Nieoceniony minister finansów III RP Jacek Rostowski wypowiedział się mimochodem na temat długu, jaki zaciągnie w imieniu wszystkich Polaków rząd Platformy Obywatelskiej w tym roku: „Wszyscy wiedzą, że deficyt sektora finansów publicznych w 2010 będzie trochę ponad 100 mld zł”. To zdanie oddaje znakomicie sposób myślenia ludzi związanych z władzą. O zwrocie „wszyscy wiedzą” pisał już Rafał Ziemkiewicz w Rzeczpospolitej i nie ma sensu do tego wracać. Ja jednak chciałbym zwrócić uwagę na słowo „trochę”, gdyż mówi ono bardzo wiele o jakości zarządzania polskimi finansami przez importowanego z Londynu fachowca.
Swego czasu dość popularne były reklamy piwa, gdzie głównym leitmotivem było słowo „prawie”. Dzisiaj, język reklamy został twórczo zmodyfikowany i wprowadzony do obszaru księgowego. Jeśli zapytamy pana ministra Rostowskiego ile będzie wynosił polski dług na koniec, dajmy na to, 2011 roku, otrzymamy odpowiedź, która opierać będzie się na słowach „trochę”, „prawie”, „może”, „chyba” itp. Itd. Rostowski nie zaryzykuje już publikowania dokumentów zawierających twarde liczby, bo jego ostatni produkt „Strategia zarządzania długiem 2010-12” z września 2009 roku przestrzelił o drobne 40 miliardów złotych wartość zadłużenia na koniec 2010 roku. Tak na marginesie, tempo zadłużania się państwa w tym roku warto przeanalizować bardziej szczegółowo - pisałem już o tym w notce „Początek końca III RP – analizy część II”, (pewnie bardzo nudnej, bo zignorowanej przez admin S24).
Wróćmy jednak do naszych baranów. Rostowski z właściwym sobie politycznym zadęciem poszukuje winnych. I znajduje ich szybko w gminach, powiatach i niedobrych samorządach: „"Zadłużenie samorządów martwi mnie. Mamy problem, bo odpowiadamy wobec Komisji Europejskiej za całość długu, m.in. samorządów. Te samorządy w poprzednim i bieżącym roku zaczęły się bardzo zadłużać, a dopóki nie przekroczą 60 proc. swoich dochodów to nie ma specjalnie instrumentów, żeby to ograniczyć. Musimy przejść do tworzenia ram prawnych.”
Widać tu również typowy dla polityków PO myślowy dryf. Rostowski martwi się o te długi samorządów, bo musimy je raportować Komisji Europejskiej. Gdyby udało się je jakoś zamieść pod dywan, problemu by nie było. Przypomnijmy sobie jak niedawno Donald Tusk zapowiadał, ze będzie namawiał KE do akceptacji innego sposobu liczenia długu. Wszystko po to, aby żyło się lepiej.
Ograniczenie zadłużania samorządów postulowałem już kilka miesięcy temu na moim blogu (może Rostowski zaczął się dokształcać i czyta S24). Nie to jest jednak ważne. Minister rządu Tuska po trzech latach nieróbstwa mówi: ”Musimy przejść do tworzenia ram prawnych”. Fatalne tendencje w finansach samorządów pokazał już ZUS w kwietniu tego roku. Dzisiaj możemy już, co najwyżej załamywać ręce.
Oczywiście Rostowski bezczelnie kłamie obwiniając samorządy za rozkład finansów publicznych. W II kwartale jego ministerstwo zadłużyło Polskę na 32,7 miliarda złotych – przyspieszenie czterokrotne w porównaniu do analogicznego okresu roku poprzedniego. Muszę powiedzieć, że liczba bzdur i nonsensów jakie wypowiada prawa ręka Tuska w mediach zaczyna już śmieszyć. Oczywiście taka sytuacja jest możliwa ze względu na przyzwolenie dziennikarzy maintreamowych mediów (prof. Władyka z TOK FM: „jestem urzeczony ministrem finansów”).
Jest jednak jedna okoliczność łagodząca. Do dzisiaj myślałem, że Rostowski jest człowiekiem Sorosa i międzynarodowej finansjery, która chce doprowadzić Polskę do bankructwa i zrealizować olbrzymie zyski na odsetkach od długu i spekulacjach instrumentami pochodnymi (CDSy). Dzisiaj widać, że minister rządu PO jest po prostu ignorantem i finansowym analfabetą. Jest w stanie zapewne nauczyć się kilku teorii na pamięć i nawet sprawnie wyłożyć je studentom, jednak nie potrafi analizować danych, prognozować i budżetować. Minister finansów powinien być nie tylko politykiem, ale również kontrolerem finansowym olbrzymiej instytucji. Do tego potrzebne są sprawny analityczny umysł i odpowiednie umiejętności.
Cóż na to elektorat? Pozostaje w hipnozie. Nadal niedobry jest Kaczyński, bo taki zawzięty, a dobry Tusk, bo taki swojak. Podobno za kryzys odpowiedzialny jest PiS bo nie zrobił reformy finansów. Dlaczego winny nie jest Buzek, Balcerowicz, Belka i Miller - tego nie wiemy. Wtedy też Polska zadłużała się w tempie ekspresowym. Najgorsze jest to, że jedyny rok poprawy wskaźników zadłużenia to 2007, czyli rządy okropnych Kaczorów. To jednak fakt zbyt trudny do przyswojenia dla wyborców Platformy.
Z przecieków dowiadujemy się również, że panu Rostowskiemu puszczają nerwy i ostatnio nawet zrugał w swoim biurze samego ojca założyciela księżycowej ekonomii III RP. Leszek Balcerowicz, bożyszcze krajowej inteligencji (dla wtajemniczonych sprawca tzw dziury Bauca i 21% bezrobocia) wyszedł z gabinetu ministra z połamanymi okularami. Czy doszło do rękoczynów? Tego nie wiemy, ale jest pewne, że to dopiero zapowiedź prawdziwej rozróby.
http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/302752,rostowski-i-stluczone-okulary-balcerowicza.html
Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji...
"Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka