rewident rewident
62
BLOG

Polityczny gambit Kaczyńskiego

rewident rewident Polityka Obserwuj notkę 45

  Nawet najwierniejsi pretorianie pochowali już Jarosława Kaczyńskiego w głębokim grobie. Podobno Prezes PiS zadryblował się w całym sporze i teraz musi, ze spuszczoną głową, przyjąć warunki Donalda Tuska w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Oczywiście 90% dziennikarzy w naszej biednej ojczyźnie rechocze z tego powodu: „popatrzcie, taki był mocny, a teraz upadł tak nisko".

Rzeczywiście, Prezydent Kaczyński i Premier Tusk uzgodnili, że PiS zagłosuje za przyjęciem Traktatu. Warunkiem ratyfikacji jest przyjęcie ustawy, która zmienia zasady współpracy głównych organów w Państwie. Oznacza to, ni mniej ni więcej, że Donald Tusk zobowiązał się do złożenia publicznie pewnej deklaracji politycznej, deklaracji, która zostanie bardzo źle przyjęta przez pro-unijny elektorat.

W ten sposób Jarosław Kaczyński zyskał chwilę oddechu. Zgoda na ratyfikację w Sejmie, którą przecież zawsze można przedstawić jako znak dobrej woli opozycji, uwolni go od złych spojrzeń pisowskich euroentuzjastów. Jednocześnie, zablokowanie traktatu w Senacie będzie można łatwo uzasadnić brakiem obiecanej przez PO ustawy. Wyznawcy Unii Europejskiej w PiS i w szerokiej opinii publicznej nie będą już mogli powiedzieć, że PiS blokuje ratyfikacje traktatu, który sam wynegocjował. Po prostu, ustalenia spotkania w Juracie tworzą nową rzeczywistość polityczną. To Tusk dziś musi wywiązać się z umowy zawartej z Prezydentem.

Przeniesienie sporu z Sejmu do Senatu uwalnia Kaczyńskiego od dużych problemów. Siła polityczna PiS w izbie niższej zależała od 7 posłów, którzy jawnie manifestowali swoje niezadowolenie z blokowania decyzji o przyjęciu Traktatu. W Senacie natomiast, klub PiS jest dużo mocniejszy i dysponuje znacznie większym „marginesem bezpieczeństwa". Jest jasne, że dużo łatwiej zapanować nad 40 senatorami niż 160 posłami.

To jednak nie wszystko. Po wizycie pary homoseksualistów w polskim Sejmie, wątpliwości wobec Traktatu Lizbońskiego narastają. Polacy oczywiście nic nie rozumieją z całego dyskursu prowadzonego na szczytach władzy, jednak będą w stanie skojarzyć europejski entuzjazm PO i LiD z tą dość dziwaczną wizytą. Telewizja TVN, która zorganizowała całą hucpę, zapraszając do Polski i finansując przelot dwóch kochających inaczej cudzoziemców, wyświadczyła swoim politycznym pupilkom niedźwiedzią przysługę. Już teraz widać nerwowe reakcje niektórych działaczy Platformy (nieoceniony Niesiołowski), którzy starają się usilnie odciąć od tego pokazu homo-tolerancji. Można powiedzieć, że wizyta Brendana Faya trafiła się Pisowi jak ślepej kurze ziarno. Cóż, nie pierwszy raz okazuje się, że w polityce warto grać ostro.

Co ciekawe, niektórzy dziennikarze o prawicowych poglądach, zaczynają czuć się nieswojo w tej sytuacji. Pan redaktor Warzecha był łaskaw nazwać homoseksualistów „pederastami". Z kolei redaktor Magierowski całą winą obarczył Jacka Kurskiego. Nie wyjaśnił tylko, jakim to magicznym sposobem, bulterier PiSu pokierował zarządem TVN, które sfinansowało to dość żenujące przedstawienie.

Cos mi się zdaje, że opowieści o politycznej śmierci Jarosława Kaczyńskiego są mocno przesadzone. Czeka nas jeszcze wiele niespodzianek.

rewident
O mnie rewident

Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji... "Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (45)

Inne tematy w dziale Polityka