziobry, nawet histeryczna nagonka nie zaszkodzi silnej osobowości. Ludzie naprawdę nie są zadowoleni ze stanu polskiego państwa i poziomu życia. Bardzo chętnie powierzą swoje losy ludziom, którzy pozwolą odebrać część głosów „Warszawce”. Do tego jednak potrzebna jest ta szczególna „chemia” i umiejętność porozumiewania się z wyborcami ponad głowami zakłamanych dziennikarzy.
 
Prawda jest jednak, że media w bezwstydny sposób sprzyjają władzy. Nie alarmują opinii publicznej o załamaniu polityki finansowej państwa, zatajają treść istotnych transakcji i kontraktów zawieranych w sektorze publicznym. Media są i będą współodpowiedzialne za gospodarcze zapóźnienie Polski, które uwidoczni się już wkrótce ze zdwojona siłą.
 
Jarosław Kaczyński
 
Całkiem nieświadomie nauczyliśmy się traktować Prezesa Prawa i Sprawiedliwości jak postać pomnikową. Jarosław Kaczyński ma wielkie zasługi dla prawicy i Polski. Stawiał trafne diagnozy, jako jedyny zdefiniował postkomunistyczny bantustan i wystąpił z planem naprawy państwa. Wielu z nas dzięki niemu wróciło ze swoistej emigracji wewnętrznej i odczuwa coś w rodzaju „wdzięczności” wobec jedynego wyraziciela swoich emocji, jedynego człowieka zdolnego mówić prawdę na morzu kłamstwa. Dziś musimy radykalnie przedefiniować ten sposób myślenia.
 
Prezes Prawa i Sprawiedliwości prowadzi swoją partię do nieuchronnej klęski. Jego diagnozy są od pewnego czasu błędne, pozbawione oparcia w faktach i stanowią znakomity przykład myślenia życzeniowego. Kaczyński brnie w polityczną fantastykę: „W poprzednich mieliśmy 12,6 proc. głosów (obecnie 27,4 proc. - red.), dzisiaj przeszło dwa razy więcej i dla nas jest to źródło optymizmu, źródło przekonania, że przy kolejnych wyborach parlamentarnych możemy bardzo umocnić swoją pozycję.” Już dziś czuje się zagrożony przez Ziobrę:” ktoś, kto nie zna języka angielskiego, albo francuskiego jest posłem czwartej kategorii. Chciałbym, żeby się za to, jak najszybciej zabrał. A inne sprawy zostawił, bo nie zawsze mu one wychodzą.” Kaczyński już za rok doprowadzi do przegranej swojego brata w wyborach prezydenckich, a za 2 lata – poniesie klęskę w wyborach parlamentarnych.
 
Niestety, tego złowieszczego ciągu zdarzeń nie uda się odwrócić. I nie ma sensu zaklinać rzeczywistości. W tej grze nie chodzi o dobre samopoczucie Kaczyńskiego, Kamińskiego czy Ziobry. Tu chodzi o Polskę i zerwanie z postkolonialnym systemem społeczno-ekonomicznym. O głęboki oddech świeżego powietrza, o – powiem górnolotnie – przyszłość naszych dzieci.
 
Prawo i Sprawiedliwość jest tylko lub aż metodą osiągnięcia tego celu. Musimy pragmatycznie wybierać naszych przywódców i stale konsolidować siły. Jeszcze wczoraj można było zakładać, że zmiana Prezesa PiS jest politycznym rozbijactwem. Dziś, po kolejnej wyborczej przegranej partii i indywidualnej wygranej Zbigniewa Ziobry, sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
 
Platforma Obywatelska
 
Jej wygrana jest sukcesem zdegenerowanego establishmentu. Jest również złą wróżbą dla Polski, gdyż daje Donaldowi Tuskowi i jego sponsorom legitymizację społeczną dla kontynuowania rabunkowej polityki gospodarczej. Polskę czeka trudny czas rozkładu państwa, wysokich podatków, rosnącej korupcji i olbrzymiej arogancji władzy. Weszliśmy na drogę Węgier, i najbliższy czas nie będzie należał do przyjemnych. Za 2 lata skończy się światowy kryzys i wtedy będzie jasne, że Polska wlecze się w ogonie modernizacji.
Dla przyszłego lidera PiS wycofanie się z aktywnego życia politycznego w Polsce może mieć bardzo korzystny wpływ. Ziobro będzie z Brukseli obserwował staczanie się Jarosława Kaczyńskiego w przepaść, będzie uczył się Europy i od czasu do czasu punktował nieudolny rząd Tuska. Wspierany przez 300 tys. wyborców ze swojego okręgu i miliony w calej Polsce, będzie poważnym zagrożeniem dla cukierkowego image Platformy.
Klęska PO w Krakowie wywołała zresztą wściekłość w kręgach establishmentu. Stefan Niesiołowski nazwał wyborców Ziobry osobami „drugiego gatunku”. Ta chamska wypowiedź, dyskwalifikująca polityka w demokratycznym kraju, jest dobrym miernikiem nastrojów panujących w PO. Dlaczego wygrywając wybory różnicą 17%, okazuje się wściekłość? Przecież to zupełnie nielogiczne.
Pojawiają się tutaj zapewne dwie kwestie – pierwsza dość błaha – to urażona duma PO, która liczyła na anihilację PiS. Druga kwestia – dużo ważniejsza – to świadomość strategów Platformy, że Ziobro jest już uodporniony na medialne ataki. Nie ma właściwie możliwości, aby bardzie go opluć czy zniesławić. Skoro wprowadzał już w Polsce dyktaturę, podsłuchiwał, szpiegował, intrygował i prześladował opozycję – co jeszcze można mu zarzucić? Chyba tylko udział w zbiorowym gwałcie na dwunastolatce, połączonym z całonocną orgią i ucztą kanibali.
Już dziś spece od reklamy i marketingu, macherzy od PR, mogą zacząć się niepokoić. W Polsce rośnie prawdziwy przeciwnik dla obecnej elity politycznej. I co zabawne, przeciwnik tym silniejszy, im gorsze wyniki w wyborach krajowych będzie miała jego partia.
 
 
 
http://www.tvn24.pl/-1,1604196,0,1,kaczynski-do-ziobry-ucz-sie-jezykow-obcych,wiadomosc.html#sonda1002048
 
 
rewident
O mnie rewident

Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji... "Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka