Jedyną widoczną zmianą po objęciu władzy przez PO jest powrót do polityki karnej III RP. Z aresztów wychodzą aferzyści i łapówkarze, sądy uniewinniają Jakubowskie, a Krauze jeżdzi po kraju jak po własnym folwarku. W tym kontekście bardzo zabawnie brzmią argumenty zwolenników wygranej partii, odwołujące się do zjawiska "niezależności" sądów.
Tego typu poglądy można wyśmiać na dwa sposoby. Po pierwsze, tylko ślepiec i człowiek ociemniały nie jest w stanie skojarzyć kilku prostych faktów. Minister Sprawiedliwości, który zawodowo trudni się obroną panów z lepkimi rączkami, niezwykła koncentracja "wielkodusznych" decyzji sądów i prokuratury oraz ogólna atmosfera nagonki na kaczyzm, dają bardzo wiele do myślenia. Prawdopodobnie nawet "Śruba" i "Kopyto" z aresztu na Rakowieckiej wiedzą o co chodzi w tej grze. Wykształcony elektorat PO wybrał jednak drogę, którą zwykli ludzie nazywają pospolitym rżnięciem głupa.
Po drugie, i jest to rzecz dużo ważniejsza, w prosty sposób można obalić mit "niezależności" sądów. Swego czasu w USA opinię publiczną oburzyło uniewinnienie OJ Simpsona, czarnoskórego sportowca i gwiazdy show-biznesu. Simpson zaszlachtował białą małzonkę i jej kochanka, zbiegł z miejsca zbrodni, a policji udało się go zatrzymać dopiero po spektakularnym pościgu relacjonowanym przez amerykańskie stacje telewizyjne. Ktoś powie, że coś takiego nie powinno nikomu ujść płazem. Nic bardziej mylnego. Simpson dla murzyńskiej ludności zamieszkującej getta stał się symbolem ucisku "białasów". Sondaże opinii publicznej wskazywały, że społeczeństwo podzieliło się według kryteriów rasowych - biali uważali OJ za winnego, Murzyni - wręcz przeciwnie. Władze obawiając się zamieszek, wykonały szereg administracyjnych czynności, dzięki którym wierni kibice Simpsona uzyskali większość w ławie przysięgłych. Simpson zatrudnił najlepszych prawników i sprawę wygrał. Nie pomogły nawet analizy DNA i narzędzia zbrodni, bo obrońcy przekonali sędziego, że materiał genetyczny może mutować. Po procesie adwokat Simpsona stwierdził, że cały proces był gigantyczną farsą, ale zarobione kilka milionów dolarów pozwoli mu na wczesną emeryturę. Ktoś powie, że to niemożliwe? A jednak, stało się.
Jakiś czas później, Simpson przegrał proces cywilny z rodziną ofiary. Amerykański wymiar sprawiedliwości ośmieszył się po raz drugi, bo dlaczego osoba niewinna ma płacić odszkodowanie osobom trzecim. Jest jasne, że cała sprawa od początku była ustawiona, a "deal" z rodziną żony, miał własnie polegać na wypłacie pieniędzy, w zamian za zgodę sądu na uniewinnienie w procesie karnym. Władze uzyskały spokój społeczny, a teść Simpsona parę milionów dolarów. Powtórzę jeszcze raz. To wszystko stało się w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, a nie w Mołdawii czy Nigerii.
Skoro takie sądowe przekręty mają miejsce w USA, kraju o ugruntowanych tradycjach demokratycznych i niskim poziomie korupcji to, co może dziać się w polskim wymiarze sprawiedliwości? Instytucja, która odziedziczyła prawie wszystko po 45 latach PRL, zarówno w wymiarze kadrowym, jak i strukturalnym, ma działać lepiej niż sądy amerykańskie? Dlaczego czekaliśmy 17 lat na skazanie morderców z "Wujka"? Dlaczego niektóre sprawy są rozpatrywane błyskawicznie, a niektóre ślimaczą się latami. Dlaczego oligarchowie zawsze wygrywają procesy sądowe, a na tzw prowincji osoby niewygodne władzom trafiają do szpitali psychiatrycznych. Dlaczego cudem tylko udało się osądzić aferzystów FOZZ? Dlaczego dygnitarze PZPR i generałowei SB do dziś śmieją się w twarz osobom prześladowanym? Czy można to wszystko porównać choćby z namiastką normalnego wymiaru sprawiedliwości? Nawet człowiek otumaniony nie odpowie na te pytania twierdząco.
Jest oczywiste, że poprzedni Minister Sprawiedliwości popełnił wiele błędów. Jednak jego wielką zasługą była zmiana szkodliwej polityki ochrony przestępców i pomiatania prostymi ludźmi. Natomiast ostatnie decyzje nowej władzy dają czytelny sygnał, że wracają stare nawyki i zalecenia. Co ciekawe, odbywa się to pod osłoną retoryki piętnującej rzekome zbrodnie Ziobry. Publicyści i politycy oskarżają ministra i ex-premiera o poważne przestępstwa, nie przedstawiając jednocześnie żadnych dowodów na poparcie swoich tez. Jedyny świadek oskarżenia, minister Kaczmarek, okazał się być kłamcą. Dziś, poza bełkotem Julii Pitery i "raportem" na temat kart kredytowych, Platforma nie jest w stanie udowodnić PiSowi niczego. Premier Tusk w trakcie kampanii wyborczej obiecał zaostrzenie "rzeczywistej" walki w korupcją, sugerując jednocześnie, że PiS walczył tylko z politykami, a wszystkie sprawy były zwykłą manipulacją. Kiedy po wyborach okazało się, że prawie 50 tys więźniów i aresztantów zagłosowało na PO, nikt na poważnie nie postawił pytania, dlaczego te osoby tak bardzo obawiają sie PiSu. Z powodu dętych śledztw i walki z wiatrakami? To kolejna kwestia, która burzy wyznawany przez elektorat PO obraz świata.
Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji...
"Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka