rewident rewident
175
BLOG

Cezary Michalski kontra Jarosław Kaczyński

rewident rewident Polityka Obserwuj notkę 33
  W sobotnim numerze Dziennika pojawił się ciekawy artykuł Cezarego Michalskiego na temat politycznych perspektyw Jarosława Kaczyńskiego. W pierwszej połowie tekstu autor opisuje dość szczegółowo koleje losu Prezesa PiS i jego drogę do stanowiska Premiera, nie szczędząc mu pochwał i pozytywnie oceniając jego strategię. Druga część artykułu to ostry atak na polityka PiS, który, jak się okazuje, był rzeczywistym celem Michalskiego.

Zajmijmy się najpierw takim oto cytatem:

"Skupiając się na przejęciu i politycznym zagospodarowaniu populizmu Samoobrony i narodowo-katolickiego radykalizmu LPR, Kaczyński stał się zakładnikiem o. Rydzyka, który miał być początkowo tylko jednym z narzędzi PiS, pozwalającym docierać do jednego z segmentów prawicowego elektoratu, wcale nie najważniejszego. Jednak walcząc z Lepperem i Giertychem, tracąc poparcie w centrum, znajdując się pod coraz silniejszym ostrzałem części świeckich mediów, Kaczyński musiał płacić Rydzykowi coraz więcej. W końcu manipulujący stał się zmanipulowanym."

Michalski nie rozumie, że Kaczyński jest zbyt silnym politykiem, aby słuchać kogokolwiek. Redaktor Dziennika pominął ważny fakt, że to właśnie bracia Kaczyńscy nie dopuścili do wyniesienia arcybiskupa Wielgusa na zwierzchnika Kościoła w Polsce. Dla Rydzyka było to coś więcej niż afront i spowodowało to ostry konflikt na linii rząd-środowisko Radia Maryja. Jak tu można mówić o manipulowaniu Kaczyńskim przez Rydzyka. Toż to niedorzeczne.

Sugestie o rzekomym nadmiernym wpływie redemptorysty na PiS miały na celu przykrycie rzeczywistej gry interesów w Państwie, a przede wszystkim olbrzymich wpływów takich ludzi jak Krauze, Kulczyk czy Walter na polskie życie gospodarcze. Rydzyk ze swoimi dwudziestoma milionami dotacji to gracz trzeciej ligi w porównaniu z potężnymi biznesmenami umocowanymi w ex-służbach komunistycznych, mającymi dostęp do ogólnopolskich mediów i prowadzącymi międzynarodowe interesy.

Michalski pisze dalej tak: "Jarosław Kaczyński przez ostatnie dwa lata był politycznym mocarzem i programowym karłem. W obszarach państwa, które PiS odzyskało, jedyne, co się zmieniało, to były personalia."

Cóż, pamięć ludzka jest krótka i szybko zapomina się o likwidacji WSI, powołaniu CBA, uwłaszczeniu lokatorów mieszkań spółdzielczych, powołaniu Komisji Nadzoru Finansowego czy też stworzeniu Ministerstwa Współpracy Regionalnej. Michalski po raz kolejny udowadnia, że nie rozumie niczego z otaczających go procesów. Jego świat to środowisko dziennikarskie, gdzie najważniejszymi problemami są kto, co powiedział, względnie jakiego koloru miał krawat na konferencji prasowej.

Pan Cezary kontynuuje swój wywód oddając się swoistej psychoanalizie. "Fascynującym inteligentem - argumentów słuchającym i formułującym własne - jest tylko w prywatnych dyskusjach, podczas gdy w polityce stał się osobowością autorytarną. Wyjątkowo autorytarną, nawet jak na polskie normy. O czym mieli okazję przekonać się kolejno: Marcinkiewicz, Sikorski, Jurek, Ujazdowski, Zalewski - a w końcu nawet Ludwik Dorn."

Jak wiadomo Donald Tusk słynął z tego, że nikogo nie wyrzucał z partii, a tacy ludzie jak Gilowska, Religa czy Płażyński odeszli od niego z własnej woli. Argumentacja dziennikarza organu springlerowskiego rozpoczyna swoją podróż w poprzek rzeczywistości.

Dalej mamy już czysty bełkot.

"Innym kłopotem Jarosława Kaczyńskiego stała się słabość ośrodka prezydenckiego. Lech Kaczyński miał być ważnym elementem politycznej układanki pozwalającej rządzić Polską z centrum. Miał zbudować wokół swojej prezydentury "lewą nogę" obozu władzy, realne centrum społecznej refleksji i dialogu dostarczające rządowi diagnoz i ściągające w stronę PiS ważne autorytety lewicy i liberalnego centrum."

Jasne, Lech Kaczyśńki jako szef Olejniczaka i Sierakowskiego. Ostatnio mówi się wiele o nadużywania środków odurzających przez sportowców. Osobiście uważam, że obowiązkowe testy kokainowe należy również prowadzić w środowisku IV władzy.

"Zwycięstwo prowokacji "Tageszeitung" pokazało, że także psychologicznie Lech Kaczyński jest "najsłabszym ogniwem" IV RP. Że powtarzając takie prowokacje, można ważny dla rządzenia Polską ośrodek prezydencki sparaliżować praktycznie na zawsze.".

Myślę, że chyba tylko Michalski mógł potraktować zbyt nerwową reakcję na atak niemieckiego brukowca, jak "paraliż" Prezydenta. Słowo "paraliż" ma trochę inne znaczenie w języku polskim. Co więcej rozdmuchiwanie tej sprawy przez kolegów Pana Cezarego jest kolejnym dowodem na jałowość działania dziennikarzy w tym kraju.

Red Michalski nie ograniczył się tylko do "dołożenia" Kaczyńskim. Są jeszcze przecież intelektualiści, którzy - o dziwo! - poparli tego programowego "karła", jakim, w mniemaniu dziennikarza springlerowskiego, jest Prezes PiS.

"Ryszard Legutko w momencie, kiedy uzyskał władzę pozwalającą mu kształtować polski liberalizm, zadowolił się powtarzaniem okrzyku "Nie lubię liberalizmu". Wicemarszałek Senatu z ogromnym dorobkiem i autorytetem inteligenckim, zamiast odgrywać najtrudniejszą rolę człowieka zadowolonego z życia, człowieka sukcesu, człowieka realnej władzy szukającego dla tej władzy znaczących sojuszników wśród społecznych elit, lubił stawać przed kamerą TVN i mówić z szokującą u konserwatysty satysfakcją: "Państwo mnie filmują, bo my jesteśmy dla was takie medialne małpy". Jakby wciąż był tylko kontestującym kulturę masową felietonistą "Życia", a nie człowiekiem dla PiS kluczowym, który naprawdę mógł rozpocząć walkę o duszę "polskiego wykształciucha", wcale niebędącego już dzisiaj "wykształciuchem" lewicowym."

Autor nie wyjaśnia jak Legutko miał ten liberalizm "kształtować" - sierpem, młotem czy tylko cyrklem? Michalski nie tłumaczy nam też dlaczego filozof miał robić z siebie błazna i "odgrywać rolę człowieka zadowolonego z życia". Może Pan profesor jest rzeczywisci ezadowolony z życia, ale nie ma zamiaru dzielić się tą nowiną z Michalskim i jego kolegami po fachu. Może po prostu jest człowiekiem na serio. Pan Cezary chyba jednak nie jest w stanie tego zrozumieć.

"Także Zdzisław Krasnodębski zamykający się w murach Lucienia czy w bezpiecznym mateczniku "Rzeczpospolitej", zamiast walczyć o przekonanie nieprzekonanych, przyczynił się do zawężenia klienteli PiS - i to właśnie w inteligenckim centrum."

Jak wiadomo inteligenci z Ursynowa zadecydowali o głosowaniu na PO, bo do PiSu zraził ich Krasnodębski. Kolega Michalski stara się przekonać nas, że dzięki wsparciu jajogłowych profesorów wygrywa się wybory. W tym miejscu należy współczuć wiernym czytelnikom Dziennika. Trudno się czyta gazetę, której elita redakcyjna traktuje ludzi jak idiotów.

Wróćmy jednak do samego Jarosława Kaczyńskiego, którego właściwie należałoby już nazywać Jarosławem K.

Jarosław Kaczyński miał wszelkie dane na przywódcę, który przekroczy granicę niszczącej politycznej i społecznej wojny na górze. Może nawet zdoła ją zakończyć. Tymczasem sam stał się reprezentantem jednej ze stron, skazanej w dodatku na klęskę.

Jarosław K. niestety nie miał nawet szansy zakończenia "wojny na górze", bo pięć minut po przegranych przez PO wyborach, koledzy Michalskiego z 80% mediów w tym kraju tzn Gazety Wyborczej, Polityki, TVN, Polsatu, RMF FM, Radia ZET i wszystkich portali internetowych rzucili mu się do gardła jak stado wygłodniałych wilków. Może Pan Cezary tego nie zauważył, jednak nie zwalnia go z opisywania rzeczywistości zgodnie ze stanem faktycznym.

Bo konsekwencja polityki, jaką Jarosław Kaczyński prowadził lub do jakiej był zmuszony w ciągu ostatnich dwóch lat, jest taka, że PO ma dzisiaj lepszy elektorat niż PiS. Jarosław Kaczyński zmobilizował przeciwko sobie grupy społeczne, których poparcie jest kluczowe nie tylko dla sprawowania władzy w Polsce, ale także dla użycia tej władzy do osłaniania modernizacji i okcydentalizacji naszego kraju.

Przyjmując poziom argumentacji Michalskiego możnaby mu odpowiedzieć, że faktycznie garownicy, lumpy i społeczne męty, które w 75% poparły PO może nie są "lepszym" elektoratem, ale na pewno za taki się uważają. Co więcej, w spotkaniu tete a tete mogą tę wyższośc Michalskiemu okazać, nie zważając na jedność politycznych poglądów.

Traktując sprawę na serio, warto zauważyć, że Tusk wygrał nie dzięki prezentacji jakiegoś natchnionego programu modernizacji Polski, ale poprzez wtłoczenie, przy aktywnym współudziale mediów, absurdalnych poglądów do głów biednych Polaków, jak również poprzez masowe składanie obietnic bez pokrycia z II Irlandią i "Cudem" na czele. Tuska poparły duże miasta, co wcale nie oznacza, że poparła go intelektualna elita społeczeństwa. Skoro 90% Polaków zarabia na poziomie niemieckiego pomywacza, trudno mówić tutaj o istnieniu jakiejkolwiek większej grupy, która wypełnia definicję klasy średniej. A o okcydentalizacji Polski z korporacjami prawniczymi, lobbistami i oligarchami na plecach Tuska, red Michalski może najwyżej pomarzyć.

"Wystarczy spojrzeć na powyborcze statystyki. W październiku 2007 roku na PiS zagłosowali statystycznie" ..."Polacy gorzej wykształceni, mniej zarabiający, mniej pracujący albo nie pracujący w ogóle. Odsunięci od głównego nurtu polskich przemian, domagający się albo socjalnej zapomogi, albo symbolicznego wyłącznie zadośćuczynienia - w postaci upokorzenia "komuchów", "oligarchów", "tych, którym się powiodło, zapewne nieuczciwie". Z takim elektoratem wraca się do władzy tylko w czasie społecznej rewolucji, tylko pasożytując na głębokim i totalnym kryzysie państwa."

Nonsens tez Michalskiego jest uderzający. Głosowanie grup zamożniejszych tzn "tych mniej biednych pomywaczy" na iluzję i fatamorganę PO jest tylko dowodem na skalę socjotechnicznej manipulacji mediów i podatność Polaków na pusty język sloganów. Statystyki zresztą pokazują, że PO wygrała w cuglach w tak "rozwiniętych" rejonach kraju jak Lubuskie czy popegeerowska część Pomorskiego. Niech Michalski się nie zdziwi, kiedy ludzie ci przyjdą do Tuska z wyciągnięta ręką po jałmużnę. Dziesięć zobowiążań PO daje im ku temu mocne podstawy.

PO otrzymała poza tym olbrzymie poparcie od najmłodszej części elektoratu, który nie ma pojęcia nie tylko o gospodarce czy polityce międzynarodowej, ale również o problemach przeciętnego pracownika. Jest jasne, że w planie liberalnym najmłodsi wyborcy PO są tylko kandydatami na operatorów zmywaka w UK czy tanich wyrobników na linii produkcyjnej. Jeszcze raz okazało się, że karpie zagłosowały za Świętami Bożego Narodzenia. Cóż, taki jak widać musi być los karpii.

"Jednocześnie dzisiejsze PiS do władzy powrócić nie jest zdolne. Nie jest zdolne choćby powalczyć o te grupy społeczne, których poparcie jest decydujące i do których dzisiaj dostęp ma wyłącznie PO. Nie jest też w stanie powalczyć już nie o przychylność, ale choćby o neutralność mediów czy dziennikarzy."

Na szczęście nie wszyscy dziennikarze muszą wysługiwać się oligarchom albo niemieckim wydawcóm brukowców. Sytuacja nie jest tak tragiczna jak się Michalskiemu wydaje. Warto czasem przeczytać co mają do powiedzenia tacy ludzie jak Bronisław Wildstein, który w weekendowej Rzeczpospolitej obnaża prawdziwą twarz politycznej oblunienicy Pana Cezarego. Po prostu, warto czasem przeczytać coś mądrego.

"Przecież powtarzanie, że media o. Rydzyka są jedyną ostoją niezależnego dziennikarstwa jest w dzisiejszej Polsce, Polsce wielu gazet, wielu dziennikarskich nurtów, samobójczą głupotą. A Kaczyński, realizując swój polityczny program minimum, toleruje i firmuje tę głupotę. Zgadzając się odgrywać rytualną rolę wodza sfrustrowanych w kraju, który jednak szybko się dzisiaj rozwija i w którym produkcja sfrustrowanych mocno wyhamowała."

Pomijając już powtarzany już wielokrotnie paranoidalny frazes o zależnosci PiSu od Rydzyka, warto zauważyć, że, jak na razie, to kraj bardzo szybko rozwijał się właśnie pod rządami PiS. Ciekawe tylko co stanie się za rok czy dwa, jeśli tych sfrustrowanych zacznie jednak przybywać, bo sponsorzy Platformy skutecznie zniszcza zalążki wolnej konkurencji w Poslce. Może wtedy Pan Cezary napisze coś, co bardziej odpowiada realiom niż salonowym wizjom.

Jesli można mówić tutaj o straconej szansie kogokolwiek, to znakomitym przykładem tego typu degrengolady jest kariera Cezarego Michalskiego. Kiedyś dziennikarz miał szansę zostać głosem artykuującym rzeczywiste potrzeby Polaków, głosem Polski patriotycznej i niemichnikowskiej. Dziś, Dziennik jest tylko pewną odmianą salonowego pismactwa, jest skupiskiem ludzi, którzy próbują pokazać się jako niezależni dziennikarze, a w istocie pełnią rolę zabawiającego dzieci kundelka na smyczy towarzystwa i Gazety Wyborczej. Dziś Michalski i Zaremba w Radio TOK FM, legitymizują kłamstwa i manipulacje ich inteligentniejszych kolegów z Czerskiej. Artykuł Michalskiego jest tylko potwierdzeniem tej smutnej prawdy. Kariera, pieniądze i zgniłe kompromisy robią z człowieka błazna i popychadło. Tak było jest i będzie, Panie Czarku.

 



rewident
O mnie rewident

Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji... "Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (33)

Inne tematy w dziale Polityka