W środowisku dziennikarskim dominuje przekonanie, że ideologia liberalna jest jedyną słuszną metodą opisu świata i zjawisk. W sferze ekonomicznej i społecznej przejawia się to dążeniem do sprywatyzowania wszystkiego co tylko możliwe i oddania ludziom ich losów „we własne ręce". W ostatnim czasie te poglądy znowu dały o sobie znać w kontekście trzech ważnych procesów gospodarczych - reformy służby zdrowia, górnictwa i prywatyzacji PZU.
W komercyjnym radio, niejaki Mazowiecki wyśmiewając ustawy pisowskie dotyczące reformy szpitali w Polsce, wyraził pogląd, ze najlepszą metodą jest prywatyzacja służby zdrowia. Oczywiście nikt nie zapytał dziennikarza w jaki sposób chce wycenić majątek szpitali, jak ustalić statuty nowych spółek prawa handlowego, jak zapewnić ciągłość działania i jak poradzić sobie z przymusowymi, bo często ratującymi życie, jednak nierentownymi, procedurami medycznymi. Jestem pewien, że red Mazowiecki nie miał zielonego pojęcia o tym jak wycenia się spółki i co to jest suma bilansowa. Prawdopodobnie nie czytał nawet ustaw Religii. Powtarzał tylko jak mantrę zasłyszane na imprezie u kolegów z Czerskiej opinie na temat przyszłości polskich szpitali.
W podobny sposób wypowiadał się niejaki red Szeląg, który skrytykował nawet czołową postać awangardy anty-kaczystowskiej, Tomasza Lisa, za jego nie-liberalne podejście do reformy służby zdrowia. Pan Szeląg już zresztą od dawna publicznie wyraża się pogardliwie o ludziach, którzy trudno wiążą koniec z końcem, czyli 90% społeczeństwa. Programy tego dziennikarza w TV Biznes cechuje miałkość tematów, durnowate pytania do gości i absurdalność wypowiadanych sądów. Jest jasne, że takie poglądy podobają się sponsorom, a Pan Prezes czworga nazwisk jest zadowolony ze swojego pupilka.
Zasmucił mnie również, skądinąd inteligentny człowiek, red Łukasz Warzecha. W Salonie24 dziennikarz ten popełnił tekst, w którym poparł v-ce premiera Pawlaka w jego twardej postawie w stosunku do żon górników. Zdaniem Warzechy problemy górnictwa powinny być rozwiązywane na Śląsku, a nie w Warszawie. Zapomniał, że kopalnie tak naprawdę należą do Państwa i, że w żadnym kraju nie udało się rozwiązać problemów górnictwa bez wsparcia i czynnej roli rządu. Innymi słowy, red Warzecha opowiadał rzeczy niestworzone, a zachowanie Pawlaka zakończy się pewnie jakąś dziką demonstracją rozwścieczonych górników, których żony odbiły się od pałacowych wrót bucowatego politykiera.
Poza tym, w radio komercyjnym nasz miły kolega z S24 opowiadał dzisiaj jak bardzo nie znosi związków zawodowych. Pogląd dość ryzykowny, bo w oparciu o umowy pracodawców ze związkami zawodowymi udało się w Europie Zachodniej uzyskać spokój społeczny, który jest podstawą harmonijnego rozwoju gospodarki. W sytuacji Polski istnienie związków zawodowych jest tym bardziej potrzebne, że skolonizowana gospodarka pozostająca pod presją globalną nie jest w stanie zagwarantować pracownikom najemnym nawet podstawowych praw. Po prostu, związki mogą być przeciwwagą dla potężnych koncernów, które inwestują w Polsce w poszukiwaniu tak naprawdę tylko taniej siły roboczej.
Wszystkich jednak przebija dziennikarka Gazety Wyborczej - księżna Dominika Wielowiejska. La contesse od pewnego czasu prowadzi propagandową akcję na rzecz prywatyzacji PZU. Jak wiemy, nasz największy ubezpieczyciel jest spółką o fantastycznych - jak na polskie warunki - dochodach, która przez różnych analityków wyceniana jest na 40-50 mld PLN. La contesse chce jednak przekonać „ciemny lud", czyli nas wszystkich, że dla zachowania reputacji i dobrych opinii na europejskich salonach, należy oddać PZU za jakieś kilka miliardów złotych. Obecny rząd już przymierza się do ugody z Eureko, która będzie oznaczać przejęcie kontroli nad spółką przez holenderski butik inwestycyjny i coroczny transfer miliarda euro za granicę III RP.
Dzięki liberalnym poglądom dziennikarzy, które tak naprawdę opierają się na modzie i jakimś schizofrenicznym postrzeganiu świata, wybory w Polsce wygrała Platforma Obywatelska. Nawet publicyści w miarę obiektywnej Rzeczpospolitej (Magierowski, Ziemkiewicz, Gabriel) wielokrotnie opowiadali się za liberalnym podejściem do gospodarki. Trudno się zatem dziwić, że 80-90% dziennikarzy zagłosowało na partię fasadowych polityków, którzy zarzucili kraj obietnicami bez pokrycia. Dziś niektórzy zaczynają się orientować, że PO obiecała za dużo i, że społeczeństwo te kiełbasę wyborczą potraktowało zupełnie poważnie. Nikt jednak z rodzimych pismaków nie wydusił z siebie nawet jednego słowa krytyki kiedy Tusk i jego drużyna błaznów obiecywała ludziom „radykalne podwyżki płac, rent i emerytur" przy jednoczesnym zmniejszeniu deficytu budżetowego.
IV władza zatrzymała powstanie IV RP jednocześnie niszcząc zalążki poważnej polityki gospodarczej. Już niedługo wszyscy przekonają się, że dla rzeczywistej liberalizacji gospodarki rząd PiS zrobił znacznie więcej niż ekipa ulubieńców salonu. Zapewne obniżka podatków wymuszona na przystawkach przez PiS będzie jedyną w ciągu najbliższych kilku kadencji. Proces uwalniania małych i średnich firm spod wszechwładzy pazernych na łapówki urzędników zostanie zatrzymany. Korporacje rozwiną skrzydła, a inicjatywę obywateli zduszą nowe przepisy i rosnące koszty prowadzenia firm. Już wkrótce wróci stare, brak perspektyw i bylejakość. A dziennikarski salon będzie wciąż bredził o mitycznych reformach, które tak naprawdę sam zatrzymał.
Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji...
"Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka