Wiele razy blogerzy i dziennikarze dyskutowali na temat wyborców Platformy Obywatelskiej, którzy ulegli propagandzie Donalda Tuska i uwierzyli w kampanijne spoty i słynne 10 zobowiązań PO. Złośliwi twierdzili nawet, że ludzie Ci zostali wykorzystani przez „Partię Miłości" jak swoiste mięso armatnie, grupa ludzi, która jest potrzebna politykom do zdobycia władzy, a po wyborach staje się tylko niepotrzebnym balastem. Takie wnioski było zresztą uprawnione kiedy kolejne punkty programu PO trafiały do zamrażarki, a jedynym polem aktywności rządzących były próby „odbicia" telewizji publicznej oraz nagonka na Zbigniewa Ziobrę. Wszystko to znakomicie podsumował minister Grad mówiąc o kampanii wyborczej, "która rządzi się swoimi prawami".
Trzeba powiedzieć jednak, że termin „mięso armatnie" wymaga doprecyzowania. Jeśli mówimy tutaj o osobach głosujących na PO, ładunek emocjonalny tego określenia jest stanowczo zbyt duży. Ludzie, którzy oddali swój głos na Donalda Tuska z pewnością życia nie stracą i do pierwszego przeżyją. Nie interesują się zresztą do tego stopnia polityką, aby odczuwać jakiś duży dyskomfort psychiczny z tego powodu, że ich faworyt jest premierem niedołężnym i niekompetentnym. Brak autostrad, klęska służby zdrowia i fatalny stan administracji może ich drażnić, jednak jest to raczej wynik zaniedbań ostatnich 15 lat, a nie efekt 9 miesięcy durnawych popisów koalicji PO-PSL. Jeśli zatem można tych ludzi określić mianem „mięsa armatniego", to jest to mięso armatnie w wersji SOFT.
Jest jednak druga kategoria ludzi. Są to osobnicy, których znakomicie opisuje inny termin -„polityczni najemnicy". Platforma Obywatelska do realizacji najbardziej kompromitujących ja zadań potrzebuje ludzi łatwo sterowalnych, życiowych looserów, pozbawionych szans na karierę politykierów czy zwykłych wariatów. Tacy ludzie podniesieni z niebytu wegetacji, mogą stać się całkiem sprawnymi żołnierzami i wykonywać brudną robotę dla PO, która zawsze może się od nich odciąć. Dziś możemy już wymienić przynajmniej dwie takie osoby, wysłane na front walki z „pisowską watahą".
Pierwszą tragiczną postacią jest posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska. Jej zadaniem było przygotowanie i przepchnięcie przez Sejm nowej ustawy wprowadzającej nadzór Ministra Skarbu nad mediami publicznymi. Pani Katarasińska miała de facto wyrzucić z TVP i Polskiego Radia ludzi takich jak Lichocka, Wildstein czy Szułdrzyński i zastąpić ich klakierami peowskimi w rodzaju Paradowskiej, Wróblewskiego, Pacewicza czy Wołka. Zadanie czysto polityczne i żałosna hucpa realizowana rękoma desperatki, której Donald Tusk pomachał przed nosem wyciągiem z sejmowej listy płac.
Druga taką osobą jest marszałek Stefan Niesiołowski. Pełni on funkcję zawodowego szczekacza, względnie harcownika, która ma wyprowadzić z równowagi posłów PiS poprzez obrzucenia ich obelgami typu ‘karły", ‘dewianci" i „ludzie podli". Nietrudno zauważyć, że Stefan Niesiołowski cierpi na pewne zaburzenia psychiczne i jego reakcje nie są do końca przez niego kontrolowane. Jako osoba pozbawiona trzeźwego oglądu sytuacji znakomicie nadawał się na prowadzącego posiedzenie komisji regulaminowej, która stała się sądem kapturowym na Zbigniewem Ziobro. Zauważmy, że w sprawie zarzutów wobec byłego ministra sprawiedliwości bardzo oszczędnie wypowiada się premier Tusk i minister Ćwiąkalski. Ten drugi sprytnie banalizuje sprawę mówiąc o sobie per „listonosz". Dzieje się tak, gdyż Ćwiakalski, jako dobry fachman świetnie zdaje sobie sprawę z absurdalności zarzutów wobec Ziobry. Dla niego, podobnie jak dla Tuska i Schetyny, prokurator Stasiak i poseł Niesiołowski są tylko mięsem armatnim, które realizuje skazany na porażkę szaleńczy szturm polityczny. Dodajmy, że w odróżnieniu od elektoratu PO, jest to mięso armatnie w wersji HARD.
Z pewnością wiele osób chciałoby do listy dodać Palikota jako osobę wyznaczona przez kierownictwo PO do roli zawodowego zniesławiacza Prezydenta. Jest to jednak opinia błędna, gdyż Palikot po prostu traktuje swoją działalność jak hobby i sposób spędzania wolnego czasu. Żule spod budki z piwem lubią czasem okładać się po mordach, gdyż dostarcza to im potrzebnego ładunku adrenaliny. Palikot, jako zrodzony z kloszarda nuworysz, zachował szereg cech społecznej męty i dlatego, od czasu do czasu, lubi rzucić mięsem w Prezydenta. Poza tym, z racji swojej pozycji materialnej, Palikot jest w Platformie osobą „zlecającą", a nie wykonująca zlecenia. Pamiętajmy, że PO jest grupą ludzi całkowicie podporządkowanych mamonie, więc silna pozycja Palikota nie zostanie w żaden sposób zakwestionowana.
Na koniec, warto zapytać się czy wersja SOFT i HARD mięsa armatniego w jakiś sposób przenikają się. Wydaje się, że nie, gdyż wersja SOFT ma jeszcze szansę na refleksję i zmianę preferencji politycznych. Natomiast, w przypadku wersji HARD pozostaje już tylko szyderczy śmiech zleceniodawców i infamia.
Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji...
"Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka