"Jak odłączymy to będzie pa, od razu" - takimi słowami zwrócił się do swojego przełożonego lekarz z warszawskiego szpitala. Dezynwoltura w podejściu do życia pacjenta może szokować, jednak nie to jest tutaj najważniejsze. Owym przełożonym był doktor Garlicki, którego 80% polskich mediów wylansowała na męczennika złych rządów IV RP. Stenogramy podsłuchów ujawniają niezwykły cynizm w działaniu tego człowieka. Kardiochirurg świetnie zadawał sobie sprawę z konsekwencji swojego postępowania (jest przecież świetnym fachowcem) i nakazał wykonanie eutanazji pacjenta na sali operacyjnej. W ten sposób w perfidny sposób obszedł skomplikowane procedury odłączania chorych od aparatury podtrzymującej życie na oddziale intensywnej terapii.
W innym dialogu Garlicki przynaje, ze pogorszenie stanu zdrowia pacjenta wynikało z jego błędu. W cywilizowanym kraju byłby to gwóżdź do trumny każdego lekarza. W USA prawdopodobnie wartość odszkodowań dla rodziny zmarłego osiągnęłaby kilka milionów dolarów, nie mówiąc już o całkowitej kompromitacji w środowisku i możliwej sprawie karnej za łapownictwo. Wydaje się, że tylko w III RP jest mozliwe wybielanie tak podejrzanego indywiduum. Co ciekawe, obrońcy doktora G., którzy w oczywisty sposób lansują w Polsce standardy białoruskie, przedstawiani są przez media jako promotorzy demokracji i "prawdziwi" Europejczycy.
Nie ulega jednak wątpliwości, że przeciwnicy PiS mają znowu duży problem. Okazało się, że emocjonalne słowa ministra Ziobry "ten człowiek juz nikogo nie pozbawi życia" miały swoje uzasadnienie w rzeczywistości. Dzisiaj widać już bardzo wyraźnie, że doktor G. jest symbolem moralnego upadku swoistego lobby trzęsącego służba zdrowia w Polsce. Zwróćmy uwagę, że nikt z tuzów polskiej medycyny, może poza ministerm Religą, nie odciął się od skorumpowanego i zdeprawowanego lekarza. Chirurga, który niektórych swoich pacjaentów traktował trochę jak mięso armatnie i, który uważał za rzecz normalną przyspieszenie zgonu człowieka, jeśli wymagała tego wygoda podwładnych czy pozytywne statystyki.
Od samego początku Gazeta Wyborcza i Platforma Obywatelska występowały w sposób jasny i zdecydowany po stronie doktora Garlickiego. W mediach minister Ziobro był wielokrotnie ostro krytykowany za swoją wypowiedź na pamiętnej konferencji prasowej. Dziś, kiedy maski spadły z głów, Mikołaj Lizut w TVN24 próbuje relatywizować sprawę eutanazji pacjenta poprzez przyrównanie całej afery do słynnej filiżanki Rozenthala, którą rzecznik Kochanowski wręczył swojemu lekarzowi. Ujawnia się po raz kolejny fatalna jakość polskiego dziennikarstwa i skala kłamstwa jaką mamią Polaków funkcjonariusze Gazety Wyborczej i jej klonów.
Warto zauważyć na marginesie, że ujawnienie tych kompromitujących materiałów kilka miesięcy po wyborach jest dowodem na to, że minister Ziobro nie miał większego wpływu na działania agentów CBA. Skoro przeciek pochodził z tej służby lub prokuratury, to dlaczego nie został wykorzystany w kampanii wyborczej? Ministrowi Ziobro należą się duże brawa, ze mając dostęp do takich smacznych nagrań, nie użył ich dla celów politycznych. Ci wszyscy, którzy odsądzali go od czci i wiary powinni posypać głowy popiołem. Dotyczy to nie tylko GW, Polityki czy działaczy PO i LiD. Internauci również nie pozostają tutaj bez winy.
Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji...
"Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka