Od wczoraj TVN i Gazeta Wyborcza wiją się z radości przytaczając i komentując wypowiedzi europosła PiS Marka Migalskiego. Posłowi nie podoba się nowy skład władz partii i zachowanie przedstawicieli jego formacji w mediach:
”Kampania wyborcza była naszą ofensywą, doganialiśmy głównego przeciwnika, nadrobiliśmy kilkadziesiąt procent straty i przegraliśmy o włos. Natomiast ostatnie trzy tygodnie są czasem, w którym jesteśmy wpuszczani na kolejne miny, na co reagujemy zupełnie bezradnie.”
Z tego cytatu przebija pycha, megalomania i brak trzeźwej analizy sytuacji. Skąd Migalski wie, że to „doganianie” było tylko wynikiem działań sztabu i przyjęcia określonej koncepcji kampanii? Czy nie porównuje czasem wyniku Jarosława Kaczyńskiego z tak zwanymi sondażami poparcia, które nie dawały prezesowi PiS żadnych szans na wygraną?
Można zastanowić się dlaczego jeszcze dwa dni przed wyborami Komorowski miał wygrać w pierwszej turze i różnica między kandydatami wynosiła, zależnie od sondażowi, 12-18%, a rzeczywisty wynik wyborczy dał zaledwie 5 punktowe prowadzenie kandydata PO. Na pewno jednak nie było to wynikiem działań Migalskiego, który urządzał happening z różą w zębach rzępoląc na gitarze.
Opis sytuacji po wyborach jest równie infantylny. Można bardzo wiele napisać o możliwych strategiach PiS, jednak żadna z nich nie może wiązać się z uleganiem namowom prorządowych mediów i establishmentu. To właśnie Migalski daje złapać się na prostą prowokację jego przeciwników politycznych. Ulega fałszywemu „image” Prawa i Sprawiedliwości i pluje we własne gniazdo. Jest to dowód na brak dojrzałości tego polityka.
Marek Migalski zapomniał, że o sukcesie, partii, grupy ludzi czy jakiejkolwiek organizacji decyduje praca zespołowa. Zapomniał, że jego obecność w mediach, popularność i wysokie pobory w parlamencie europejskim zawdzięcza tylko i wyłącznie Jarosławowi Kaczyńskiemu, który przygarnął go, kiedy postesbecka klika na uniwersytecie zablokowała mu możliwość habilitacji.
Andrzej Wajda w trakcie spotkania komitetu honorowego Bronisława Komorowskiego wypowiedział wojnę partii Kaczyńskiego. Jak mawiał generał Franco, wojnę można prowadzić na dwa sposoby: z jednoosobowym przywódcą - i wtedy jest szansa na wygraną, lub też z przywództwem rozproszonym – co prowadzi do nieuchronnej klęski. Jeśli PiS za kilka lat chce istnieć na scenie politycznej musi nauczyć się mówić jednym głosem i dyscyplinować nielojalnych posłów.
Migalski zasłużył na ostrą reprymendę. Jeśli nie zmieni swojego zachowania, PiS powinien się z nim rozstać.
Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji...
"Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka