Nie chciałem pisać o Grossie, aby jakoś wyróżnić się z tłumu dyskutantów. Niestety, mam słabą-silną wolę i nie mogłem sobie podarować tak smakowitego tematu. Inspirację dał mi wywiad Moniki Olejnik z autorem „Strachu" przeprowadzony w rządowej telewizji TVN24.
Gross w sposób obelżywy wypowiadał się o Polsce, Polakach i polskich autorytetach. Wyraźnie powiedział, że Żydów mordowali „normalni" Polacy, a nie jakiś tam motłoch. Na pytanie Olejnik kto był większym antysemitą - Polacy czy Niemcy, Gross nie udzielił jasnej odpowiedzi. Widać wyraźnie, że facet przyjechał, aby zasiać ferment i napluć Polaczkom w twarz. Właściwie się z tym nie kryje. Nie jest to jednak tak niepokojące jak reakcja polskiego społeczeństwa i jego elit. I właśnie o tym chciałbym napisać kilka słów.
W czasie drugiej wojny Światowej Niemcy realizowali plan eksterminacji Żydów. Są to fakty historyczne, podobnie jak to, że Polacy byli traktowani przez hitlerowców jak plemię niewolników. W tym kontekście ujawniło się wiele bohaterskich i - na drugim biegunie - nikczemnych postaw ludzkich. Polacy wydawali Żydów Niemcom, Żydzi wydawali swoich rodaków gestapowcom, Polacy wydawali Polaków hitlerowcom, Żydzi wydawali Polaków Sowietom, Polacy pomagali Żydom, a wszyscy razem walczyli bohatersko z okupantem. Po wojnie Sowieci zainstalowali swój reżim w dużej mierze rękoma przysłanych w walizkach wrogo nastawionych do Polski Żydów. Jednocześnie zdemoralizowane jednostki dopuszczały się samosądów i rozbojów. Zdarzały się inspirowane przez UB pogromy Żydów. Rachunek krzywd we wzajemnych stosunkach polsko-żydowskich jest trudny do określenia. Na potrzeby tej krótkiej rozprawki przyjmijmy, że w tym zakresie odnotowaliśmy remis.
O co zatem chodzi Grossowi? Pisarz po 60 latach po zakończeniu wojny przyjeżdża do Polski, aby udowodnić jej mieszkańcom, ze noszą na czołach piętno antysemitów i zwyrodnialców. Pierwsza odpowiedź narzuca się od razu. Gross chce na promocji swojej pornograficznej książki zarobić pieniądze. Jest to jednak odpowiedź tylko częściowa, bo tantiemy autorskie to tylko ułamek kwoty, o która toczy się ta cała gra.
Od początku transformacji ustrojowej w Polsce media, na czele z Gazetą Wyborcza, starają się udowodnić Polakom, że są nacją drugiej kategorii. Ma o tym świadczyć niski poziom rozwoju kraju, mizerne osiągnięcia w dziedzinie techniki i - co najważniejsze - nieumiejętność zorganizowania się w sprawny organizm państwowy oraz wyssana z mlekiem matki wrogość wobec obcych. Pamiętam artykuł z GW, w którym autorka udowadniała, że już za czasów Mieszka I w Polsce panował chaos i rozgardiasz. Rozbiory miały tylko potwierdzić tezę o bylejakości wszelkiego co polskie. Celem takiej propagandy było obniżenie poczucia własnej wartości u Polaków i złożenie swoistej propozycji nie do odrzucenia. Mieliśmy zaakceptować przynależność do drugiej ligi narodów w zamian za protekcję opiniotwórczych elit oraz europejskie zaszczyty.
Do realizacji tego celu idealnie nadawało się podnoszenie kwestii antysemityzmu. Z jednej strony była ona swoista zemsta środowiska GW za rok 68 i za usunięcie Żydów z eksponowanych stanowisk przez aryjski aktyw, z drugiej była świetną metodą na przywołanie bliskich historycznie zdarzeń mających świadczyć o zgniliźnie tkwiącej w polskiej duszy. Dlaczego Polacy mają mieć prawo do lepszych pensji, skoro tak bardzo nienawidzą żydowskiej inteligencji? Dlaczego korporacje mają traktować ten kraj jako coś lepszego niż źródło taniej siły roboczej, skoro mają do czynienia de facto z potomkami zwierząt? Dlaczego wreszcie Zachód ma odpowiadać za wepchnięcie Polski w objęcia Stalina i jej gospodarczą degradację? Przecież Polacy to naród drugiej kategorii. Plemię śmiesznych gnomów, którzy dobrze czują się tylko pod obcym batem.
Gross jest tylko pionkiem w tej całej grze, jednak jego atak pokazał słabość myślącej części społeczeństwa. Jest jasne, ze środowiska postkomunistyczne, marksistowskie czy rusofilskie poprą Grossa. Problemem jest reakcja instytucji Państwa i szeroko rozumianej prawicy. Gross wybrał temat rozmowy i rzucił nam wyzwanie. Z chwilą podjęcia tego tematu Polacy przyznali się, ze coś jest na rzeczy. Skoro dyskutujemy i zastanawiamy się czy rzeczywiście Polacy "tych" Żydów mordowali, argumentujemy powołując się na źródła historyczne, że były to zjawiska incydentalne - nieświadomie legitymizujemy Grossa i ten wątek antypolskiej propagandy, który ma zrobić z nas winnych nieszczęść innych narodów. Jedyną racjonalną reakcją na książkę Grossa byłoby skuteczne przekonanie go, że pisanie i publikowanie tego typu rzeczy się nie opłaca. Można to zrobić na wiele sposobów i Państwo Polskie dysponuje w tym zakresie stosownymi narzędziami.
Żydzi świetnie zdają sobie sprawę, że Gross to żałosny prowokator i, że przesłanie jego książki jest nonsensem. Gross jednak jest dla pewnych kręgów żydowskich użyteczny, bo testuje poziom skundlenia Polaków. Jeśli jakiekolwiek grupy opiniotwórcze w Polsce zaakceptują język debaty narzucony przez Grossa, będzie można wykonać następny krok. Kto wie czy nie będzie to żądanie odszkodowań za mienie żydowskie zostawione na terenie PRL.
W Sejmie RP znajduje się przecież projekt ustawy zakładającej wypłacenie potomkom obywateli polskich żydowskiego pochodzenia kwoty równej 15% wartości utraconego przez nich mienia. Wstępne wyliczenia wskazują na kwotę około 10 miliardów dolarów. Ten temat został sprytnie „wrzucony" w obszar dyskusji publicznej przez Gazetę Wyborczą. Jedna z czołowych dziennikarek napisała, że skandalem jest domaganie się przez Żydów odszkodowań w wysokości 100% pozostawionego majątku. Ale już 15% - czemu nie. Artykuł w GW był klasycznym przykładem budowy społecznego przyzwolenia na postulaty lobbystów. Polacy, zgódźcie się na te marne 15%, w końcu wyrządziliście Żydom tak wiele krzywd w czasie wojny i po jej zakończeniu.
Prowokacja Grossa jest dziś konsekwentnie nagłaśniana przez media. Wspomniany wcześniej ohydny wywiad Olejnik, która z udawanym oburzeniem wysłuchiwała obelg Grossa wobec Polaków, jest jednym z elementów tej rozpisanej na rolę gry. Media podtrzymują zainteresowanie Grossem, sprzedaż książki rośnie, a półinteligenci z „dużych miast" zaczynają się zastanawiać czy nie lepiej jakoś wynagrodzić Żydom ich cierpienia. Przecież nie można ryzykować utraty przez Polskę dobrego imienia w Europie. Z takim trudem pozbyliśmy się rządów Kaczyńskiego, aby teraz wpaść w pułapkę antysemityzmu?! Ci, którzy uwierzyli w charyzmę Tuska, uwierzą pewnie i w brednie Grossa. Umysł raz zmanipulowany potrzebuje kolejnych kłamstw jak kania dżdżu.
Tak, więc drodzy rodacy, w tej całej rozgrywce chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze. Środowiska żydowskie sponsorujące Grossa śmieją się dziś do rozpuku z naiwnych Polaczków. Salon może pokazać mieszkańcom nadwiślańskiej krainy gdzie ich miejsce. Media mają dobrego newsa i wpływy z reklam. A pomordowani Żydzi? Kto by się nimi tak naprawdę przejmował.
Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji...
"Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka